„Nie z tego świata”: sezon 10, odcinek 6 – recenzja
6 odcinków Nie z tego świata za nami. Czy 10 sezon spełnia oczekiwania? Oceniamy "Ask Jeeves".
6 odcinków Nie z tego świata za nami. Czy 10 sezon spełnia oczekiwania? Oceniamy "Ask Jeeves".
Jeśli spojrzeć na listę składników "Ask Jeeves", można by śmiało założyć, że w tym odcinku wszystko powinno się udać i poskładać w lekką, inteligentną i przede wszystkim zabawną historię kryminalną w stylu Agathy Christie, tyle że z nadprzyrodzonym wątkiem w tle. Nawiązanie do słynnej detektywistycznej gry planszowej Cluedo (znanej w USA jako Clue) i jej błyskotliwej filmowej wersji z 1985 roku (w Polsce zatytułowanej "Trop") ze szczególnie zapadającą w pamięć rolą Tima Curry - czyli pokojówki, sprytny kamerdyner, detektyw i rozpuszczeni członkowie bogatej rodzinki zamknięci pod jednym dachem i zderzeni z Winchesterami oraz ich jakże odmiennym światem - powinno zaowocować czterdziestoma minutami wyśmienitej rozrywki. Jednak mimo wszechobecnych cytatów i nawiązań (ba, nawiązanie jest nawet w tytule!) najnowszy odcinek Nie z tego świata ("Supernatural") nie porywa.
Nawiązania do gry i filmu będą bawić oczywiście tych, którzy znają pierwowzór. Być może to jest klucz (nomen omen) stanowiący o tym, jak widz odbiera odcinek? A nawet jeśli, to co z całą resztą? Przecież na historię nie składają się same cytaty. Problem w tym, że poza cytatami odcinek po prostu nie oferuje fabuły ani postaci, które byłyby w stanie zainteresować widza. Zagadka klucza zostaje zbyt szybko wyjaśniona, tak samo jak fakt, że sprawca nie jest bynajmniej istotą ludzką. Szkoda, że zamiast kreatywnej zabawy z pierwowzorem i stworzenia z tej mieszanki czegoś nowego Eric Carmelo i Nicole Synder, którzy dla Nie z tego świata piszą przecież niepierwszy raz, postawili na zlepek cytatów i dość prosty schemat: schematyczne, przerysowane i aż nieco groteskowe są postacie (trochę życia jest jedynie w kamerdynerze Philipie i pokojówce Olivii, zagranej zresztą przez Izę Miko), schematyczna i prosta jest fabuła kryminalnej zagadki. Czasami można odnieść wrażenie, że Winchesterowie faktycznie trafili na pole gry planszowej i są tutaj jedynymi postaciami z krwi i kości. Być może nawet takie było założenie twórców, niestety nie sprawdziło się zbyt dobrze, a akurat po tym serialu można było spodziewać się czegoś dużo bardziej twórczego i autentycznie zabawnego. Bo czy kogoś jeszcze naprawdę bawią żarty o "homoseksualnych mordercach" w odniesieniu do Sama i Deana czy też zakusy dwóch kocic wdzięczących się do tego pierwszego, a pozbawionych przy okazji niestety wdzięku Gertrudy z "Red Sky at Morning"? (Bo próba flirtu w drugą stronę wywoływała co najwyżej krzywy uśmiech i tak zwany facepalm, połączony z chęcią wypchnięcia młodszego Winchestera do najbliższego baru, zanim naprawdę zostanie pustelnikiem i odludkiem w najlepszych latach życia).
[video-browser playlist="632784" suggest=""]
Trudno właściwie określić, co jest nie tak z tym odcinkiem. Mówiąc kolokwialnie, jest to jedna z tych historii, które ani ziębią, ani parzą, a ich odbiór zależy od tego, jaki akurat widz ma nastrój, zasiadając przed telewizorem. To taki odcinek, który najlepiej chyba określa angielskie krótkie, acz dobitne słówko meh i towarzyszące mu obojętne wzruszenie ramion. Choć efekty specjalne w końcowej scenie wywołują już raczej głośne zgrzytanie zębów - miejmy nadzieję, że był to wypadek przy pracy, a nie nowa (byle)jakość.
Mimo wszystko "Ask Jeeves" resztkami sił stara się popchnąć choć kawałek na razie jedynego wątku przewodniego do przodu i jakiekolwiek emocje wywołuje dopiero scena konfrontacji z przeciwnikiem. Szkoda tylko, że rzeczony potwór tygodnia nie został trochę bardziej pogłębiony jako postać, by lepiej wpisać się w podjęty przez Nie z tego świata dawno temu dyskurs o naturze zła i dokonywaniu wyborów. Bo oczekiwanie, że cokolwiek dobrego może w kimkolwiek wywołać zamknięcie przed światem na całe życie na strychu jako akt zapobiegawczy, to chyba spore nadużycie i brak nie tylko podstawowej wiedzy psychologicznej, ale po prostu założenie idiotyczne. Mimo wszystko to, co dzieje się w ostatnich scenach odcinka, nie ratuje całości, a nawet kompletnie rozjeżdża się z groteskową resztą - tak pod względem ważkości tematu, jak i atmosfery. A przecież ten serial potrafił tyle razy doskonale przekuwać fabuły zabawne do łez w te niosące ważne i poważne treści.
Czytaj również: "Supernatural" i jego fandom nie z tego świata
6 już odcinek 10 sezonu to mało frapująca i dość schematyczna historyjka z serii tak zwanych sezonowych zapchajdziur, a do tego jakby sklecona naprędce, z jakimś pomysłem, ale dość koślawo wyegzekwowanym i pozbawionym błyskotliwości. Ale też jednocześnie historyjka nagle wracająca do wątku, który widza żywo interesuje i wywołuje emocje. W połączeniu z ambiwalentną oceną moralną kolejnych potworów tygodnia stawia to ciekawe i dość pesymistyczne pytanie o przyszłość. Poza oczywiście pytaniem, czy ten wątek jest de facto wątkiem głównym bieżącego sezonu. Bo jeśli nie, to co nim jest? Po 6 odcinkach widz nadal ma historię w strzępach i niejasnych scenach, nie wiedząc, co właściwie z tego wszystkiego wynika. Quo vadis, sezonie, chciałoby się zapytać i uzyskać na to pytanie w końcu jakąś odpowiedź.
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat