Okręt (Das Boot) to miniserial wojenny produkcji europejskiej inspirowany książkami Lothara-Günthera Buchheima spopularyzowanymi przez film Wolfganga Petersena z lat 80. Czy warto obejrzeć? Sprawdzam pierwsze odcinki.
Das Boot nie jest remakiem ani sequelem filmu
Das Boot z 1981 roku. Teoretycznie można go traktować jako kontynuację, ale fabularnie obie historie nie mają ze sobą żadnego związku. Nawet pomimo faktu oparcia na tym samym pierwowzorze literackim. Ta świadomość jest dość istotna, bo miniserial pod wieloma względami pokazuje, że jest zupełnie inną opowieścią i takowe porównania nie mają zbytnio sensu. Wiemy przecież, że w takim zestawieniu wszystko będzie blednąć przy tak znakomitym filmie, jaki stworzył Wolfang Petersen.
Fabuła miniserialu
Okręt podzielona jest na dwa równorzędne wątki. Pierwszy skupia się na załodze niemieckiego okrętu podwodnego dowodzonego przez niedoświadczonego kapitana. Drugi natomiast rozgrywać we francuskim mieście i skupia się na konflikcie okupantów z francuskim ruchem oporu. Oba wątki są zarysowane na tyle ciekawie, że wiemy, czego się spodziewać po tych opowieściach i do czego mniej więcej mają prowadzić. Nie oznacza to fabularnej przewidywalności, czy jakichś oczywistości, ale raczej zasygnalizowanie określonych podziałów pomiędzy bohaterami, ich ról oraz znaczenia będącego w stanie zaintrygować widza. Kilka postaci wyrasta na ważniejszych graczy i wiemy, komu dokładnie można kibicować. Taki podział na dwie narracje ma spory potencjał, który w pierwszych odcinkach ma nieźle budowany fundament, a w kolejnych, gdy fabularnie będą one bardziej połączone, może to procentować. Nazwałbym to zaletą, bo jednak pozwala to na większą różnorodność w tworzeniu ekranowej rozrywki. Choć przygody załogi łodzi podwodnej są ciekawe, dzięki temu całość staje się bardziej intrygująca.
Pierwsze dwa odcinki to wstęp dość typowy dla formatu miniserialu, który często można traktować po prostu jako dłuższy film. Bardziej niż zwykle seriale czy seriale limitowane. Twórcy poświęcają więc dużo czasu na przedstawienie postaci, których losy będziemy śledzić w trakcie wszystkich odcinków. Plusem jest to, że mamy tutaj osoby z różnych klas społecznych. Na przykład z jednej strony jest dowódca łodzi podwodnej z elity, a z drugiej strony poszczególni członkowie wykonujący mrówczą pracę. Najlepiej w tym wszystkim wypada Simone Strasser, która jest wewnętrznie skonfliktowana, ponieważ jest Niemką urodzoną we Francji, więc z tego powodu nie czuje dobrze w żadnym miejscu. Albo jest za mało niemiecka, albo za bardzo francuska. Wplątanie tej bohaterki w intrygę na lądzie jest historią najciekawszą, bo obserwujemy losy zwyczajnej kobiety, która nie chciała mieć z tym nic wspólnego. W tym są właśnie emocje, napięcie i dostrzegalny ciągły strach, że nic pójdzie tak, jak trzeba.
Trudno mi powiedzieć coś dobrego o reszcie postaci, bo nie czuję po dwóch odcinkach jakiejś emocjonalnej więzi czy zainteresowania (za wyjątkiem postaci Lizzy Caplan, która zdecydowanie ma coś w sobie). Niby wszystko jest poprawnie, nawet ten młody kapitan jest skonstruowany zgodnie z tym, jaki powinien być, ale na razie wciąż jest tego za mało pod względem emocjonalnym, abyśmy mogli stwierdzić, że jest to protagonista, którego los nie jest nam obojętny. W wątku łodzi podwodnej czuć, że twórcy dają sobie czas na przedstawienie bohaterów i poznanie ich na tyle dobrze, by to wszystko wpływało na lepszy odbiór historii. Nie wszystko jest jednoznaczne w tych postaciach. Widać w tym tworzenie ludzi, którzy mają problemy, ambicje i osobowość, czyli coś, co na tym etapie jest zasygnalizowanym potencjałem do wykorzystania. Są więc naziści ślepo wierzący w ideologię i tacy, którzy czują, że muszą wykonać rozkaz, bo inaczej zostaną rozstrzelani. Na razie jednak brakuje mi w wątku łodzi podwodnej jakiejś ciekawej postaci, która wyróżniałaby się czymś istotnym i wyjątkowym.
Budżet miniserialu wynosi ponad 30 mln dolarów. Wizualnie prezentuje się on dobrze i czuć robotę na poziomie. Kostiumy, scenografie czy efekty specjalne w wielu momentach sprawdzają się prawidłowo. Problem mam z jednym starciem łodzi podwodnej, którym serial się zaczyna. Chodzi o przesadną chaotyczność i brak pazura w tym wszystkim. Tak, jakby ten budżet albo nie wystarczył na efekty specjalne gwarantujące widowisko, albo po prostu przeznaczono je na późniejsze odcinki. Trochę to razi, bo to powinno budować klimat i kierunek na dalsze odcinki, a wychodzi przeciętnie. Jednocześnie jednak pod względem ukazania chaosu i paniki załogi łodzi podwodnej wygląda to zaskakująco dobrze i mocno. Takie krótkie wstawki, które pokazują przerażenie, emocje czy wybór śmierci szybszej niż utonięcie to rzecz, która ratuje ten wstęp. Na razie ten aspekt produkcji wychodzi nierówno. Nie jest to spoiler, bo znaczenia fabularnego nie ma to żadnego.
Okręt zaczyna się nieźle i ze zdecydowanym potencjałem na więcej. Miniserial wygląda dobrze, ma ciekawą obsadę (tak w ogóle w serialu mówią po niemiecku, francusku i angielsku) i historię zbudowaną wokół czegoś, co może zagwarantować świetną rozrywkę. Na razie jestem zaciekawiony i chcę wiedzieć, co wydarzy się dalej. Zostałem pozytywnie zaskoczony i liczę na więcej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h