Przedmieścia Paryża. Miejsce, gdzie Wiktor Hugo 150 lat temu umiejscowił akcję swojej pięcioczęściowej powieści: Nędznicy. Dzielnica Montfermeil - zbuntowana, gotowa na rewolucję. Uboga. Zamieszkała przede wszystkim przez ciemnoskórych imigrantów. Skonfliktowani są wszyscy: policja, miejscowi gangsterzy, dzieciaki, władza. Wszyscy są źli, wściekli. I bezradni. Niewiele trzeba, by nakręcić spiralę przemocy. Gdy chłopiec kradnie lwiątko z cyrku, cygańscy gangsterzy grożą pozostałym wojną; trójka patrolujących dzielnicę policjantów musi znaleźć chłopaka, by nie doszło do eskalacji konfliktu. W końcu udaje się go dopaść. Dzieciaki w szale atakują policjantów, bronią kolegi. Kamienie i butelki przecinają powietrze. Szarpanina. Krzyki. W końcu pada strzał. Nie zabójczy, ale wystarczający, by mali, przyparciu do muru nędznicy przekroczyli granicę. Ly odbija paryskie przedmieścia w zwierciadle, nie próbując żadnych sztuczek. Jest szczery. Przypuszczam zresztą, że łatwo mu zaufać, nawet nie wiedząc, że odwołuje się on do rzeczywistych wydarzeń. Nie potrzeba cytatów z Hugo, by pojąć, że te ulice nie przestały być ulicami nędzy ani na moment. Zemsta musi nadejść, bo jeśli czegoś można być tu pewnym, to że przemoc zawsze pociągnie za sobą więcej przemocy. Gwałt zrodzi gwałt. Gdy nie ma już nic poza nią, poza ścianami bloków i pogardą, dostrzeżenie światła w wąskim tunelu pozbawionym jakichkolwiek perspektyw wydaje się niemożliwe. Nieważne, ile masz lat. Gdy jesteś małym chłopcem, a przemocą karmią cię wszyscy wokół, biali, czarni, policjanci, przestępcy, niewiele trzeba, by chwycić za kamień, cegłę, racę. Zmierzam do tego, jak wstrząsający w swej dosłowności są Nędznicy. Bo przecież wiemy: w tym miejscu auta płoną. Oto wyklęte blokowiska. Tu dzieje się źle. Wiemy? Na pewno? Dzieciaków ze śladami po pociskach na twarzach było tam znacznie, znacznie więcej, niż tylko ten, którego widzimy na ekranie. Ale ten jeden w zupełności wystarcza. Ly nie robi tu z nikogo ostatecznych oprawców i uciśnionych. Największe błędy popełniane są gdzieś poza zasięgiem naszego wzroku. Wybuch niepotrzebnej - jak zawsze zresztą - przemocy rodzi pytania o jej przedwieczną istotę. Rodzi też konsekwencje, łańcuch konsekwencji pod postacią kolejnych fali przemocy: wydaje się on nie mieć końca i chyba to przeraża najbardziej. Nędznicy okazują się ściskającym za gardło obrazem. Pozbawionym, niestety, krzty optymizmu, niepatrzącym w przyszłość z nadzieją. I trudno się dziwić, skoro ta nędza okazuje się starsza niż najstarsi spośród żywych. Wszyscy równie winni i równie bezradni. Solidny oscarowy kandydat i konkurent.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj