Camille Preaker (Amy Adams) jest stereotypową dziennikarką z gazety w St.Louis. Nadużywa alkoholu i nie dba o siebie. Jedyne, co jeszcze w miarę ją interesuje, to praca. Nie jest jednak dziennikarką, która siedzi za biurkiem i z tej perspektywy opisuje różne wydarzenia. Często rusza w teren. Teraz szef wysyła ją do Missouri, a dokładniej do małego miasteczka Wind Gap, gdzie w brutalny sposób zamordowano dwie młode dziewczyny. Sprawę trzeba zbadać i rzetelnie opisać czytelnikom. Jednak podczas dziennikarskiego śledztwa do Camille zaczynają wracać jej dawne demony przeszłości, które na chwile udało jej się ukryć. Od dawna twierdzę, że najlepsze seriale to miniseriale. Uwielbiam Angels in America, Olive Kitteridge czy Wielkie kłamstewka, choć te ostatnie otrzymały drugi sezon. Czy to dobrze, czy nie, dowiemy się za jakiś czas. Niemniej HBO przyzwyczaiło mnie już do tego, że zamiast zlecać scenarzystom pisanie jakichś historii, wybierają książkę, która dobrze się sprzedaje i tworzą na jej podstawie wersję telewizyjną. Bardzo często dzieło ostateczne jest lepsze niż pierwowzór literacki, ale wiem, że to temat dyskusyjny, więc na razie go pominę. Tak czy inaczej w 8 odcinkach twórcy przedstawiają nam wydarzenia z powieści Gillian Flynn. O tym, że jest to niezmiernie utalentowana autorka, przekonali się wszyscy, którzy sięgnęli po Gone Girl lub obejrzeli ekranizację w reżyserii David Fincher. W swojej konstrukcji Ostre przedmioty są bardzo do niej podobne. Tu też twórcy scenariusza większy nacisk położyli na to, by widz zrozumiał motywy zachowań bohaterów, a nie tylko biernie obserwował ich poczynania. Staramy się wniknąć w ich umysł i zobaczyć, co powoduje takie, a nie inne ich zachowania. Nie zapominając oczywiście, że oglądamy kryminał. Chodzi przecież o rozwikłanie zagadki brutalnego morderstwa w małym miasteczku. Marti Noxon zadbała o to, by cała historia nie zatraciła charakteru amerykańskiego Południa, gdzie akcja się rozgrywa. Wielkie białe posiadłości, piękne wystawne suknie i oczywiście czarnoskóra służba. Te trzy cechy od razu mówią nam, którą część Ameryki oglądamy. Tu czas jakby się zatrzymał. Przynajmniej w sposobie postrzegania świata przez klasę wyższą. Od tego wszystkiego Camille starała się uciec i sam powrót wywołuje u niej mdłości. Na szczęście w swojej pogardzie nie jest sama. Ten sam punkt widzenia ma towarzyszący jej przysłany na miejsce zbrodni detektyw Richard. Facet, który z dużego miasta został zesłany na prowincję i wcale się z tego nie cieszy. Tak samo jak „Big, tak i Sharp Objects są produkcją skierowaną bardziej do żeńskiej części widowni, co wcale nie oznacza, że męska nie będzie nią oczarowana. Postaci są tutaj bardzo wyraziste, świetnie napisane, każda z bohaterek jest niepowtarzalna i urzeka widza swoim charakterem. Nieważne, czy jest dobra, czy zła. Patricia Clarkson jako prawdziwa głowa rodziny sieje postrach ale i wzbudza respekt. Jest to wzór dawnej damy, która nie pozwala sobie schodzić poniżej pewnego poziomu. Zawsze onieśmiela wszystkich nienaganną prezencją. Na pierwszy rzut oka związek Camille i Adory przypomina ten pomiędzy Lorelai i Emily Gilmore z serialu Gilmore Girls. Dwa pokolenia, które kompletnie się nie rozumieją. I nawet nie chcą się zrozumieć. W obsadzie mamy też przedstawicielkę młodszego pokolenia, nastoletnią Eliza Scanlen, grającą rolę Ammy. Dziewczyna nie ustępuje talentem swoim starszym koleżankom z planu. Ilość emocji, jakie udało jej się pokazać, jest niezmiernie imponująca. Można by nawet rzec, że to kobieta o tysiącu twarzy. Jednak największe słowa uznania należą się genialnej Amy Adams, która pokazała, że potrafi widza wzruszyć, zaskoczyć i zszokować. Bardzo mnie to cieszy, bo ostatnio kojarzyłem ją tylko z dość nieudanymi kreacjami aktorskimi jak choćby Lois Lane z Justice League czy Batman v Superman: Dawn of Justice . Nie ma co się oszukiwać, Ostre przedmioty to kolejne telewizyjne dzieło sztuki. Zarówno pod względem wizualnym, jak i muzycznym jest to produkcja idealna. Ma oczywiście kilka swoich wad, ale który serial jest ich pozbawiony? Nie jest to na pewno serial, który można sobie włączyć do obiadu czy podczas prasowania. Wymaga on bowiem od widza skupienia i jego całkowitej uwagi. Tylko wtedy jesteśmy w stanie wyciągnąć z niego 100%. Jeśli więc szukacie czegoś, by po prostu leciało w tle, to wybierzcie inną produkcję, bo w tej szybko się zgubicie. Przede mną jeszcze finałowy odcinek, ale jestem przekonany, że kulminacja całej opowieści nie będzie gorsza od tego, co dotychczas zobaczyłem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj