Nigdziebądź to trochę straszna, trochę zabawna, a już na pewno bardzo niesamowita historia pewnego fajtłapowatego londyńczyka, Richarda Mayhew. Richard, w połowie dwudziestki, to względnie szczęśliwy, chociaż niezdarny facet: ma wygodną, acz mało ambitną posadę w korporacji i idealną narzeczoną, która rygorystycznie trzyma go pod pantoflem. Turla się więc on przez monotonną londyńską codzienność do czasu, aż jego życie wywróci się całkowicie do góry nogami: na drodze Mayhew niespodziewanie staje dziewczyna o imieniu Drzwi, która wygląda, jakby urwała się nie z tego świata. No właśnie… Drzwi wplątuje Richarda w serię fantastycznych i niefortunnych zdarzeń, ściągając go do Londynu Pod - zwariowanego, fantastycznego alter ego angielskiej metropolii, którego życie toczy się pod poziomem chodnika i jest rozplanowane według istniejącego metra. Ten dziwny, podziemny Londyn jest niebezpieczny, zaludniony niesamowitymi bohaterami i stworami (kto by przypuszczał, że istnieje świat, w którym szczury cieszyłyby się tak wielkim szacunkiem) i - przede wszystkim - jest niedostrzegalny dla zwykłych londyńczyków. Od tej pory Richard będzie rozdarty pomiędzy podziemnym życiem pełnym niebezpiecznych przygód a tęsknotą za nudną, deszczową codziennością na powierzchni miasta.
Niestety Nigdziebądź nie ustrzegło się błędów literackiego debiutu. Powieść zdradza wielki potencjał autora i jest popisem jego nadzwyczajnie bujnej wyobraźni. Problem jednak w tym, że zbyt bujnej. To, co książce ciąży, to nadprodukcja wątków, postaci i piętrzonych problemów, przerost atrakcji nad pogłębieniem psychologii Richarda i Drzwi. Akcja pędzi szaleńczo, ale przewracałam kolejne kartki bez większego przekonania; czułam się przytłoczona nadmiarem fantastycznych pomysłów i niedostatecznie przejęta losami pary głównych, oryginalnych przecież bohaterów. Gaiman potyka się o naprędce doplatane wątki luźno trzymające się świata przedstawionego, ale w tym pośpiechu trudno mu szczerze zainteresować czytelnika perypetiami postaci. A szkoda, bo Nigdziebądź napisane jest językiem bardzo żywym, wartkim i bogatym, pełnym słownych dowcipów i soczystych potocyzmów.
Czytaj również: TOP 15 - Najlepsze książki 2014 roku
Nigdziebądź wciąż jednak sprawdza się jako pozycja z gatunku urban fantasy. Podgatunek fantastyki, którego historie silnie zakorzenione są w miastach, może sprawiać szczególną przyjemność tym, którzy znają metropolię będącą tłem książkowych wydarzeń. Z tej perspektywy literacki debiut Gaimana nie zasługuje tylko i wyłącznie na baty - z perspektywy kogoś, kto spędził w Londynie kilka długich miesięcy, zapewniam, że Nigdziebądź jest oryginalnym przewodnikiem po mieście i w przewrotny sposób ujmuje jego ekscentryczny, deszczowy oraz niepowtarzalny charakter. W dowcipny sposób umieszcza akcję niesamowitej historii w miejscach doskonale znanym także tym, którzy nigdy nie mieli okazji zwiedzić Londynu. Nigdziebądź zatem, pomimo pewnych wad, można potraktować jako podwójne zaproszenie: zarówno do odwiedzenia stolicy Wielkiej Brytanii (i uważniejszego przypatrywania się stacjom metra), jak i - po wybaczeniu błędów pierwszej książki - do zapoznania się z późniejszą twórczością Neila Gaimana.