Nocny agent to nowy serial Netflixa oparty na książce. Czy thriller konspiracyjny ma wszystko, by zostać hitem?
Nocny agent teoretycznie ma wszystko, by stać się hitem. Ciekawą historię, niezły pierwowzór literacki oraz
Shawna Ryana za sterami – każdy, kto oglądał jego
Świat gliniarzy, wie, na co stać tego reżysera. Czemu więc się nie udało? Produkcja może nie jest zła, ale bardzo schematyczna. Ostatecznie nie daje powodu do satysfakcji. Po temacie i twórcy mogliśmy oczekiwać czegoś lepszego. Na końcu pozostaje jakiś niesmak straconego czasu. Z prostej przyczyny: gdy po wszystkich twistach dostajemy odpowiedzi na nurtujące nas pytania, wszystko jest takie nijakie, typowe, nudne. Brakuje tu pazura. Sprzedanie widzom przewidywalnego twistu w taki sposób, aby budził on jakieś emocje, jest prawdziwą sztuką.
Nie da się ukryć, że
Nocny agent to serial, który dobrze się ogląda. Mozna powiedzieć, że tytuł staje się czymś w rodzaju fast foodu. Wchodzi dobrze (można się zaangażować i śledzić wszystko z zainteresowaniem), ale na końcu pojawia się niesmak.
Nocny agent – tak jak wiele podobnych mu seriali – ma problem z finałem. Twórcy dobrze prowadzą historię, ale gdy przychodzi czas na odpowiedzi i twisty, wszystko rozpada się jak domek z kart. Uważam, że nie chodzi tutaj o brak umiejętności reżyserskich (przecież nawet schematy można przedstawić w ciekawy sposób), ale o brak kreatywności. Trzeba jednak przyznać, że całość jest na tyle sprawnie skonstruowana, że ogląda się ją bezboleśnie. Bez problemu dojdziecie do końca sezonu. Tylko czy o to chodzi w konsumowaniu rozrywki? Większość z nas oczekuje czegoś wartościowszego. Nie mam problemu w prostą rozrywką, jeśli jest dobrze zrobiona.
Nocny agent pod tym względem wydaje się pójściem na łatwiznę.
Schematy thrillera konspiracyjnego objawiają się tu we wszystkim – w budowie historii, twistach, a zwłaszcza w postaciach. Trudno czasem wyjść ponad te stereotypy i poczuć, że na ekranie oglądamy prawdziwych ludzi. To dotyczy głównych bohaterów, polityków, a także kuriozalnego wątku zawodowych zabójców. Ten ostatni to sztandarowy przykład tego, że coś, co wydaje się fajne na papierze, na ekranie staje się fatalne. Kwestia uczłowieczania psychopatów to trend, który w popkulturze istnieje nie od dziś, ale tutaj podkreślenie relacji zabójców i ich ekscentryczności wydaje się tak diabelnie sztuczne, że aż trudno w to uwierzyć. Nie wiem, co twórcy chcieli osiągnąć. Wydaje mi się, że po prostu nie mieli ciekawej wizji, bo ten wątek zupełnie nie ma wyrazu. A to tylko udowadnia, że zły dobór reżyserów nie pozwala wykorzystać potencjału historii.
Nocny agent to netflixowy przeciętniak. Ani dobry, ani zły. Ogląda się go dobrze, bo zaciekawia i angażuje, ale to doskwierające uczucie po nim, że zmarnowaliśmy czas, jest jednak zbyt duże. Historia musi ostatecznie przynieść satysfakcję z seansu. A gdy dostajemy produkcję, w której wszystko jest rozpisane według gatunkowych schematów, to dochodzi do nas, że nie było warto.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h