Jeśli polski dystrybutor zachęca nas do pójścia na dany film, twierdząc że to polska wersja Uprowadzonej, to z góry możemy spodziewać się rozczarowania. Czy słusznie?
Debiutancki film
Beata Dzianowicz był zapowiadany jako kino sensacyjne. Jest to opowieść o policjantce Juście (
Ewa Kaim), która podczas akcji służb mundurowych nieumyślnie doprowadza do ucieczki mordercy o pseudonimie „Bacia” (
Dariusz Chojnacki). Z niewyjaśnionych przyczyn zabija on prawie wszystkich żołnierzy, z którymi służył w Afganistanie. Do zlikwidowania zostaje mu ostatni z członków grupy, Grzegorz (
Piotr Stramowski), który zgadza się zostać świadkiem koronnym i po otrzymaniu nowej tożsamości znika bez śladu. „Bacia”, by zdobyć informacje o tym, gdzie ukrywa się ten żołnierz porywa córkę Justy. Policjantka zaczyna nierówną walkę z czasem, by ocalić dziewczynkę.
Zamiarem Dzianowicz nie było chyba stworzenie kina sensacyjnego, a raczej dramatu. Świadczy o tym mała liczba scen akcji. W filmie przeważają dywagacje bohaterów na tematy moralne. Więcej się tu mówi niż biega i strzela. Osoby, które spodziewają się tempa rodem z filmów Pasikowskiego czy Vegi wyjdą z kina niepocieszeni, a nawet oszukani przez hasła znajdujące się na plakacie, że jest to polska wersja
Taken.
Odnajdę cię oprócz wątku z porwaną córką nie ma nic wspólnego z hitem z Liamem Neesonem. Całości bliżej raczej do takich produkcji telewizyjnych jak
W-11 czy
Detektywi.
Scenariusz jest pełen idiotycznych rozwiązań i niezrozumiałych decyzji bohaterów. Trudno pojąć, dlaczego film nie zakończył się już w 5 minucie, gdy postać grana przez Stramowskiego mogła zdjąć mordercę już w pierwszej scenie. Widać, że Dzianowicz, która jest również autorką scenariusza nie sili się na skomplikowaną i pełną zwrotów akcji opowieść. Zamiast zaskakiwać widza nieoczekiwanymi wydarzeniami, stawia na przewidywalność. Wprowadza wiele wątków i bohaterów, którzy znikają tak szybko jak się pojawiają, nie mając żadnego wpływu na fabułę. Gdyby ich nie było, historia potoczyłaby się tak samo. Najlepszym przykładem jest były mąż Justy. Jak rozumiem ma on spowodować, że będziemy współczuć policjantce, ale efekt jest odwrotny od zamierzonego. To jemu współczujemy. Może i facet jest świnią, jednak szykany, jakich się względem niego dopuściła bohaterka są niewybaczalne.
Pod względem aktorskim
Odnajdę cię również nie zachwyca. Piotr Stramowski gra alternatywną wersję Majamiego. Mówi z taką samą manierą jak w
Pitbull. Nowe porządki, jakby nie miał pomysłu, jak jeszcze można zagrać twardziela.
„Michał jako szef oddziału policji też nie zachwyca, choć jest najjaśniejszym punktem tej produkcji. Stara się być zarówno zabawny jak i poważny, co mu miejscami nieźle wychodzi. Podobnie jest zresztą z Ewą Kaim, która jest dobrą aktorką, ale przegrała tutaj ze słabym scenariuszem. Zbyt często jej bohaterka miota się bez sensu, przez co irytuje widza. Za dużo gada, za mało działa. W filmie z innego gatunku może by to wystarczyło, jednak w kinie sensacyjnym oczekujemy więcej akcji. Trudno mi nawet powiedzieć, czy Kaim nadaje się do takiego kina. Bazując na tej produkcji powiedziałbym raczej, że nie.
Ludzie, którzy mówią, że najsłabsze kino akcji w Polsce robi
Patryk Vega powinni się przejść na debiut Beaty Dzianowicz. Wtedy może docenią pracę tego, mocno wyśmiewanego przez środowisko, reżysera. Brak w tym filmie realizmu i wywołania jakichkolwiek emocji wśród widzów. My nawet nie kibicujemy policji, by odnalazła zaginioną dziewczynkę. Jej los jest nam obojętny, a jeśli film sensacyjny nie powoduje, że przynajmniej przez chwilę siedzimy na brzegu fotela, to znaczy, że coś poszło nie tak.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h