Pojawienie się córki Założyciela daje doskonałą okazję do rozruszania dynamiki relacji Stephena z organizacją Ultra, a w szczególności z Jedekiahem i samym Założycielem. Chłopak znajduje się w centrum manipulacyjnej gry i tak naprawdę nie wie, komu może wierzyć. Możemy raczej śmiało założyć, że nie przywódcy organizacji, który - jak na charyzmatycznego łotra przystało - jest bezwzględny, rzeczowy i dąży do celu bez względu na cenę. Jedekiah to jednak wielka niewiadoma, bo mimo wszystko trudno powiedzieć, czy jego stosunek do Stephena ma w sobie jakąkolwiek nutkę szczerości. Czy więzy krwi mają dla niego jakiekolwiek znaczenie?
Córka Założyciela rzuca nowe światło na tę postać i działania organizacji. Nic odkrywczego, ale tym razem przedstawiono to bez przesadnego eksponowania oklepanego motywu i odpowiednio pobudzając ciekawość. Duża w tym zasługa uroczej Serindy Swan, której postać jest dwuznaczna, niezwykle potężna i do końca nie wiadomo, jaka jest jej rola w całej intrydze. Wiemy o eksperymentach, ale nie wyjawiono nam, jakie dokładnie plany ma Założyciel. Można raczej spokojnie powiedzieć, że nie kieruje nim ojcowskie uczucie. Wreszcie wątki The Tomorrow People pomimo obecnej sztampowości są przedstawiane w smacznej formie i z minimalną liczbą absurdów. Do tego nieźle rozbudowano mitologię nadludzkich mocy o dzieci zrodzone z dwojga Ludzi Jutra. W miarę wiarygodne i przekonujące.
[video-browser playlist="634897" suggest=""]
Dość typowym dla tego serialu zabiegiem jest cały konflikt Johna z Carą. Nudne, sztampowe wątki obyczajowe to coś, co pogrążało tę produkcję przez większość dotychczasowych odcinków, a teraz dokładnie podkreślono tę wadę. Jednocześnie efekt jest przynajmniej satysfakcjonujący, bo rozbicie grupy wzajemnej adoracji ma w sobie potencjał. John działający solo może okazać się kimś, na kogo ten serial czeka.
Stephen to nastolatek, więc naiwność jest naturalnie jedną z jego podstawowych cech. Szkoda jednak, że brak w tym elemencie pewnej równowagi, która usprawiedliwiałaby jego zachowanie. Fakt, że tak po prostu uwierzył na słowo przywódcy organizacji zła, jest naciąganym absurdem. Stephen nie miał najmniejszego powodu wierzyć, że Założyciel oszczędzi Astrid. To jednak doprowadza do zaskakującego cliffhangera. Od początku The Tomorrow People nie mogłem uwierzyć, że Sarę Clarke - znaną z ról twardych, wojowniczych kobiet - zatrudniono do roli kury domowej. Okazuje się, że twórcy też doskonale o tym wiedzą, dlatego końcówka pozostawia z nadzieją, iż serial pomimo niewykorzystywanego potencjału rozwinie się w odpowiednim kierunku.
The Tomorrow People w ostatnich dwóch odcinkach notuje skok jakości i dzięki temu w końcu dostarcza frajdy, jaką powinien był zapewniać od początku emisji.