Tytuł odcinka nawiązuje do indonezyjskiego filmu akcji z 2011 roku opowiadającym o nalocie sił policyjnych na budynek szefa mafii narkotykowej, bardzo źle kończącym się dla większości policjantów, nie licząc mistrza sztuk walki.
Motto
The Raid powinno brzmieć – wszystkiego nie przewidzisz. Oto brytyjscy Ludzie Pisma przemyślnie i z pomocą wysoko rozwiniętej technologii zabierają się za całkowitą eliminację gniazd wampirów Stanach Zjednoczonych i chociaż są całkiem efektywni, to są też zadufani w sobie i zapominają o czynniku losowym czy ludzkim, co owocuje masakrą w ich tajnej bazie (zbudowanej z kontenerów i przypominającej wszystkie tajne bazy, jakie kiedykolwiek widzieliśmy na ekranie – sterylne pomieszczenia, ascetyzm sprzętów, mnóstwo komputerów i broni, a w razie zagrożenia – wszystko się wali). Całe szczęście, że przebywają w niej również Mary i Sam Winchester, bo inaczej nie byłoby czego zbierać…
A skąd wziął się Sam wśród brytyjskich Ludzi Pisma?
The Raid zaczyna się niemal w tym samym momencie, w którym skończył poprzedni odcinek – na rozmowie Mary z synami (zwłaszcza z Deanem), coraz gorętszej, wzburzonej i gorzko prawdziwej. Jeśli Mary Winchester sądziła, że jej przyznanie się do współpracy z BMoL i wcześniejsza „alienacja” od rodziny nie wywoła reperkusji, pomyliła się. Emocje Deana (brawo dla Jensena za ich oddanie) sięgają zenitu.
Mimo to bardziej ugodowy Sam niechętnie, bo niechętnie, ale odpowiada na wezwanie matki, wobec czego znajduje się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie, a może wręcz przeciwnie – w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Bowiem dzięki jego opanowaniu, bystrości i doświadczeniu (oraz obyciu z Coltem) żegnamy się z charyzmatycznym Alfą wampirów (gościnnie Rick Worthy). Scena jego zejścia z tego świata okazała się majstersztykiem obrazu, montażu i reżyserii. W bonusie przypomniano nam także przepis na przerabianie kul do Colta według receptury nieodżałowanego Bobby Singera, a Sam Winchester powinien otrzyma
honorowy tytuł „Zabójcy wampirów”.
W międzyczasie nabuzowanego do granic możliwości (i nieszczęśliwie pozbawionego alkoholu) Deana odwiedza w Bunkrze najlepszy cyngiel brytyjskich Ludzi Pisma – Arthur Ketch, w geście dobrej woli, przynosząc butelkę znakomitej szkockiej. Panowie więcej milczą, niż mówią, ale powietrze między nimi skrzy od niewypowiedzianych słów. Bo wbrew pozorom Dean nie jest aż tak podobny do Mr Ketcha, jak się tamtemu wydaje – obaj bywają bezwzględnymi zabójcami, jednak empatia Deana bije na głowę chłodny psychopatyzm kolegi po „fachu”. Stąd ich przyszłe starcie wydaje się nieuniknione.
Wciąż nie do końca wiadomo, czym kierują się brytyjscy Ludzie Pisma i co pragną osiągnąć, ale jest pewne, że Winchesterowie powinni na nich bardzo uważać, co będzie tym trudniejsze, że zarówno Mary, jak i Sam zgodzili się na współpracę, a Dean z oporami, ale jednak postanowił przyjąć do wiadomości decyzję Mary. Cóż, obawiajcie się Greków, nawet gdy niosą dary…
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h