W niektóre noce w roku popełnianych jest więcej samobójstw. W Sylwestra na skraju dachu londyńskiego wieżowca staje Martin, skompromitowany prezenter telewizyjny. Jednak na ten sam pomysł wpadają również: Maureen (samotna matka niepełnosprawnego syna), rozpieszczona nastolatka o imieniu Jess i dostawca pizzy – JJ. Ta niepasująca do siebie czwórka ludzi zawiera pakt, że do Walentynek, czyli kolejnego „popularnego” dnia wśród samobójców, poczeka z decyzją o zakończeniu życia. „Nauka spadania” („A Long Way Down”) zaczyna się intrygująco, a zarazem obiecująco. Było już kilka filmów („Jestem bogiem”) czy seriali („Herosi”) zaczynających się od sceny, w której główny bohater stoi na krawędzi wieżowca z zamiarem skoku w dół. Wtedy najczęściej cofaliśmy się w przeszłość, aby dowiedzieć się, jak do tego doszło. Tym razem dla odmiany poznajemy dalsze losy bohaterów, którzy postanowili jednak nie popełniać samobójstwa. Pełny brytyjskiego, ironicznego humoru początek zwiastował dobrą, tragikomiczną rozrywkę, której francuski reżyser Pascal Chaumeil niestety nie kontynuuje z powodzeniem wraz z rozwojem fabuły. Trudnością ekranizacji jakiekolwiek powieści jest zawsze przeniesienie klimatu książki do filmu, jednocześnie nie spłycając głównego tematu i relacji między bohaterami. Ciekawym zabiegiem jest tu podzielenie historii na cztery rozdziały, w których każda postać swobodnie opowiada swoją historię (zamiast flashbacków) i przedstawia, jakie motywy nią kierowały, aby zakończyć swoje życie. Nadaje to filmowi płynności, jakby czytało się książkę z perspektywy każdego bohatera, ale powoduje również, że stają się oni jeszcze większymi indywidualnościami niż na początku, przez co zatraca się poczucie zbudowanej między nimi więzi, a ich przyjaźń wydaje się być na ekranie wymuszona. [video-browser playlist="651075" suggest=""] Po tak doborowej obsadzie można było więcej oczekiwać. Pierce Brosnan całkiem nieźle gra upokorzonego prezentera tęskniącego za sławą. Można się domyślać, że czerpie tu ze swojego doświadczenia po rozstaniu się z rolą Jamesa Bonda. Aaron Paul jako JJ niepokojąco przypomina Jesse’ego z „Breaking Bad”. W tym samobójczym kwartecie zdecydowanie jaśniej aktorsko błyszczą panie. Toni Collette jako Maureen jest bardzo przekonująca w roli matki dziecka z porażeniem mózgowym i z nią wiążą się chwytające za serce momenty. Jednak to Imogen Poots kradnie film dla siebie. Wyszczekana i niestabilna emocjonalnie Jess wprowadza do filmu najwięcej humoru. Co ciekawe, ani w scenariuszu, ani w książce nie jest postacią tak „przebojową” – jako jedyna z obsady pozwoliła sobie wyjść poza ustalone ramy i dodać coś od siebie, co ożywiło cały film. W polskim wydaniu DVD znajdziemy dodatki, wśród których są wypowiedzi aktorów, reżysera, scenarzystek i autora książki - Nicka Hornby. Z dołączonej książeczki dowiemy się, skąd wziął się pomysł na ekranizację „Nauki spadania”, poznamy ciekawostki o produkcji, reżyserze oraz aktorach i ich postaciach. Możemy również wyczytać, że film miał nakręcone alternatywne zakończenie. Szkoda, że nie zostało ono zamieszczone na DVD – może okazałoby się bardziej satysfakcjonujące. „Nauka spadania” jest ciekawie skonstruowanym filmem, niestety nie wznosi się ponad przeciętność i brakuje jej wyrazistości. Jak na komedię nie za dużo tu humoru; jak na dramat jest to film za mało dramatyczny i poruszający. Pascal Chaumeil niespecjalnie wgłębia się w poważny problem, jakim jest temat samobójstwa, przez co obraz traci na swojej sile. Bardziej skupia się na relacji i przyjaźni między bohaterami, co czyni go - zgodnie z mottem filmu - „poradnikiem pozytywnego myślenia dla debiutujących samobójców”, czyli kompilacją porad, które niektórych mogą napełnić nadzieją i dobrym samopoczuciem po seansie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj