Newsroom bardzo dobrze rozpoczął swój finałowy sezon. Sorkinowski stempel jest odczuwalny na każdym dialogu (choć chyba częściej monologu), a i ogólny feel produkcji pozostał ten sam. Zmienia się zaś nacisk kładziony na poszczególne elementy fabuły. Z każdą kolejną serią zwiększa się liczba wątków wyłącznie fikcyjnych, co sprawia, że koncept sezonu aktualnie emitowanego różni się diametralnie od tego z premierowego. Co bardziej istotne, bohaterowie to już nie na maksa wyidealizowani dziennikarze, ale po prostu ludzie z problemami, którzy popełniają błędy. Sorkin sprawił, że na przestrzeni dwóch lat jego serial stał się bardziej przyziemny i przystępny.

Nie musimy zbytnio się zastanawiać, jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy. Produkcja HBO od samego początku wywoływała wśród widzów i krytyków skrajne opinie - od zachwytów po nienawiść. Jedni postrzegali Newsroom jako fantazję, świadomie stworzony przez Sorkina świat, w którym istnieje redakcja robiąca wiadomości, nie ulegając szerzącemu się infotainment i korporacyjnym wpływom. Bo kto wie – być może, gdyby w latach 50., kiedy telewizyjne medium kiełkowało, podjęto nieco inne decyzje co do jego regulacji i użytkowania, taki newsroom faktycznie by istniał (i to nie jeden). Stało się inaczej, a kondycja współczesnego dziennikarstwa jaka jest, każdy widzi. Sorkin nie chce tego zmienić, bo to niemożliwe i nigdy nie było jego intencją. Jego serial tak naprawdę sprowadza się do pytania: a co by było, gdyby? Niestety nie każdy rozumiał to w taki sposób.

Co za tym idzie, Sorkin ugiął się pod naporem krytyki i zaczął przy swoim projekcie eksperymentować. Bohaterowie nie relacjonowali już wyłącznie prawdziwych wydarzeń, a palmę pierwszeństwa zaczęły przejmować wątki fikcyjne. 2. sezon zdominowała "Genoa", która sprawiła, że nasi "idealni" dziennikarze popełnili błąd, który kosztował ich niemal wszystko. W 3. serii kontynuują tę nieszczęsną passę i znów pakują się w tarapaty, a my doczekaliśmy się odcinka Newsroom, w którym Will McAvoy ani razu nie założył garnituru i nie pojawił się na antenie ACN.

[video-browser playlist="629163" suggest=""]

Choć należę to grona fanów serialu od samego początku, nie sposób postawić tezy, że dopiero teraz – w takiej, a nie innej formie - jest to program, który mógłby dotrzeć do tak zaciekle atakujących go przeciwników. Wszyscy, którym przeszkadzała w 1. sezonie niezaprzeczalna dominacja rzeczywistości nad fikcją, teraz mogliby bardziej docenić znacznie większą równowagę pomiędzy tymi dwoma światami. Zmieniająca się na bardziej wiarygodną postawa protagonistów oraz ich wyraźniejsze uczłowieczenie także mogłoby pomóc. Aczkolwiek tutaj również możemy tylko gdybać.

Zajmijmy się tym, co przed nami, tu i teraz. Prawda jest bowiem taka, że wspomniane wyżej modyfikacje Sorkina serial zwyczajnie ulepszyły. Sam fakt, że dany wątek nie jest inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, sprawia, że widz nie wie, co go czeka. Pojawia się więc bardzo pożądany element zaskoczenia, którego też publiczności mogło brakować w 1. serii. Tym razem twórca Newsroom będzie starał się przebić zeszłoroczną "Genoę", wprowadzając do opowieści motyw szpiegostwa i zdrady stanu. Historia Neala będzie jednym z motorów napędowych finałowych odcinków i na razie rozwija się ona rewelacyjnie.

W końcu może się wykazać Dev Patel (mało wykorzystywany w poprzednich seriach), a gościnne występy Mary McCormack i Marcii Gay Harden to swoista wisienka na torcie. Angaż tej pierwszej to ewidentny smaczek dla fanów Prezydenckiego pokera, natomiast Rebecca Halliday to prawdziwy skarb, a jej przekomarzanki z Willem mógłbym oglądać godzinami. A gdy dorzucimy do tej ferajny Mac, to mamy pewność, że w genialnych one-linerach i ripostach będziemy brodzić (rozmówka o "Ojcu chrzestnym", "She’s an idiot savant!" czy edukacja stażystki Jenny poprzez przyniesienie Dr. Peppera to tylko kilka z tych perełek).

[video-browser playlist="632813" suggest=""]

Śmiesznie było w tym tygodniu także u Sloan i Dona, którzy dostali swoje własne show wewnątrz serialu, w którym brakowało tylko śmiechu z puszki (ale byłby on jak najbardziej uzasadniony). Wspólna wyżerka, testy rodem z Cosmopolitana i uświadomienie sobie, że popełnili drobne przestępstwo – to wszystko oglądało się wyśmienicie, a chemia pomiędzy Munn i Sadoskim jest niesamowita. W "Run" dostało się także Twitterowi (całkiem słusznie), a wśród zaskakująco dużej liczby wątków znalazło się też miejsce dla Maggie, którą wspomógł gościnną rolą Jimmi Simpson, a sama historia miała chyba pokazać, jak bardzo bohaterka ewoluuje w MacKenzie.

Obok problemów redakcji związanych z nalotem FBI i kwestią wycieku tajnych dokumentów mamy też oczywiście sprawę rychłego przejęcia ACN przez inną firmę. Znów cudowną scenę zalicza Jane Fonda, która nie cofnie się przed niczym, aby swoje przedsiębiorstwo (i swoją chlubę w postaci działu wiadomości) uratować. W tym aspekcie idealizm Sorkina nadal działa na pełnych obrotach. Kasa nie jest ważna dla włodarzy korporacji, ale ich medialna twarz i prezentowane przez nią wartości. Pani Lansing potrzeba zaledwie 4 miliardów dolarów, aby opanować całą sytuację i zaspokoić żądania Kat Dennings, która tutaj wcale nie gra spłukanej dziewczyny.

Czytaj również: Grudzień w HBO. 3. sezon "Newsroom"

Czy będziemy świadkami happy-endu? Trudno powiedzieć, choć wiemy, że Aaron Sorkin takowe uwielbia. Gdyby ACN poległo, nikt nie mógłby powiedzieć lub napisać, że Sorkin stworzył Newsroom, by zmienić świat mediów. Jeśli jego protagoniści poniosą klęskę na tym froncie, to by oznaczało, że on od samego początku nie miał zamiaru z nikim wygrać i to zaiste jest tylko fantazja. Lecz z drugiej strony wolałbym, aby chociaż gdzieś w takim alternatywnym świecie Newsnight nadal funkcjonowało. Który scenariusz się ziści? Przekonamy się za niespełna miesiąc.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj