Zero kampanii, zero fabuły, tylko minigry
Gra, która na Zachodzie zadebiutowała pod koniec czerwca, to nic innego, jak tylko zlepek kilkunastu konkurencji olimpijskich, w których możemy, a wręcz musimy wystartować, by sięgnąć po upragnione medale. Każda z dyscyplin to minigry, w których jedynym celem jest szybkie naciskanie przycisków przez kilka rund, aż wreszcie uda nam się dostać do tej finałowej, gdzie sięgniemy (lub też nie) po złoto. Nie ma w tym żadnej strategii, większej filozofii, głębi, niczego konkretnego. Musimy po prostu naciskać błyskawicznie przyciski, czasami z drobnym urozmaiceniem w postaci konieczności wciśnięcia lub puszczenia innego przycisku. Nie jest to trudne, ale wymaga pewnego opanowania, które przychodzi z czasem - po tym bez większych problemów będziecie w stanie pobijać kolejne olimpijskie rekordy. Tytuł szybko się nudzi, ale doskonale sprawdza się w sytuacjach, gdy chcemy rozerwać się przy głupkowatej produkcji, która nie wymaga od nas zbyt wiele. To chyba dobrze, bo gry mają bawić – a ta bawi i cieszy, nie tylko młodszych graczy, ale również i tych dorosłych. Niestety wiele z konkurencji potraktowanych zostało po macoszemu. Jazda BMX zapowiadała się fajnie, ale zainteresowanie nią szybko zmalało, gdy okazało się, że zawody rozgrywamy tylko na jednym torze. Widać, że nie zostało to należycie przemyślane, bo przecież chodzi o żywotność tytułu, a tutaj widzę poważny problem rzutujący na przyszłość gry. Mario & Sonic at the Olympic Games Tokyo 2020 boryka się z tym samym problemem, ale ma więcej wydarzeń i zdecydowanie lepszych bohaterów. Tutaj nawet nie zmierzymy się z gwiazdami lekkiej atletyki. Po prostu na Olimpiadzie ich nie ma, no chyba że zdecydujemy się na trening, tam już pojawiają się olimpijczycy, których znamy z prawdziwego życia. Dlaczego nie ma ich w zawodach? Decyzja niezrozumiała.Sonic szybki jak błyskawica? Nie
Gra oferuje dziesiątki możliwości personalizacji wizualnej naszych sportowców. Możemy wybrać grubego, chudego, niskiego, wysokiego itp. Nawet możemy wybrać astronautę czy Sonica, na którego pewnie wielu z Was się rzuci, ale to tylko kosmetyka. Nic poza tym. Zmiany te nie mają żadnego wpływu na osiągany przez Was wynik na mecie. Tutaj liczy się tylko kunszt prawidłowego mashowania przycisków. Tak więc nie wybierajcie sobie stroju, ponieważ uważacie, że ten przyniesie Wam jakieś profity. Wybierze taki, który Wam się najbardziej podoba, albo taki w którym chcielibyście pokazać się przed znajomymi online. W trakcie tworzenia swojej postaci zwróćcie uwagę na wskaźniki definiujące jej umiejętności. Wskaźniki są trzy i każdy z nich można podnieść na wyższy poziom. Jest to umowne, bo zdobywając walutę w grze, można w dowolnym momencie sobie zmienić ten poziom pod daną dyscyplinę sportu, a więc w pewien sposób można wpływać na finalny rezultat. Graficznie tytuł wygląda tak, jak wygląda. Nie czaruje oprawą wizualną nawet na PS5. Jest ona bajkowa i utrzymana w tonie całej produkcji, a więc z przymrużeniem oka. Technicznie tytuł sprawdzałem na PlayStation 4 oraz PS5. Na tej pierwszej z konsol Sony niestety boli czas ładowania gry. Wyobraźcie sobie, że bieg na 100 m ładuje się dłużej, niż trwają same zawody. To odbiera chęć do zabawy. Nuda i ekrany ładowania gry stanowią gwóźdź do trumny tego tytułu. Ratunkiem jest rozgrywka online, bo możemy wspólnie ze znajomymi zabawić się w kilka konkurencji, pośmiać się przy tym i ponabijać ze swoich wymyślnych awatarów. Tylko ilu Waszych znajomych ma Olympic Games Tokyo 2020... No właśnie.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj