Nikt nie rozprawia się tak dobrze ze swoimi demonami przeszłości jak USA. Filmów poruszających tematykę segregacji rasowej powstała już niezliczona ilość. Nierówność społeczna, zauważalna nawet w dzisiejszych czasach, jest nadal chętnie obrazowana na wielkim ekranie. Czy to oznacza, że temat został wyczerpany, a tego typu produkcje powtarzają już utrwalony schemat? Wystarczy obejrzeć film Najlepsi wrogowie, żeby odpowiedzieć: zdecydowanie nie. Jest rok 1971. W Karolinie Północnej jedna ze szkół podstawowych przeznaczona dla „kolorowych” dzieci zostaje częściowo zamknięta ze względu na pożar. Lider lokalnego Ku Klux Klanu oraz czarnoskóra działaczka wezmą udział w warsztatach, które będą miały na celu doprowadzić do porozumienia w kwestii transferu czarnoskórych dzieci do szkoły dla białych. Oparta na faktach historia to jednocześnie debiut reżyserski Robina Bissella. Jednak debiutanckiej nuty nie sposób dostrzec w filmie. Najlepsi wrogowie to kino pełnometrażowe, dokończone i hollywoodzkie. W główne role wcielają się takie osoby jak Sam Rockwell (Trzy billboardy za Ebbing, Missouri) oraz Taraji P. Henson (Ukryte działania). Wszakże sama historia jest tym, co ciekawi widza oraz przeraża jednocześnie. Społeczny dialog, jaki miał miejsce w 1971, oraz walka o zniesienie segregacji w szkołach podstawowych to prawdziwe wydarzenia, w których brali udział C.P. Ellis i Ann Atwater. Zetknięcie dwóch skrajnie odmiennych środowisk zawsze jest elementem sporu, tutaj natomiast wszystko potoczy się inaczej. Film z 2019 roku jest bowiem filmem o nienawiści przedstawionym bez owej nienawiści. To znaczy, że nie dostaniemy w tym wypadku drastycznych scen, w których odprawiane są rytuały KKK. Nie dostaniemy również nadmiaru namacalnych aktów nienawiści, w których ktoś się nad kimś znęca, bije czy straszy. Poruszenie takiej tematyki w łagodny i bezpieczny sposób było tym, co złożyło się na sukces filmu. Najlepsi wrogowie pokazują, jak ważne jest otwarcie na dialog oraz zrozumienie drugiej strony. Ponadto film udowadnia, że można mówić nawet o tak kontrowersyjnych i ciężkich rzeczach, jednocześnie rezygnując z agresywnego i druzgoczącego przekazu. Bo pomimo iż historia, którą napisało samo życie, jest portretem wojny na tle rasowym, jest też opowieścią o początkach pięknej przyjaźni. Poza polityczną poprawnością, łagodną formą oraz lekcją amerykańskiej historii Najlepsi wrogowie zachwycają również poziomem aktorskim. Metamorfozy, które przechodzą główni bohaterowie podczas warsztatów społecznych, stają się autentycznie dzięki bezbłędnej grze Rockwella i Henson. Ekspresje, które pojawiają się na twarzach Ellisa oraz Ann podczas pełnych emocji chwil, zasługują na stojący aplauz. Sam Rockwell, mający Oscara na koncie, znowu wychodzi z siebie, portretując z lekkością takie emocje jak niechęć czy niepewność. Jego postać wydaje się mieć coś z bohatera, w którego Rockwell wcielił się w Trzech bilboardach za Ebbing, Missouri. Aktor nie boi się pożyczać tricków, które wykorzystał w filmie z 2017 roku, jednak robi to tak zgrabnie, że mamy do czynienia z zupełnie inaczej sportretowaną postacią. Taraji Henson natomiast wciela się ponownie w czarnoskórą aktywistkę, która tak jak w Ukrytych działaniach walczy o prawa dla swojej grupy społecznej i bez problemu przekonuje nas, że jej postać nie może spać przez powagę sytuacji. Bohaterowie nie są jednak jednowymiarowi – nie łatwo jest nam stwierdzić, jakie mają intencje, a nawiązywana przez nich nić porozumienia narzuca dynamikę zmian od pierwszych minut. Niestety, pomimo że historia została napisana przez samo życie, trudno jest się powstrzymać od przewidywania dalszych wydarzeń. W przypadku Najlepszych wrogów przychodzi nam to bardzo łatwo. Chwilami owa metamorfoza bohaterów staje się dla nas zbyt oczywista. Skutkuje to tym, że przy wielkim finale wiemy już, jak opowieść się skończy. O ile można oceniać film pod względem przewidywalności w przypadku scenariuszy oryginalnych, tak w tym wypadku nie powinno wpływać to na cały wydźwięk filmu. Trudno jednak powstrzymać się od wrażenia, że mogliśmy być bardziej zszokowani czy zaskoczeni. Jedno jest natomiast pewne – Najlepsi wrogowie to przykład dobrego kina, na co wpływ miało bezbłędne aktorstwo, ważny wydźwięk społeczny i  wciągająca historia. Film być może nie zachwyca, jednak nie pozostawia niedosytu. Historie poruszające problem segregacji rasowej zawsze będą ważne dla kształtowania świadomości społeczeństwa. Najlepsi wrogowie to nie jest produkcja rozrywkowa, ale dostarcza całej gamy emocji. Dzięki rezygnacji z drastycznych scen nadaje się na rodzinny seans w leniwy wieczór. Morał zawarty w historii C.P. Ellisa i Ann Atwater jest z kolei porządną lekcją, że nawet nienawiść do drugiego człowieka da się zastąpić miłością.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj