Wiadomo, że życie pisze najlepsze scenariusze. Powieść Pachinko doczekała się serialowej ekranizacji i zbiera bardzo dobre recenzje. Podobnie jest z książkowym pierwowzorem. To bardzo dobra rodzinna historia umieszczona w świecie orientu.
Na wstępie warto zaznaczyć, że tytułowe pachinko to jest hazardowa koreańska gra, która przypomina jednorękiego bandytę. Autorka zostawia czytelnikowi nieco pola do interpretacji. Oczywiście, salon pachinko będzie w pewnym momencie stanowił jedno ze źródeł utrzymania rodziny głównych bohaterów, ale może chodzi o coś jeszcze? Może o zmienność i niepewność ludzkich losów?
Pachinko jest historią rodzinną. Z jednej strony nie ma w sobie nic odkrywczego - jest miłość, śmierć, narodziny, trudności życiowe i inne tego typu atrakcje, które składają się na tak zwaną prozę życia. Pisana jest prostym językiem, opowiada o zwyczajnych sprawach, a ma w sobie coś tak urzekającego, że ciężko jest oderwać się od lektury.
Akcja dotyczy koreańskiej dziewczyny, która emigruje do Japonii, żeby nie okryć się hańbą i poniekąd uciec przed biedą. W kraju kwitnącej wiśni nie będzie łatwo, przez długi czas Koreańczycy traktowani byli jak naród drugiej kategorii. Koniec końców zapuszczają tam korzenie.
Warto zauważyć, że choć książka dotyczy wojennych czasów, to o samej wojnie czy wielkiej polityce nie ma tam wiele. To wypada bardzo naturalnie, bo tak na dobrą sprawę, co może obchodzić prostą dziewczynę? Bohaterka myśli tylko o tym, czym napełnieni żołądek. Wszystko widzimy z perspektywy prostego człowieka i moim zdaniem to także przesądza o wyjątkowości tej książki.
Książka jest bardzo zwięzła. Min Jin Lee nie poszła w kierunku sagi rodzinnej, za co należą się jej słowa uznania. Jednakże konieczność zamknięcia historii w jednym tomie wpływa na to, że niektóre wątki wydają się nam za krótkie, pozostaje trochę niedosyt, jeśli chodzi o paru bohaterów, którzy przemykają się przez tekst bardzo szybko.
Powieść jak życie obfituje w dramaty, ale nie są one opisane w kwiecisty, wyciskający z oczu łzy sposób. Ta suchość relacji i skupienie się na dalszym życiu przynajmniej na mnie podziałało bardziej niż liryczne opisy i rozpacz bohaterów książki. Ludzkie nieszczęścia autorka po prostu przedstawia nam jako jeden z elementów codzienności. Bohaterowie także są wykreowani w sposób bardzo wiarygodny, podczas lektury ma się przyjemne wrażenie, że coś takiego naprawdę mogło mieć miejsce.
Pachinko porusza szereg ważnych problemów: życie na emigracji, trudy współistnienia Koreańczyków i Japończyków, patriarchat w rodzinach i wiele innych. Jak wspomniałam nie ma tam znaczących wątków politycznych, ale kilka ciekawostek historycznych się znajdzie.
Podsumowując: jest to książka bardzo dobra, przybliżająca nam nieco świat orientu od tej bardzo przyziemnej i trudnej strony. Spodoba się każdemu. Warto po nią sięgnąć.