W Wiedniu ginie nielubiany przez opinię publiczną rosyjski polityk powiązany z handlem ludźmi. Zabójca działał błyskawicznie, nie zostawiając po sobie żadnych śladów. Jedynym świadkiem zdarzenia jest partnerka mężczyzny, która zostaje przetransportowana do Wielkiej Brytanii, gdzie ma przejść przesłuchanie. Za jej ochronę odpowiada Eve, agentka specjalizująca się w bezpieczeństwie gości dyplomatycznych. Okazuje się, że za śmierć rosyjskiego polityka i kilka innych odpowiada przebiegła zabójczyni, którą mocodawcy wysyłają do Londynu, aby dokończyła swoje zadanie. Zdecydowanie twórcy postanowili uwypuklić w pierwszym odcinku wątek związany z postacią Villanelle, co wyszło tylko na dobre tej produkcji. Jak na razie psychopatyczna płatna zabójczyni jest zdecydowanie ciekawszą bohaterką niż jej dbająca o sprawiedliwość rywalka. Oczywiście pierwszy epizod jak to zwykle bywa miał za zadanie ukazać główne postacie i zarysować najważniejszy wątek, jednak w tym momencie wydaje się, że zdecydowanie większy potencjał rozwojowy ma Villanelle grana przez świetną Jodie Comer. Aktorka doskonale niuansuje wszelkie przejawy psychopatii swojej bohaterki, przez co widz czasami czuje się zmylony jej zamiarami. Comer nie wywleka na wierzch wszystkich aspektów psychologicznych swojej bohaterki tylko zgrabnie je dozuje, by w odpowiednim momencie wybuchnąć z wielką siłą. Dodatkowo mimo całego mroku, który budowany jest wokół tej postaci w pewnym momencie zaczynamy ją, ku naszemu zdziwieniu lubić, co tylko potwierdza, że Comer świetnie wykonuje swoje aktorskie zadanie. Na zupełnie drugim biegunie umieściłbym potencjalnie główną bohaterkę tego serialu, czyli Eve, w którą wciela się Sandra Oh. Twórcy dają nam pewne tropy, co do tego, że jednak mimo zupełnie dwóch, przeciwnych stron barykady postać Oh oraz Villanelle mają ze sobą wiele wspólnego w tej psychologicznej kwestii. Jednak nagrodzona Złotym Globem aktorka nie wyciąga ze swej bohaterki połowy tego, co jej ekranowa przeciwniczka. Momentami Eve jest potwornie przewidywalną a nawet irytującą postacią, czego najlepszym przykładem jest cała pierwsza połowa odcinka. Eve podejmuje się zadania, które kompletnie jej nie wychodzi i tylko dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności wpada na trop. Postać Oh ma potencjał i w niektórych scenach pokazuje ten pazur, którego się spodziewamy, ale to za mało, jak na główną bohaterkę produkcji. Jednak jak pokazał finał epizodu, jej wątek zostanie popchnięty na ciekawe tory, więc liczę na szybką poprawę. Intryga zarysowana przez twórców w pierwszym odcinku nie jest może bardzo oryginalna, ale scenarzyści zaprezentowali ciekawe podejście do tematu i nakreślili nam spory potencjał drzemiący w tej historii. Element pojedynku przebiegłej zabójczyni z utalentowaną, jednak zmęczoną pracą biurową agentką zapowiada się dobrze i może przynieść bardzo interesującą opowieść. Do tego dodajmy intrygujące zaplecze wątku Villanelle, czyli jej tajemniczych mocodawców, a możemy dostać pełną napięcia rasową historię szpiegowską. Dziwnym aspektem tego odcinka dla mnie jak dla Polaka był wątek z tłumaczeniem polskiego slangu, który dla widzów w naszym kraju jest bardzo prosty, a w tym wypadku przez pół odcinka agenci MI5 i MI6 nie mogli odszyfrować prostego tłumaczenia. To trochę popsuło ogólny odbiór epizodu. Pierwszy odcinek Killing Eve zapowiada niezłą intrygę i ukazał bardzo ciekawą postać antagonistki. Epizod nie ustrzegł się błędów między innymi w wątku głównej bohaterki, jednak daję temu serialowi szansę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj