Nie da się ukryć, że odkąd na pierwszym planie Outlander znaleźli się Brianna i Roger, serial złapał drugi oddech. W najnowszym odcinku wydarzenia z udziałem Jamiego i Claire są raczej mało interesujące. Mimo że nie można im odmówić dramatyzmu, stanowią jedynie przerywnik w perypetiach młodych zakochanych. U Brianny i Rogera emocje sięgają zenitu. Zarówno te dobre, jak i złe. Jest w tym świeżość, jak i powrót do korzeni. Pal sześć, że młodzi podróżnicy czują się w osiemnastym wieku jak ryba w wodzie, a jedynie po długości włosów Rogera można wnioskować, że wiele miesięcy minęło od momentu, gdy bohaterowie przekroczyli granicę czasu. W przypadkowe spotkanie na szlaku również trudno uwierzyć. Nie da się jednak kwestionować relacji Brianny i Rogera. Nieważne, czy namiętnie się kochają, czy płomiennie kłócą - ich wzajemny stosunek jest wiarygodny i sugestywny. Kibicujemy tej dwójce, bo widzimy prawdziwe uczucie nawet w momentach, gdy praktycznie rzucają w siebie przedmiotami. Scena erotyczna z udziałem młodego małżeństwa to piękny powrót do korzeni Outlandera. Można odnieść wrażenie, że oszczędnie dawkowano nam podobne motywy w czwartej serii, tylko po to, aby teraz uderzyć ze zdwojoną siłą. Segment jest bardzo pikantny, ale ani na moment nie przekroczono granicy dobrego smaku. Te sceny doskonale korespondują z ognistą kłótnią chwilę po. Związek Brianny i Rogera jest bardzo dynamiczny i gwałtowny – nie od dziś wiadomo, że od miłości do nienawiści jeden krok. Mimo że bohaterowie przechodzą katorgę, to widzom bardzo dobrze ogląda się takie momenty, ponieważ zdają sobie sprawę, że miłości tej dwójki już nic nie pokona. Młodzi kochankowie będą musieli jednak zmierzyć się z wieloma XVIII-wiecznymi przeciwnościami losu. Jedna z nich nazywa się Stephen Bonnet i to za jego sprawą opowieść niespodziewanie nabiera bardzo mrocznego charakteru. Pirat brutalnie gwałci Briannę, a reperkusje tego czynu dotkną wszystkich bohaterów. Posiadający tradycyjne wartości Roger będzie teraz musiał uporać się z oceanem negatywnych emocji. Rodzice Brianny, po tym, jak dowiedzą się o krzywdzie córki, nie spoczną, póki oprawca nie zawiśnie. Sama ofiara gwałtu natomiast będzie musiała wykazać się siłą równą swojemu ojcu, próbując poradzić sobie z traumą. A Bonnet? Postać ta zajmuje już należyte jej miejsce w panteonie serialowych złoczyńców. Do Czarnego Jacka jednak jeszcze trochę mu brakuje. Czy pirat pokusi się o kilka innych niegodziwości? Z jednej strony współczujemy postaciom, które staną mu na drodze, z drugiej liczymy na jak największe emocje. Im bardziej ekspresyjny taniec śmierci antagonisty, tym opowieść bardziej wyrazista. W tych wszystkich dramatycznych wydarzeniach ginie gdzieś wątek Jamiego i Claire, którzy rozgrywają swoją partię szachów wśród wyższych sfer. Chcąc uchronić Murtagha przed schwytaniem, stawiają wszystko na jedną kartę i odnoszą sukces. Motyw ten byłby może zajmujący, gdyby nie dzielił odcinka z dużo ciekawszą historią. Fortel Fraserów podczas przedstawienia i wykorzystanie dolegliwości jednego z oficjelów do odwrócenia uwagi od Murtagha może się podobać, podobnie jak Claire przeprowadzająca operację wśród przedstawicieli klasy wyższej. Na plus należy zaliczyć również  spotkanie z Jerzym Waszyngtonem, choć jest to raczej smaczek bez większego znaczenia. Nie da się jednak porównać dramatyzmu tych wydarzeń do tego, co przydarza się Rogerowi i Briannie. Ósmy odcinek czwartego sezonu Outlandera jest jednym z najlepszych w czwartej serii. Momentami można poczuć ducha pierwszych odcinków serialu, gdzie co chwile wybuchały gorące emocje. Co najważniejsze jednak, widz z wypiekami na twarzy czeka na kolejne wydarzenia, licząc, że fabuła będzie coraz bardziej porywająca.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj