Jeśli spojrzeć na listę składników "Ask Jeeves", można by śmiało założyć, że w tym odcinku wszystko powinno się udać i poskładać w lekką, inteligentną i przede wszystkim zabawną historię kryminalną w stylu Agathy Christie, tyle że z nadprzyrodzonym wątkiem w tle. Nawiązanie do słynnej detektywistycznej gry planszowej Cluedo (znanej w USA jako Clue) i jej błyskotliwej filmowej wersji z 1985 roku (w Polsce zatytułowanej "Trop") ze szczególnie zapadającą w pamięć rolą Tima Curry - czyli pokojówki, sprytny kamerdyner, detektyw i rozpuszczeni członkowie bogatej rodzinki zamknięci pod jednym dachem i zderzeni z Winchesterami oraz ich jakże odmiennym światem - powinno zaowocować czterdziestoma minutami wyśmienitej rozrywki. Jednak mimo wszechobecnych cytatów i nawiązań (ba, nawiązanie jest nawet w tytule!) najnowszy odcinek Nie z tego świata ("Supernatural") nie porywa.

Nawiązania do gry i filmu będą bawić oczywiście tych, którzy znają pierwowzór. Być może to jest klucz (nomen omen) stanowiący o tym, jak widz odbiera odcinek? A nawet jeśli, to co z całą resztą? Przecież na historię nie składają się same cytaty. Problem w tym, że poza cytatami odcinek po prostu nie oferuje fabuły ani postaci, które byłyby w stanie zainteresować widza. Zagadka klucza zostaje zbyt szybko wyjaśniona, tak samo jak fakt, że sprawca nie jest bynajmniej istotą ludzką. Szkoda, że zamiast kreatywnej zabawy z pierwowzorem i stworzenia z tej mieszanki czegoś nowego Eric Carmelo i Nicole Synder, którzy dla Nie z tego świata piszą przecież niepierwszy raz, postawili na zlepek cytatów i dość prosty schemat: schematyczne, przerysowane i aż nieco groteskowe są postacie (trochę życia jest jedynie w kamerdynerze Philipie i pokojówce Olivii, zagranej zresztą przez Izę Miko), schematyczna i prosta jest fabuła kryminalnej zagadki. Czasami można odnieść wrażenie, że Winchesterowie faktycznie trafili na pole gry planszowej i są tutaj jedynymi postaciami z krwi i kości. Być może nawet takie było założenie twórców, niestety nie sprawdziło się zbyt dobrze, a akurat po tym serialu można było spodziewać się czegoś dużo bardziej twórczego i autentycznie zabawnego. Bo czy kogoś jeszcze naprawdę bawią żarty o "homoseksualnych mordercach" w odniesieniu do Sama i Deana czy też zakusy dwóch kocic wdzięczących się do tego pierwszego, a pozbawionych przy okazji niestety wdzięku Gertrudy z "Red Sky at Morning"? (Bo próba flirtu w drugą stronę wywoływała co najwyżej krzywy uśmiech i tak zwany facepalm, połączony z chęcią wypchnięcia młodszego Winchestera do najbliższego baru, zanim naprawdę zostanie pustelnikiem i odludkiem w najlepszych latach życia).

[video-browser playlist="632784" suggest=""]

Trudno właściwie określić, co jest nie tak z tym odcinkiem. Mówiąc kolokwialnie, jest to jedna z tych historii, które ani ziębią, ani parzą, a ich odbiór zależy od tego, jaki akurat widz ma nastrój, zasiadając przed telewizorem. To taki odcinek, który najlepiej chyba określa angielskie krótkie, acz dobitne słówko meh i towarzyszące mu obojętne wzruszenie ramion. Choć efekty specjalne w końcowej scenie wywołują już raczej głośne zgrzytanie zębów - miejmy nadzieję, że był to wypadek przy pracy, a nie nowa (byle)jakość.

Mimo wszystko "Ask Jeeves" resztkami sił stara się popchnąć choć kawałek na razie jedynego wątku przewodniego do przodu i jakiekolwiek emocje wywołuje dopiero scena konfrontacji z przeciwnikiem. Szkoda tylko, że rzeczony potwór tygodnia nie został trochę bardziej pogłębiony jako postać, by lepiej wpisać się w podjęty przez Nie z tego świata dawno temu dyskurs o naturze zła i dokonywaniu wyborów. Bo oczekiwanie, że cokolwiek dobrego może w kimkolwiek wywołać zamknięcie przed światem na całe życie na strychu jako akt zapobiegawczy, to chyba spore nadużycie i brak nie tylko podstawowej wiedzy psychologicznej, ale po prostu założenie idiotyczne. Mimo wszystko to, co dzieje się w ostatnich scenach odcinka, nie ratuje całości, a nawet kompletnie rozjeżdża się z groteskową resztą - tak pod względem ważkości tematu, jak i atmosfery. A przecież ten serial potrafił tyle razy doskonale przekuwać fabuły zabawne do łez w te niosące ważne i poważne treści.

Czytaj również: "Supernatural" i jego fandom nie z tego świata

6 już odcinek 10 sezonu to mało frapująca i dość schematyczna historyjka z serii tak zwanych sezonowych zapchajdziur, a do tego jakby sklecona naprędce, z jakimś pomysłem, ale dość koślawo wyegzekwowanym i pozbawionym błyskotliwości. Ale też jednocześnie historyjka nagle wracająca do wątku, który widza żywo interesuje i wywołuje emocje. W połączeniu z ambiwalentną oceną moralną kolejnych potworów tygodnia stawia to ciekawe i dość pesymistyczne pytanie o przyszłość. Poza oczywiście pytaniem, czy ten wątek jest de facto wątkiem głównym bieżącego sezonu. Bo jeśli nie, to co nim jest? Po 6 odcinkach widz nadal ma historię w strzępach i niejasnych scenach, nie wiedząc, co właściwie z tego wszystkiego wynika. Quo vadis, sezonie, chciałoby się zapytać i uzyskać na to pytanie w końcu jakąś odpowiedź.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj