Motyw opętania od zawsze był popularnym tematem, nie tylko w serialach, lecz również w licznych pełnometrażowych obrazach. Najlepszym przykładem uwzględniania demonów i egzorcyzmów w serialowej fabule jest niewątpliwie Supernatural. Podobne wątki można odnaleźć także w American Horror Story: Asylum czy starym, dobrym "Czynniku PSI". Popularność mrocznego obyczaju kościelnego bynajmniej nie odnotowuje tendencji spadkowej, a tym razem swą parafrazę odnajduje w nowym odcinku Jeźdźca bez głowy. Groźny demon nie uderza bezpośrednio w Abbie, jak można by wnioskować z ostatnich gróźb rzucanych przez Molocha. Gra toczy się o zgoła inną stawkę aniżeli dusza Świadka, lecz z psychologicznego punktu widzenia każde działanie przedstawicieli Zła odbija się szerokim echem na reprezentantach strony Dobra. Wniosek? Należy spodziewać się dużo emocji i łez.
W jedenastym odcinku pierwszego sezonu poznajemy kolejnego sługę Molocha - postać dosyć istotną dla przebiegu Apokalipsy. Mowa tu o Ancitifie, demonie, który ma poprowadzić legiony Złego w wojnie z siłami Boga. Rzekomy bies zdecydowanie awansował w oczach Lena Wisemana. Dosyć problematycznym zadaniem jest odnalezienie o nim jakichkolwiek informacji. Zdawać by się mogło, iż jedyny ślad po sobie pozostawił w 1647 roku we francuskiej miejscowości Louviers, gdy opętał jedną z zakonnic. W oparciu o tę skąpą informację w serialu nadano mu przerażający wygląd i jeszcze straszniejszą osobowość, na dodatek całkiem ciekawe zaplecze biograficzne związane z siostrą Abbie – Jenny. Jeszcze raz Sleepy Hollow może pochwalić się znakomitymi charakteryzatorami. Zewnętrzna aparycja demona przyprawia o gęsią skórkę, szczególnie jeśli dodać do tego szybkie ruchy, charakterystyczne dla popkulturowych wyobrażeń opętanych osób. Ancitif posiada jeszcze jedną, bardzo przydatną cechę – mobilność. Jest w stanie przemieszczać się między ciałami wielu osób, co stawia pod ściągną podejrzeń każdego bohatera i statystę. Niegodziwości diabła nie umyka nawet niepełnosprawna córka porucznika Williamsa, a finałowa walka odcinka rozgrywa się zarówno o jej duszę, jak i o Biblię Washingtona, której istotność jest w szczególności podkreślona na tym etapie przygód bohaterów.
[video-browser playlist="634669" suggest=""]
Twórcy postanowili podrażnić się z fanami serii. Często poruszany na forach temat stałości ubioru głównego bohatera tym razem został zawarty w samym odcinku. Tak, ta chwila nadeszła - w pełnej okazałości możemy podziwiać XVIII-wiecznego Ichaboda Crane’a we współczesnym stroju (na widok czarnej koszuli wiele pań uśmiechnie się pod nosem). Niestety, tym niespotykanym widokiem możemy cieszyć się dosłownie chwilę, ponieważ, jak oznajmia sam zainteresowany, "jednym ze zwiastunów Apokalipsy są z pewnością spodnie-rurki". Powraca więc do swojego sprawdzonego image’u, a widzom pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce odkryje uroki pralni chemicznej.
Powrót po przerwie można uznać za bardzo udany. Odcinek jest zgrabnie wyreżyserowany, a motyw opętania i egzorcyzmów - umiejętnie wykorzystany. Scenarzyści serialu dowodzą, że w tym medium Winchesterowie nie posiadają monopolu na wypędzanie demonów. Po wielu chaotycznych wątkach z wcześniejszych epizodów postać Ancitifa przybliża nas do wybuchowego finału. Wydawać by się mogło, że Crane’a i Abbie od Końca Świata dzieli jedynie rozwiązanie zagadki tajemniczej daty pojawiającej się w ostatniej scenie. Czy dwuodcinkowy finał sezonu otworzy bramy piekieł? A może jeszcze jest dla nas nadzieja?