Opowieść wigilijną zna chyba każdy – jeżeli nie z oryginalnej lektury, to z jednej z licznych adaptacji; jeżeli zaś nie z ekranu, to przynajmniej ze słyszenia. Ta piękna, uniwersalna opowieść naszpikowana jest morałami i trafia zarówno do dzieci, jak i do dorosłych - to tutaj sknerusa Ebenezera Scrooge’a nawiedzają trzy Duchy, z których każdy ma za zadanie otworzyć mu oczy nie tylko na magię świąt, ale na szeroko rozumiane dobro. W świetle ponadczasowej popularności Opowieści, uzasadnione wydaje się pytanie: czy w kontekście filmowo-serialowym z tego tematu da się wycisnąć coś więcej? W końcu oglądanie tego samego po raz wtóry chyba dla nikogo nie byłoby przyjemnością. Jak dowodzi nowy miniserial pod tym samym tytułem, da się - na światło dzienne można jeszcze wyciągnąć mroki, z którymi ta krótka historia świąteczna przyjmuje zupełnie nowe oblicze. Trzyodcinkowa (i trzygodzinna tym samym) propozycja FX i BBC to uczta dla oka i ucha – akcję osadzono w ponurych realiach XIX wieku, którym emanuje każdy centymetr świata przedstawionego. Na własnej skórze niemalże odczuwamy chłód, jaki panuje na ulicach i w ciemnych, nieprzyjaznych wnętrzach domostw, na co wpływ ma lodowate niebieskie światło w poszczególnych ujęciach. Twórcy postawili na ilustrowanie nowej Opowieści minimalistyczną ścieżką dźwiękową – tak naprawdę przez cały czas trwania produkcji dominuje tu tylko jeden motyw muzyczny, który szybko przykuwa uwagę. Ponadto, oczywiście, wraz z głównym bohaterem odbieramy całą serię natrętnych dźwięków życia codziennego, tych, które tak bardzo dają mu w kość. W klimat Opowieści wprowadzają nas już pierwsze minuty pierwszego odcinka – całość zbudowana jest bardzo realistycznie, dzięki czemu z miejsca możemy dać się porwać. Realizacja jednak jest tylko wisienką na torcie, bowiem głębiej kryje się znacznie więcej. Z fabularnego punktu widzenia mamy tu do czynienia z dokładnie tą samą historią – twórcy nie starają się na siłę wymyślać czegoś oryginalnego czy bawić się gatunkami. To wciąż ta sama opowieść, mocno osadzona w realiach surowego XIX wieku; to wciąż Duchy Przeszłych, Teraźniejszych i Przyszłych świąt Bożego Narodzenia, które nawiedzają głównego bohatera przez trzy kolejne dni o północy. Tym razem jednak zdecydowano się na zgłębienie historii samego Ebenezera Scrooge’a, który – wydawać by się mogło – w dotychczasowych adaptacjach przedstawiany był nam jako człowiek do szpiku kości zgorzkniały, cyniczny i skąpy i którego styl bycia musieliśmy po prostu przyjąć za fakt. W nowym miniserialu znacznie większą wagę przywiązujemy do jego doświadczeń i do analizowania jego czynów, a tym samym – widzimy go w zupełnie innym wydaniu, a to warunkuje całą historię. Zdecydowana część trzyodcinkowej produkcji poświęcona jest zatem przeszłości Scrooge’a. Można tu zauważyć pewnego rodzaju dysproporcję między czasem ekranowym trzech Duchów – charyzmatyczny duch Przeszłych Świąt (w tej roli świetny Andy Serkis) ma dla siebie półtora odcinka, podczas gdy dwa kolejne widma muszą podzielić między siebie ledwie 25 minut. Wszystko to jednak ma ręce i nogi i po seansie wydaje się w pełni uzasadnione – gdyby nie taki nacisk twórców na to, by uwypuklić minioną część życia Scrooge’a, prawdopodobnie nie wynieślibyśmy z serialu tak wiele nowych obserwacji. To właśnie zgłębienie przeszłości pozwala na rzucenie nowego światła na tę postać, na pokazanie jego lęków, traum i strasznych czynów, jakich nasz Ebenezer swego czasu się dopuścił. Nie przypominam sobie, bym podczas którejkolwiek poprzedniej adaptacji żywiła wobec tej postaci tak silne emocje – tutaj nasz bohater wzbudza odrazę, ale też i współczucie, wywołując w nas przede wszystkim wrażenie niezwykłej autentyczności. Guy Pearce kreuje na ekranie człowieka z krwi i kości – nie tylko stereotypowego skąpca z kart oryginalnej książki, ale także boleśnie doświadczonego przez życie mężczyznę niezdolnego do miłości, który rani innych i samego siebie. Trzy godzinne odcinki to bardzo silny ładunek emocjonalny – przygotujcie się na przygnębienie, poruszenie, odrobinę strachu i niedowierzanie. Wszystko to w pełnym skupieniu – umiejętności trzymania widza w garści temu serialowi odmówić nie można. W porównaniu do innych adaptacji Opowieści wigilijnej, tutaj jest zdecydowanie mroczniej i dojrzalej - w znanych motywach świątecznej opowiastki przemycono analizę psychologiczną głównego bohatera, próbę rozliczenia go z przeszłością i zrobienia rachunku sumienia. Tutaj opowiada się nam o życiu we wszystkich jego odcieniach – włącznie z tymi najciemniejszymi. Mamy przemoc, śmierć, wyzysk, molestowanie seksualne, pedofilię czy ludzką desperację – i choć może się wydawać, że to za dużo na trzy godziny świątecznego miniserialu, produkcja dzielnie dźwiga ten ciężar. Wszystkie trudne wątki zaserwowano nam z dużą klasą – twórcy pozostawiają szereg niedopowiedzeń, unikając nazywania rzeczy po imieniu i zostawiają to, co najbardziej gorzkie, do samodzielnego przełknięcia widzowi. Wiele scen jest bardzo symbolicznych – wystarczy dłoń położona nie tam, gdzie trzeba, albo podejrzany uśmiech starszego mężczyzny i od razu czujemy, z jaką smutną rzeczywistością mamy tutaj do czynienia. To w tym serialu naprawdę mi się podoba – gdy już pojawiają się aluzje, że prawda będzie bardzo bolesna, jako widzowie podskórnie przygotowujemy się na cios w postaci dosłownej sceny przemocy. Tymczasem ten cios nigdy nie następuje, a twórcy, zamiast podać nam wszystko dosłownie bądź obrazowo, decydują się na rozwiązanie danej sceny cieniem, muzyką lub po prostu małym szczęśliwym zwrotem akcji, który w danym momencie jest tak bardzo potrzebny. To pozwala na niezatracenie się w tym przygnębiającym i przerażającym świecie i pozostawia w nas iskierkę nadziei. Przez cały czas trwania produkcji współodczuwałam z wszystkimi postaciami ze świata przedstawionego i za to naprawdę chylę czoła przed całą ekipą – podczas seansu można doświadczyć niezwykłych emocji, a całość naprawdę porusza. Miniserial FX i BBC to Opowieść wigilijna tylko dla dorosłych – i nie mam tu na myśli erotyzmu, a wspomniany już duży ciężar emocjonalny, wynikający z bardzo trudnych tematów, którymi twórcy operują. Nie jest to produkcja, którą można obejrzeć wspólnie z dziećmi, lecz nie sądzę, by przez to była niepełnowartościowa – bo czyż nie cennym jest zapoznanie się z tą doskonale nam znaną Opowieścią z punktu widzenia dorosłego? To już nie świąteczna bajka, o której można pisać rozprawki w szkole podstawowej, a raczej dramat z krwi i kości, wzniesiony znakomitymi kreacjami aktorskimi, bogatą scenografią i przejmującą muzyką; taki, który – mimo znanego już zakończenia – wcale nie pozostawia po seansie jednoznacznego happy endu, a raczej otwartą furtkę do ogólnej refleksji nad kondycją świata. Mówiło się o tym, że będzie to mroczniejsza odsłona znanej historii i rzeczywiście, dokładnie to otrzymujemy na ekranie. Jeżeli jednak liczyliście na potwory, zjawy czy wyjątkowo upiorne oblicza Duchów, ostrzegam, że nie w tym rzecz - tutaj największy i najczarniejszy mrok tkwi w samym człowieku. Mocne 8/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj