Krótka dygresja – myśląc o tej recenzji, podczas czytania książki, miałam ochotę napisać „Ostatnia dziewczyna, to The Handmaid's Tale naprawdę”. Jednak po lekturze, wiem, że to nie na miejscu – nieważne, jak bardzo fikcja literacka podobna jest do prawdziwych wydarzeń, historia Jezydek w ISIS nie zasługuje na takie spłycone, marketingowe hasło. Choć może warto zauważyć, że gdy europejskie i amerykańskie media grzmią, że The Handmaid's Tale niedługo staną się prawdą, to już to się niestety stało. A książka Nadii Murad i Jenna Krajeski to nowy głos, który w tym momencie może poznać przeciętny Kowalski, nie mający jakiejś szczegółowej wiedzy na temat sytuacji w Iraku – autorki powoli tłumaczą całą sytuację w prosty, lecz ciekawy sposób. Jednak więcej na ten temat już w recenzji. The Last Girl: My Story of Captivity, and My Fight Against the Islamic State to historia Nadia Murad, Jezydki, która w 2014 roku została porwana przez ISIS i zdegradowana do pozycji niewolnicy seksualnej. Autorki jej wspomnień podzieliły powieść na trzy równe  części: pierwszą, opowiadającą o życiu Jezydów, drugą o życiu Nadii w ISIS i trzecią – o jej ucieczce. Każda z tych części jest trochę inna. Pierwsza pozwala nam zrozumieć wszystkie powiązania między zwykłymi ludźmi w Iraku, skupiając się oczywiście na Jezydach – dowiadujemy się o ich religii, sposobie życia, hierarchii społecznej, a także o pragnieniach indywidualnych jednostek, jak to, że kuzynka Nadii chciała mieć własny salon czy jak jej brat musiał walczyć o miłość. Mimo różnych trudnych przeżyć (bieda, rozstanie rodziców), ta część przypomina trochę sielankową opowieść o prostym, wiejskim życiu. Jednak im dalsze rozdziały, tym bardziej widać burze, która gromadzi się nad ich głowami. A wszystko kończy się przybyciem ISIS, które prowadzi nas do drugiej części, coraz bardziej brutalnej.
Źródło: Prószyński i S-ka
Nadia nie pozostawia złudzeń czytelnikowi, który ciągle ma nadzieje, że ktoś okaże jej jakiekolwiek współczucie – dziewczyna jest na przemian bita i gwałcona, co nazywa po imieniu. I nie wiem, czy to zasługa tłumacza, czy samych autorek – nie potrzebujemy dokładnych opisów, co ci mężczyźni jej robili. Wystarczy krótkie przedstawienie sytuacji sprzed gwałtów – co ci mężczyźni mówili, jak się zachowywali, jak przechodzili do ataku, by czytelnik odkładał książkę z obrzydzeniem. Zwłaszcza sceny dokładnie przed rozpoczęciem części trzeciej zostają w pamięci, przerażając tym, jak zezwierzęcony może być człowiek. Trzecia część jest za to o wiele mniej drastyczna, choć nadal całej podróży towarzyszy nam lęk  – czytelnik trzymany jest w napięciu, jak uda jej się wydostać. I czy nikt jej przez tę drogę nie skrzywdzi. A później – jak wielkie straty poniesie jej rodzina. Ostatnią dziewczynę czyta się bardzo dobrze, płynnie, przechodząc z rozdziału na rozdział. Na początku opisy życia w Koczo mogą trochę nudzić, jednak warto je uważnie przeczytać. Bardzo dobrym zabiegiem autorek było wciąż przypominanie kto jest kim w wielkiej rodzinie Nadii, jako że szybko można byłoby się pogubić w podobnych do siebie imionach. Z własnych uwag, trochę raziła mnie podczas czytania zero-jedynkowość narratorki, która z całą pewnością pisała jak to Jezydzi w odwrotnej sytuacji ratowaliby muzułmanki. To trochę takie bajkowe, naiwne myślenie kłóciło się z brutalnym realizmem książki. Jednak powieść bardzo dobrze przekazała jej historię, historię jej rodziny, nie powodując żadnego chaosu, za to przekazując wszystkie potrzebne emocje. I pozostawia czytelnika z gorzkim poczuciem niesprawiedliwości.
Ostatnią dziewczynę polecam każdemu, nieważne, czy zaznajomionych z sytuacją w Iraku, czy zupełnym laikom. Nie jest to książka do herbatki na letni wieczór, ale na pewno coś, co każdy powinien przeczytać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj