[video-browser playlist="697241" suggest=""]
O ile naprawdę cieszy powrót Murtagha i rozszerzenie jego historii oraz mocniejsze zawiązanie relacji z panią Fraser, o tyle nie do końca sprawdza się miejscami wydźwięk tego odcinka. Rozumiem doskonale, dlaczego Moore chciał koniecznie przemycać kilka zabawnych fragmentów i nadać "The Search" gdzie się dało nieco lżejszy ton, niemniej chyba lepiej było zastosować ten zabieg jeszcze w Lallybroch. Tymczasem przesunięcie punktu ciężkości powoduje pewien zgrzyt oraz rozdźwięk i nie bardzo pasuje do tego akurat miejsca w fabule. Jeśli twórcy chcieli nadać tej połowie sezonu i w ogóle całej historii bardziej mroczny i brutalny ton (wycięto niemal wszystkie humorystyczne i pogodne momenty z powieści Gabaldon, a szkoda), chowanie się w tym akurat momencie za przygodowo-awanturniczą fasadą nie składa się jakoś z tym, co pokazano do tej pory, i z tym, z czym przyjdzie się za chwilę zmierzyć bohaterom oraz widzom. Ba, nie współgra nawet z pewnymi fragmentami tego samego odcinka. Nastrój przygody i wyprawy trywializuje nieco dramatyczne starania i wszystkie paskudne rzeczy, jakie spotkały i spotkają jeszcze postacie, a przy pokazaniu których Moore nie szczędzi widowni brutalnej szczerości. Fakt, jest początek odcinka, w którym Jenny mimo protestów Claire nie przebiera w metodach zdobywania informacji i daje do zrozumienia bratowej, że to nie czas na moralne dylematy, ale jednocześnie tej gonitwie przez lasy towarzyszy wyjątkowo rzucająca się w ucho beztroska melodia, kompletnie nielicująca z powagą sytuacji. Jak gdyby obie panie wyruszyły na przygodową wyprawę, a nie podejmowały desperacką próbę odnalezienia człowieka, którego brytyjskie władze mogą powiesić przy pierwszej lepszej okazji, o ile jeszcze tego nie zrobiły. Czytaj również: Będzie „Underworld 5″ z Kate Beckinsale! Ten emocjonalny melanż powoduje, że "The Search" to odcinek dość nierówny i niezbalansowany, jakby twórcy nie mogli się zdecydować, co i w jakiej atmosferze chcą właściwie pokazać. Największą winę ponosi tutaj z pewnością niemiłosierne rozciągnięcie fabuły - z konieczności, nie z wyboru. Niemniej scenarzyści "Outlander" udowadniali już, że są w stanie z powodzeniem dopisywać własne historie i budować napięcie nawet dla tych, którzy doskonale wiedzą, co będzie dalej. Dlaczego nie potrafili zrobić tego tutaj, szczególnie we fragmencie, w którym aż się prosi, żeby coś uzupełnić? Na szczęście są w tym odcinku jeszcze świetni Laura Donnelly i wspomniany już Duncan Lacroix, emocjonalnie prawdziwi i jako Jenny, i Murtagh zmuszający Claire do zmierzenia się z własnym kodeksem moralnym oraz do zmiany perspektywy w spojrzeniu na pewne rzeczy. Jest także niezmiennie zachwycający szkocki krajobraz.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj