Marzena Rogalska powraca ze zbiorem opowieści powiązanych z trylogią o Agacie Donimirskiej oraz czteroksięgiem o Karli Linde. Każda historia dzieje się 24 grudnia (choć nie tego samego roku) i opowiada o ludziach oraz czasach minionych, ale nie przebrzmiałych.
Opowiadania dały autorce możliwość pogłębienia historii postaci, których czytelnicy poznali na kartach jej powieści. Być może wtedy zabrakło nieco czasu, by spojrzeć na świat z ich perspektywy. Znajdziemy w Opowieściach wigilijnych teksty wzruszające, lecz bez taniej czułostkowości, z nutą melancholii, ale i nadziei. Bo to właśnie nadzieja jest osnową, wokół której budowane są historie. Nadzieja, którą sami powinniśmy dawać innym, by poprowadziła ich przez meandry nie zawsze łatwego żywota.
Trudno orzec, które z opowiadań najbardziej chwyta za serce, ale pokusiłabym się o wskazanie na pierwsze z nich – dziejące się we Lwowie w 1909 roku. Opowiada ono (z użyciem uproszczonej, ale przesympatycznej gwary lwowskiej – „bałaka”) o owdowiałym mecenasie Szułdrzyńskim, człowieku niezwykłego opanowania i klasy, lecz w tym momencie zrozpaczonym i doprowadzonym do granic, mimo zewnętrznych oznak zwykłego spokoju. Traf stawia na drodze szanowanego mecenasa małego gazeciarza, bez dachu nad głową i z dziurami w kieszeniach, który jednak wciąż ma swój honor. Mecenas i gazeciarz zdołają uratować się nawzajem w trudnych chwilach – nie tylko dzięki magii świąt, ale przede wszystkim dzięki dobroci serca i nadziei, tak trudnej do uchwycenia, gdy świat wokół wydaje się rozpadać na kawałki.
W kolejnym opowiadaniu przeniesiemy się do Oranu 1945 roku i doktora Emila Lindego. Zbieg okoliczności rzuci bohatera na głęboką pustynię, do Beduinów. I właśnie tam pozna on niezwykłą starszą kobietę, której „podaruje” kilka miesięcy życia, a która zechce odwdzięczyć mu się iskrą nadziei wśród ciemności, w jaką popadł przekonany o śmierci kochanej córki, Karli.
Trzecia opowieść dzieje się w Krakowie w Wigilię 1950 roku. Ponownie spotykamy mecenasa Szułdrzyńskiego, o wiele starszego i po wielu przejściach, jednak wciąż dającego radę odnaleźć się w niesprzyjających czasach stalinizmu. Łączy on swoje siły z ciotką Karli Linde, Anną, kobietą zaradną i energiczną, stojącą – ku swemu własnemu zdziwieniu, na czele swoistej mafii. Oboje robią, co w ich mocy, by ulżyć w doli Karli, odsiadującej absurdalny wyrok w więzieniu na Montelupich – choćby jedynym, co mogą uczynić, było upewnienie się, że dotrze do niej zarówno niewielka paczuszka, jak i list ze świątecznymi życzeniami.
Opowiadanie czwarte jest nietypowe pod względem struktury. Stanowi długą rozmowę telefoniczną z 1979 roku pomiędzy Karlą Linde a jej angielskim przyjacielem z dawnych lat, Timothym (i mniejszym lub większym udziałem podsłuchującego ich przedstawiciela Służby Bezpieczeństwa). Rozmowa bywa lekka i niezobowiązująca, jednak momentami zbacza na trudniejsze i boleśniejsze tory – w końcu rozmawiają z sobą samotnicy, którzy szykują kolacje wigilijne po dwóch stronach kanału La Manche. Swoją drogą, opisy przyrządzanych potraw dają się tak smakowite, że czytelnik ma ochotę ruszyć do kuchni i zacząć odgrzewać pierogi z kapustą i grzybami czy zamówić coś pysznego z londyńskiej restauracji U Claridge’a.
W ostatniej opowieści Agata Donimirska spędza wigilię 2004 roku z Karlą Linde. Bohaterka dowiaduje się wielu rzeczy, o których nie miała pojęcia i czuje – o ile to możliwe – jeszcze większy szacunek i miłość do swojej mentorki i przyszywanej matki, która ze spokojem szykuje się na przejście na drugą stronę. Tymczasem w sercu Agaty rodzi się miłość do kolegi ze studiów, który jest nie tylko uroczy, ale i nauczył ją wyrabiać ciasto francuskie i przygotowywać zapiekankę z łososiem i szpinakiem – okazuje się, że nie tylko w przypadku mężczyzny miłość prowadzi przez żołądek do serca.
Wszystkie opowiadania z Opowieści wigilijnych traktują o nadziei i jej znaczeniu w życiu człowieka, nie tylko od święta. Nadziei nie przez wielkie „N”, a zwyczajnej, codziennej, pomagającej nam żyć godnie, spokojnie i po ludzku, malutkimi kroczkami do przodu. To ciepłe, klimatyczne teksty w sam raz na Boże Narodzenie, otulające jak kocyk i rozgrzewające niczym herbata z miodem. Warto po nie sięgnąć, choć oczywiście najwięcej zrozumieją z nich czytelnicy cykli o Agacie Donimirskiej i Karli Linde, chętnie powracający do uniwersum stworzonego przez Marzenę Rogalską.
Ciepło i elegancką prostotę treści ze zbioru Opowieści wigilijnych podkreśla minimalistyczna, a jednocześnie wysmakowana okładka autorstwa Zofii Różyckiej. Jej ilustracje towarzyszyły już serii powieści Marzeny Rogalskiej wydawanych przez Znak.