"Orphan Black" kolejny raz przedstawia widzom nowego klona z projektu LEDA. Co prawda mieliśmy już okazję rzucić okiem na Krystal Goderich kilka tygodni temu, jednak dopiero w Ruthless in Purpose, and Insidious in Method tak naprawdę ją poznajemy. Mogłoby się wydawać, że po stworzeniu tak dużej liczby różnych osobowości dla Tatiany Maslany już nic ciekawego nie można wymyślić, jednak tym razem twórcy pozytywnie mnie zaskoczyli. Krystal, na początku pokazywana jako stereotypowa blond idiotka ubrana na różowo, po jakimś czasie sporo zyskuje. Jak sama mówi, „nie jest jakoś specjalnie mądra, ale też nie jest specjalnie głupia”. W tych kilku scenach postać ta została tak umiejętnie przedstawiona, że mimo całej otoczki – kiczowatości, roztrzepania i charakterystycznego sposobu mówienia – Krystal łatwo zyskuje sympatię widzów. Widzimy jej samotność, potrzebę zwrócenia na siebie uwagi i determinację w dążeniu do odkrycia prawdy, którą skrywa pod pozornym brakiem zainteresowania. Dlatego trochę martwię się zakończeniem odcinka - jeśli Krystal została nam przedstawiona jedynie po to, aby później unieruchomić ją fabularnie, to kreacja ta nie ma żadnego sensu. Oby tak się nie stało. W Ruthless in Purpose, and Insidious in Method w wielkim stylu wraca Rachel. Rozważałam możliwość, że po bliskim spotkaniu z długopisem bohaterka ta przejdzie wewnętrzną przemianę i dołączy do Klubu Klonów, jednak rozwiązanie, na które zdecydowali się scenarzyści, również ma swoje plusy. Rachel już nieraz pokazywała swoją determinację, a w nowym odcinku udowodniła, że nawet ograniczenia natury fizycznej nie są w stanie złamać jej charakteru: nadal jest sprytna, knuje i wykorzystuje innych do własnych celów. Przez odstawienie Rachel na boczny tor i pokazanie jej walki z własnym ciałem uśpiono czujność widzów, sprawiając, że wielu z nich zaczęło jej współczuć, a w Ruthless in Purpose, and Insidious in Method uderzono z pełną mocą. [video-browser playlist="709495" suggest=""] W swoich recenzjach nigdy nie pisałam o postaci Scotta, ponieważ zawsze był to typowy bohater drugiego planu, nieustannie skory do pomocy protagoniście – sympatyczny, jednak mało interesujący. W nowym odcinku pojawiła się mała rysa na tym archetypicznym modelu, dzięki której w końcu stał się ciekawy. Scott jest naukowcem z krwi i kości, a jego nadrzędnym celem jest praca – choć przyjaźni się z Cosimą, nie wygląda na człowieka, który chciałby mieszać się w spiski (co doskonale pokazał jeden z poprzednich odcinków, gdy został namówiony przez Feliksa do odwiedzenia Rachel). Niestety jego chęć pomocy klonom okazała się dla niego zgubna, ponieważ został nieodwołalnie wciągnięty w intrygę. Ostatnimi wydarzeniami scenarzyści otworzyli sobie furtkę do pogłębienia tej postaci i mam nadzieję, że z tego skorzystają. Kolejny tydzień wałkowany jest miłosny trójkąt Cosima-Delphine-Shay, najsłabszy i najbardziej nijaki wątek ostatniego odcinka. Już od jakiegoś czasu wiemy, że Delphine jest zazdrosna, Cosima niepewna, a Shay tak słodka, że z pewnością coś się za tym kryje (i, jak pokazano w Ruthless in Purpose, and Insidious in Method, nie jest to podejrzenie bezpodstawne). Powtarzanie tego schematu w każdym odcinku robi się już nużące. Zobacz również: „Wrogie niebo” – zdjęcia z premiery 5. sezonu "Orphan Black" po zeszłotygodniowym komediowym przerywniku powraca z epizodem, który posuwa fabułę do przodu, przedstawia nowego interesującego klona i wyjawia ciekawą intrygę Rachel, co składa się na 40 minut przyzwoitej rozrywki. Wszystko to sprawia, że na ostatnie dwa odcinki sezonu można czekać z optymizmem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj