Obce ciało zaczyna się od sceny, w której para zakochanych (Kasia i Angelo) jadą na rowerach. Przed nimi rozjazd - mogą zjechać na plażę albo pojechać dróżką w górę. Wybierają rowerową wspinaczkę. Kasia z trudem pedałuje, ale w końcu udaje im się dotrzeć na wzgórze. Zsiadają, kładą rowery na poboczu drogi i po długich schodach schodzą na plażę, zamiast znaleźć się tam kilka minut wcześniej, jadąc ścieżką wprost tam prowadzącą. I ta scena świetnie podsumowuje cały ten film. Jest po prostu bez sensu – logika zostaje tu złożona na ołtarzu wyższych wartości. I tak jest co chwila: już w następnej scenie Kasia pakuje się na balkonie, a potem idzie z zapiętą walizką do mieszkania i tak dalej, i tak dalej.

Krzysztof Zanussi stworzył dzieło filmowe, które rozwala system. System tworzenia logicznych opowieści i sensownych filmów. Cofamy się w tej opowieści o kilkaset lat rozwoju kultury. Jak przed wiekami - tu nie ma bohaterów, są alegorie. Każda z postaci prezentuje sobą jakąś postawę – jest naiwny przybysz, dobra, uczciwa dziewczyna, zła królowa, która jest równocześnie złą pasierbicą, jest nawet pies, który nie chce szynki z ręki złego człowieka. To przecież prawie jak w "Gwiezdnych Wojnach" - to nie postacie, to po prostu archetypy. Właśnie, mamy tu bowiem do czynienia z przypowieścią. Dialogi są naiwne i górnolotne, rzeczywistość potraktowana umownie – w wielkim mieście jest jeden wiadukt; gdy potrzeba, natychmiast pojawia się niezbędny rekwizyt – jak np. mały dywanik w kącie gabinetu.

[video-browser playlist="629549" suggest=""]

Zanussi nie do końca był pewien konwencji swego moralitetu, więc co kilkanaście minut wypuszcza się na teren kina gatunkowego: mamy tu sekwencje z kina grozy (morderstwo przez hipnozę), musicalu (acz, żeby było "wyrafinowaniej", pan śpiewa arię operową), erotyki sado-maso (niestety w wersji "od lat 12"), kina sztuk walki (sekwencja w więziennej celi), a nawet kina samochodowego – co prawda z tych na poziomie efektów wizualnych Eda Wooda, ale zawsze. Chodzi mi o ujęcie, w którym kamera nie nadąża za jadącym ekskluzywnym samochodem, zza kadru słychać brzdęk i potem kamera dogania samochód, który stoi rozbity (oczywiście już inny egzemplarz, bo tamtego szkoda).

To film tak zły, że zęby bolą. Chyba że oglądać go z dużym luzem, to wtedy boli brzuch. Ze śmiechu. I tak go właśnie polecam - jako świetny materiał do popularnych filmowych drinking games. Wiecie, o co chodzi? Gdy w filmie co chwila pojawia się jakiś charakterystyczny element (np. Chuck Norris kopie z półobrotu albo Jim Carrey robi głupią minę), należy wznieść kielichy, szklanice czy w czym tam macie coś do picia. W Obcym ciele można tak robić np. za każdym razem, gdy Agnieszka Grochowska roześmieje się w sposób nienaturalny albo gdy scena zawiera błędy formalne (np. prawie wypity drink znowu magicznie się uzupełni), albo gdy Weronika Rosati uśmiecha się znacząco (czytaj: lubieżnie). Jestem pewien, że mało kto przy tej grze dotrwa przytomny do końca seansu.

Czytaj również: J.K. Rowling najbardziej wpływowa w Hollywood

Kiedyś, nie przeczę, Krzysztof Zanussi kręcił filmy dobre i mądre. Dziś, idąc w ślady "Reicha" Władysława Pasikowskiego czy "Służb specjalnych" Patryka Vegi, nakręcił niezamierzoną autoparodię swych najlepszych dzieł.

Czujcie się ostrzeżeni i bawcie się równie dobrze jak ja.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj