Kontrowersyjne poglądy autora mogą oburzać, co bardziej konserwatywnych czytelników, jednocześnie jednak nie możemy odmówić mu odpowiedniego, choć nazbyt lekkiego podejścia do (szykanowanej przez opinię publiczną) pracy kobiet świadczących usługi erotyczne.

Na własny koszt to sprawne połączenie cynizmu charakterystycznego dla twórczości Woody'ego Allena, odwagi z której słyną dzieła Chucka Palahniuka oraz dziennikarstwa gonzo uprawianego przez nieodżałowanego Huntera S. Thompsona. Oczywiście sylwetki innych artystów, serwujących równie szczere opowieści można by jeszcze długo wymieniać. Faktem jest, iż recenzowany album to w sztuce komiksowej istny ewenement, porównywany przy tym z obrazoburczymi, śmiałymi opowieściami Roberta Crumba (przede wszystkim kłania się dosadny "Kot Fritz"). Sam amerykański skandalista napisał wstęp do Komiksowego pamiętnika bywalca burdeli, nazywając Browna kosmitą. Rekomendacja Crumba zaostrza apetyt na dzieło dosłowne, bezkompromisowe, a przede wszystkim autentyczne.

Już pierwszy kontakt Chestera z ponętną, dwudziestotrzyletnią Carlą, przekonuje nas, iż wszystkie pozytywne opinie odnośnie komiksu są jak najbardziej uzasadnione. W głowie narratora opowieści rodzi się cała masa zwątpień i lęków związanych z pierwszą wizytą u prostytutki. Powinienem dzwonić z domowego telefonu? A jeśli to podpucha policji? Co będzie, gdy wejdę i przywita mnie zgraja bandziorów? Strach dość szybko zostaje zastąpiony przez podniecenie wywołane widokiem seksownej dziewczyny. Brown wygodnie rozsiada się na łóżku, a po krótkiej wymianie zdań rozbiera się i ochoczo chędoży z Carlą. Jego twarz pozostaje beznamiętna – trudno powiedzieć jakie emocje kierują jego poczynaniami.

Z biegiem kolejnych wizyt u panien lekkich obyczajów, autor komiksu ze strachliwego laika przeistacza się w prawdziwego konesera. Niczym nieposkromiony adorator płci pięknej, z rozwagą wybiera następne partnerki. Traktuje je jak zwykły towar, choć na jego obronę należy podkreślić, że z każdą z dziewczyn nawiązuje nić porozumienia. Dochodzi nawet do tego, że Chester skrycie podkochuje się w jednej z prostytutek, która ujęła go swą szczerością. W międzyczasie rozmawia z przyjaciółmi, z wielkim zaangażowaniem próbując przekonać ich do swych racji. Autor nieudawanego pamiętnika, nie tylko zostaje stałym klientem kanadyjskich współczesnych kurtyzan, ale również wnikliwym teoretykiem opowiadającym się za depenalizacją najstarszego zawodu świata. W wydanej przez Centralę opowieści graficznej znalazły się szczegółowe informacje odnośnie prostytucji oraz opinii na jej temat samego Browna. Widać zatem jak dużo miejsca w jego życiu zajmują owe rozważania.

Strona graficzna komiksu ma postać krótkich komiksów publikowanych w gazetach (podobnie jak "Fistaszki" czy "Dilbert"). Artysta trzyma się jednolitej kompozycji – na każdej stronie znajduje się maksymalnie osiem, minimalistycznych kadrów. Brown nie zajmuje się ekspozycją drugiego planu, a twarze prostytutek umyślnie zasłania, nie chce bowiem nikogo piętnować i demaskować. Przeglądając poszczególne ilustracje, można poczuć się lekko zaskoczonym – rysunki zdolnego twórcy utrzymane są w iście kreskówkowym tonie, a sceny kopulacji oraz narządy rozrodcze ukazane zostały z pełną dosadnością. W tym miejscu przyłączam się do opinii innych recenzentów, którzy trafnie spostrzegli, iż na okładce komiksowego pamiętnika nie widnieje napis: "Tylko dla dorosłych".

Na własny koszt to komiks, obok którego nie można przejść obojętnie. Wywoła on żywą dyskusję w każdym gronie, a pośród jego czytelników znajdą się zarówno sprzymierzeńcy Chestera, jak również zagorzali przeciwnicy jego subiektywnego punktu widzenia. W naszym zaściankowym kraju, w którym prostytucja nadal pozostaje tematem tabu, takie pozycje są wręcz obowiązkowe; jakkolwiek by się nie oceniało autobiograficzną kronikę nieskrępowanego Kanadyjczyka.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj