One Piece Film: Red jest piętnastym filmem anime zaliczającym się do uwielbianej na całym świecie pirackiej franczyzy. Czy nietypowa historia „córki Shanksa” podbije serca fanów?
Wydarzenia w One Piece Film: Red rozgrywają się na wyspie Elegia, gdzie odbywa się koncert kochanej przez cały świat piosenkarki o imieniu Uta. Oprócz załogi Słomkowego Kapelusza występowi tej utalentowanej dziewczyny przyglądają się inni piraci, Marynarka oraz Globalny Rząd. Okazuje się, że Uta jest „córką Shanksa”. Ma ukryty cel, który chce osiągnąć za sprawą swojego niezwykłego śpiewu.
Warto na samym wstępie odnotować to, że mamy do czynienia z musicalem. W One Piece Film: Red co kilka minut widzowie mogą przysłuchiwać się różnorodnym piosenkom w ramach występu bohaterki lub też dynamicznych walk. Postaci z dużym powodzeniem podkłada głos Kaori Nazuka, ale utwory wykonuje wielka japońska gwiazda ostatnich miesięcy – Ado. Trzeba przyznać, że te popowo-rockowe kompozycje wpadają w ucho, a artystka prezentuje kawał świetnego wokalu. Do tego odnajduje się znakomicie w balladach, dzięki czemu niektóre smutniejsze wydarzenia potrafią chwycić za serce.
Ta musicalowa forma filmu powoduje to, że historia jest rwana, a piosenki wybijają z rytmu. Przechodzimy z jednego teledysku do drugiego. Pojawia się coraz więcej bohaterów znanych z mangi Eiichirō Ody, którzy znaleźli się w filmie chyba tylko dla celów marketingowych i fanserwisu. Momentami ten nawał postaci jest przytłaczający, ale raczej odbiera się ich pozytywnie – jak Coby'ego czy Bartolomeo. One Piece Film: Red nie jest kanoniczny, ale odczuwalny jest brak powiązania z oryginalną fabułą. Przynajmniej całkiem logicznie wyjaśniono tajemnicę rodzicielstwa Shanksa, a także to, skąd Luffy zna Utę.
Przez to, że położono duży nacisk na muzyczną stronę filmu, na pierwszy plan wysuwa się właśnie Uta. Nawet Luffy ustępuje jej nieco pola, nie wspominając o reszcie Słomkowych, którzy są właściwie niewidoczni poza króciutkimi chwilami, gdzie mogą zaprezentować swoje pojedyncze, efektowne ataki. Ta antybohaterka w One Piece Film: Red ma wymyślną moc, jak na ten świat, która sprawia, że postacie muszą się zjednoczyć, aby ją powstrzymać. Dzięki temu tempo akcji wzrasta, ponieważ następuje walka z czasem, a do tego stawka jest naprawdę wysoka. W rezultacie finałowe starcie emocjonuje, choć trzeba się na nie naczekać. A zostało fantastycznie i bardzo pomysłowo zanimowane. Ta feeria barw robi wrażenie.
One Piece Film: Red to dobra produkcja, która dużo obiecuje przed seansem, ale niekoniecznie zaspokaja apetyty fanów. Najbardziej enigmatyczna postać One Piece, jaką jest Shanks, stanowi wabik na widzów, którzy oczekują, że poznają go nieco lepiej lub zobaczą jakiś spektakularny atak, który wejdzie do kanonu. Tak się nie dzieje. Z drugiej strony fani mangi dostrzegą w filmie kilka zaskakujących szczegółów, które jeszcze nie pojawiły się w serialu anime lub zostały potwierdzone przez twórcę. Stanowią one raczej zwykłą ciekawostkę. Na koniec pojawia się miła, ale nieznacząca scena po napisach.
W produkcji nie brakuje humoru charakterystycznego dla tego dzieła, a także paru widowiskowych scen. Animacja stoi na przyzwoitym poziomie. Podczas piosenek chętnie korzystano z efektów komputerowych, aby taneczne ruchy Uty wyglądały bardziej płynnie i naturalnie. Rezultat takiej mieszanki bywa raz lepszy, a raz gorszy – w zależności od piosenki. To kinówka, więc pozostaje lekki niedosyt. One Piece Film: Red spodoba się na pewno tym, którzy lubią musicale, ale niekoniecznie pokochają ją widzowie szukający wielkich emocji i porywającej historii z załogą Słomkowego Kapelusza. Mimo pewnych mankamentów produkcja dostarcza dobrej rozrywki, choć można było się spodziewać po niej nieco więcej.