Nie z tego świata ("Supernatural") w 7. odcinku z jednej strony zachwyca, z drugiej zupełnie zawodzi. "Girls, Girls, Girls" zbudowane jest w formie układanki, której elementy niczym puzzle są dopasowane do siebie. Problem w tym, że są to puzzle średniej jakości, bo miejscami trzeba je wciskać na siłę. Jesteśmy przyzwyczajeni do przedziwnych zbiegów okoliczności w tym serialu, w końcu czasem nie ma innego wyjścia. Moim ulubionym jest idealne trafienie przez braci do odpowiedniego sklepu, ze śmiertelnie ranną Jo na rękach i ogarami piekielnymi na karku w odcinku "Abandon All Hope". Ale dzięki temu fani otrzymali jedną z najbardziej poruszających scen w serialu. A przecież Winchesterowie mogli wtedy trafić do spożywczaka.
Najnowszy pomysł scenarzystów jednak jest tak mocno naciągany, że aż trzeszczy. Całkowicie niezrozumiały udział Deana w internetowych randkach i to jeszcze pod własnym nazwiskiem (!) owocuje odkryciem dużej sprawy, w którą wplątane są i demony, i wiedźmy. Crowley ma kłopoty z wydajnością pracowników. Pojawia się chodzący wyrzut sumienia, czyli Cole, a w finale mamy rodzinne spotkanie po latach. Kiedy jednak podejdziemy pobłażliwie do owych niezbyt dopasowanych puzzli, obejrzymy odcinek całkiem dynamiczny, momentami wręcz interesujący i z fajnym smaczkiem na końcu.
[video-browser playlist="632726" suggest=""]
Po raz pierwszy wątek anielski wypadł w miarę ciekawie. Twórcy zapowiadali przez sezonem, że tym razem zamiast na spawach ogólnoludzkich i wielkich skupią się bardziej na indywidualnych przeżyciach bohaterów - i w przypadku Castiela oraz jego towarzyszki Hannah są bardzo konsekwentni. Od początku sezonu obserwujemy zmagania tej dwójki z nieposłusznymi aniołami. Castiel ma najpierw kłopoty z łaską, potem incydentalnie pomaga Samowi, a potem znowu wraca na szlak wraz z towarzyszącą mu anielicą. Oboje głównie ze sobą rozmawiają, niestety te rozmowy są drętwe i pełne komunałów. W "Girls, Girls, Girls" widzimy nagłą iluminację Hannah i nareszcie pojawia się konkretnie postawione pytanie o odpowiedzialność aniołów wobec ludzi będących ich naczyniami. Sądząc po tym, czego szuka Castiel w wyszukiwarce, to dopiero początek problemów.
W przypadku Winchesterów wielu widzów zauważa, że Dean jest dziwnie obcy i momentami "niedeanowy". Jest to jeden z tych elementów, które scenarzyści ostatnio dodają do charakterystyki postaci, powodując, że staje się ona z odcinka na odcinek dziwniejsza. Czy to pomyłki scenarzystów, czy część jakiejś głębszej przemiany - trudno wyrokować. Widać za to, jak Sam mocno i z obawą reaguje na każdy kontakt brata z bronią. Widać, że się martwi. I widać, że nie za bardzo wie, co robić. Mimo to współpraca między braćmi jak na razie jest dobra, rozumieją się w sprawach zawodowych idealnie, wspierają się w trudnych momentach i jak zawsze dbają o siebie nawzajem.
[video-browser playlist="632728" suggest=""]
Po raz drugi w tym sezonie pojawia się Rowena – prawdziwie modelowa wiedźma, potężna i zła. Ponieważ wcześniej niewiele się o niej dowiedzieliśmy, teraz nadarza się okazja do bliższego zapoznania się z tą, jak się okazuje - nietuzinkową, postacią. Winchesterowie jak na razie chyba nie przeczuwają, że Rowena może być naprawdę wielkim kłopotem. Ktoś inny wie o tym jednak bardzo dobrze i pojawienie się rudowłosej wiedźmy to dla niego prawdziwy szok.
Czytaj również: Recenzja 8. odcinka 10. sezonu "Nie z tego świata"
7. odcinek 10. sezonu Nie z tego świata nie był zły. Oglądało się go w sumie przyjemnie i bez większych dłużyzn, chwilami oferował również sporo emocji. Był odcinkiem, który zakończył (prawdopodobnie) dwie sprawy z pierwszej części sezonu i rozpoczął nowe, z którymi bohaterowie będą się borykać, ale czy do końca sezonu, czy tylko do midseasonowego finału, przekonamy się niebawem.