Ocean na końcu drogi to magiczna baśń dla dorosłych. Opowiada historię dojrzałego mężczyzny, który wraca wspomnieniami do wydarzeń z dzieciństwa. Gdy był małym chłopcem, lokator mieszkający w jego domu popełnił samobójstwo i tym samym uwolnił siły zła, które na zawsze powinny zostać uśpione. Nasz narrator został wplątany w niebezpieczną historię i musiał mierzyć się ze światem, o którego istnieniu nawet nie miał pojęcia. Nie był jednak sam - z pomocą przyszły trzy kobiety mieszkające w Domu Na Końcu Drogi. Lettie, jej matka i babka nie tylko uratowały życie małemu chłopcu, ale w dużym stopniu ukształtowały całe jego późniejsze życie. Chłopiec bowiem dorósł, ale zawsze powracał nad Ocean. Po to, by znów zapomnieć.

Gaiman czytelnikowi niczego nie ułatwia. Przeprowadza go przez swoją historię krętymi drogami, wielokrotnie myląc tropy. Nic w tej powieści nie jest oczywiste, nic nie jest jasne, nic nie zostało nazwane. Nie ma też zamkniętego zakończenia, a na sam koniec pytań jest więcej, niż było ich na początku. To jednak magia tej opowieści - czytelnik dopisuje jej znaczenie, on wybiera to, co chciałby zatrzymać w sobie na dłużej. Wybór jest ogromny, bo cała historia naszpikowana została treściami ważnymi i prawdziwie głębokimi, ale podanymi w sposób surowy, bez opakowania. Każdy element trzeba oswoić samemu, bo tylko w taki sposób może naprawdę trafić w odpowiednie tony czytającego.

Ocean na końcu drogi to nie jest książka prosta, lekka i przyjemna; nie jest to też książka dla każdego. Charakterystyczny sposób prowadzenia narracji stwarza pozory chaotyczności, a absurdalność fabularnych rozwiązań może niejednego przytłoczyć. To powieść, którą czyta się długo i wolno, którą należy smakować. Tylko w małych kęsach może spełnić swoje zadanie. Ponieważ dręczy, męczy i uwiera, bardzo szybko i bardzo łatwo można ją odłożyć i z niej zrezygnować, ale to strata, którą trudno nadrobić. Rzadko ma się okazję obcować z takim pięknem ukrytym w słowach, rzadko można odkrywać literaturę w tak subtelny sposób. I nikt nie pisze tak, jak Neil Gaiman. Nie jest to autor, z którego należy rezygnować.

Rozmyślając nad Oceanem na końcu drogi doszłam do wniosku, że do tej pozycji trzeba dojrzeć, a może stać się tak, że nigdy nie będzie się gotowym, by wziąć wszystko, co oferuje. Nie jest to bowiem baśń dla dzieci, ze słodkim zakończeniem i ładnym morałem, który wszystko tłumaczy. To, co robi Gaiman, jest znacznie bardziej skomplikowane - w tej niedużej książce zamyka najstraszniejsze obawy i lęki, wszystkie potwory - i przewrotnie pyta, czy ma się odwagę z nimi zmierzyć. Większość ucieknie z krzykiem, i wcale nie należy się temu dziwić. Wejść głębiej w prozę Gaimana to narazić się na ten szczególny ból, który mogą zadać tylko słowa. Może kiedyś do Oceanu na końcu drogi wrócę, ale najpierw muszę okiełznać własny strach - dorosłam i dopiero teraz boję się potworów. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj