W Outsiderze Ralph, Holly i reszta ekipy znajdują kryjówkę El Cuco. Jednak zanim wyruszą na spotkanie z potworem, będą musieli zmierzyć się z Jackiem znajdującym się pod wpływem złej siły. Starcie z byłym kolegą sprawia, że nasi bohaterowie ponoszą wielką stratę, która jednak nie zaważy na ich ostatecznej konfrontacji z El Cuco. Tak Holly i Ralph w końcu poznają siłę, z którą obcowali od dłuższego czasu, jednak ani razu fizycznie się na nią nie natknęli. Jednak stwór dobrze przygotował się na to starcie i ma plan awaryjny.  Pierwszy akt finałowego odcinka rozpoczyna się z wysokiego C i dalej jest jeszcze lepiej. Twórcy postanowili rozpocząć od prawdziwego trzęsienia ziemi dla naszych bohaterów i wyszło im to naprawdę dobrze. Pod względem realizacyjnym scena została nakręcona naprawdę wzorowo. Tam wszystko się zgadza, zarówno pod względem montażu, poszczególnych ujęć, jak i samego tempa akcji. Jednak największa siła pierwszego aktu drzemie w tym, jak twórcy potrafili utrzymać napięcie, które nagromadziło się w tej długiej, początkowej sekwencji. Szczególnie dla mnie  (osoby,  która nie czytała tej książki i nie wiedziała, która z postaci zginie) pod tym względem wszystko odbyło się naprawdę fantastycznie. Gdy już myślałem, że w tej scenie nie wydarzy się nic ciekawego twórcy wrzucają drugi bieg i oferują kolejne, ciekawe rozwiązanie, które buduje akcję. Ta krwawa jatka zrealizowana z odpowiednim stopniem grozy i szoku zbudowała naprawdę solidny fundament pod dalsze wydarzenia w odcinku.  Samo spotkanie Holly i Ralpha z El Cuco odbyło się jak dla mnie trochę za szybko. Można było postarać się o większe zgłębienie historii potwora, niż od razu przechodzić do walki i jego unicestwienia. Liczyłem na bardziej rozbudowaną dialogowo scenę. Jednak to, co dostałem, wyszło całkiem dobrze. Była w tej sekwencji spotkania odpowiednia dramaturgia, suspens. Liczyłem na trochę więcej ze strony postaci Holly jako tej, która stworzyła teorię o El Cuco. Jednak już scena rozmowy Ralpha z potworem przed jego zabiciem była odpowiednio wyważona emocjonalnie i świetnie monolog Andersona budował napięcie przed egzekucją naszego czarnego charakteru. Dodatkowo znalazło się tutaj miejsce na mrugnięcie okiem w kierunku innej twórczości Kinga i nawiązano do daru lśnienia, które jak się okazuje, mógł mieć sam El Cuco oraz Ralph. Tak jak wspominałem, nie czytałem książki, więc możecie mi napisać w komentarzach, czy było w niej nawiązanie do tego elementu. Jednak easter egg sam w sobie bardzo dobry.  Twórcy bardzo sprawnie wyważyli czas na poszczególne etapy historii, świetnie zbalansowali wszystkie elementy, od mocnego wprowadzenia z jatką Jacka, poprzez unicestwienie El Cuco, na wątku wznowienia śledztwa kończąc. Cała narracja przebiegła bardzo płynnie pomiędzy wszystkimi aktami odcinka. Nie było tutaj czegoś, co miałem okazję widzieć w wielu finałowych epizodach seriali, w których intryga została zakończona w połowie i dalej trzeba szyć, aby zapełnić pozostały do końca czas. Tutaj wszystko pięknie współgrało ze sobą w niczym dobrze naoliwionej maszynie. Bardzo ładnie domknięto wszystkie wątki, a nawet zostawiono furtkę na możliwą kontynuację. Jeszcze dodajmy do tego świetny i intrygujący cliffhanger, w którym w scenie po napisach widzimy Holly z zadrapaniem na prawej ręce. To świadczy, że to ona miała być kolejną ofiarą El Cuco. Być może jednak stworzenie nadal żyje. Nie ukrywam, że chciałbym zobaczyć kontynuację tej historii.  Outsider to w tym momencie najlepszy serial, jaki widziałem w tym roku. Finał stanął na wysokości zadania, bardzo dobrze domykając wątki, jednak przy okazji zaostrzając apetyt na więcej. Polecam. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj