Opisać fabułę filmu "Obce niebo" jest łatwo. Polscy emigranci w Szwecji borykają się z typowymi problemami ekonomicznymi i osobistymi, ale generalnie tworzą kochającą się rodzinę, którą spaja przede wszystkim córka, Ula. Jednakże na skutek jednego kłamstwa i kilku źle zinterpretowanych zdarzeń szwedzka opieka społeczna odbiera ją rodzicom i przekazuje rodzinie zastępczej. Dla Basi i Marka rozpoczyna się prawdziwy koszmar; nie rozumieją, co i dlaczego się dzieje, a także jak można wybrnąć z zaistniałej sytuacji. Film Dariusza Gajewskiego ma dość przewidywalny przebieg. To nie zarzut, bo nie o zaskoczenie w nim chodzi, a pokazanie dwóch aspektów: starcia jednostek z systemem (a szerzej uczuć z bezwzględną maszyną urzędniczą) oraz zaprezentowania ludzkich postaw w obliczu osobistych tragedii. Z obu tych ról "Obce niebo" wywiązuje się bardziej niż przyzwoicie, chociaż wyeksponowany jest pierwszy z tych problemów. Szczególnie dobrze wyszły sceny, w których Basia i Marek kontaktują się ze szwedzkimi urzędnikami: ci są pozbawieni emocji, postępujący jakby według podręcznika korporacyjnego i klepiący wciąż te same bezduszne formułki. [video-browser playlist="739132" suggest=""] Z drugiej strony fabuła filmu, a przede wszystkim kreacja postaci bazuje na popularnych stereotypach. Polscy emigranci ledwo wiążą koniec z końcem, mieszkają w dzielnicach biedy i obracają się głównie w gronie sobie podobnych. Szwedzi dla odmiany są bogaci, oderwani od rzeczywistości i żyją w niemal sterylnych warunkach. Praktycznie brak jest stadiów pośrednich, przeważają skrajności. Te i inne uproszczenia mają oczywiście na celu wyeksponowanie centralnego problemu i postawienie wyraźnej granicy między obiema stronami konfliktu, ale w życiu nie wszystko jest aż tak czarno-białe. Polsko-szwedzka produkcja (zachowano realizm i wiele dialogów prowadzonych jest po szwedzku lub angielsku) posiada całkiem niezłą obsadę aktorską, która dobrze wywiązuje się z powierzonych obowiązków. Na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim Bartłomiej Topa grający Marka, Ewa Fröling wcielająca się w bezwzględną urzędniczkę oraz debiutująca Barbara Kubiak w roli rezolutnej dziewczynki będącej źródłem wszystkich problemów. „Obce niebo” raczej nie wzrusza, nie wyciska też łez ukazaniem losu bohaterów. To nie ten typ historii, który budzi gwałtowne emocje u widza. Wbrew przeciwnie, uczucia narastają powoli, kolejne sceny dokładają następne cegiełki do rodzącego się niepokoju. Ten ostatni określić łatwo: to rodząca się obawa, że samemu można byłoby się znaleźć w takiej sytuacji; przerażenie, że tworzone przez ludzi przepisy mogą się stać tak bezduszne, a osoby je wykonujące - tak pozbawione empatii. Wrażenia tego nie zaciera oferowane przez twórców katharsis w nieco zbyt rozwleczonym zakończeniu. Foto: Robert Jaworski / materiały dystrybutora
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj