Palcojad raczej nie był wydawniczym hitem Egmontu, ponieważ wydanie trzech tomów komiksu trwało niemal dwa lata. Na ostatnią część nie czekało się z wypiekami na twarzy, dla wielu odbiorców to typowy amerykański średniak, jednak jest w komiksie Joshuy Williamsona i Mike’a Hendersona coś, co zwyczajnie pozwala cieszyć się z jego lektury. Mamy kilku ciekawych bohaterów na czele z tytułowym, który na tle innych seryjnych zabójców znanych z popkulturowych dzieł, jest dość niejednoznaczną postacią. Dodajmy jeszcze do tego wylewającą się z Palcojada jego swoistą amerykańskość, tu podkręconą do tego stopnia przez twórców, że w efekcie nabierającą groteskowego posmaku. Tak ostatecznie powinniśmy odbierać Palcojada, nie jako komediowy, a właśnie groteskowy horror, w którym popkulturowe, klasyczne motywy zostają wykorzystane do cna, przekraczając niejednokrotnie granicę świadomie zaplanowanych fabularnych niedorzeczności, które w przypadku Palcojada stają się tychże motywów prawdziwym obliczem. Drugi tom zakończył się szokującym cliffhangerem - oto agentka FBI Abigail Barker morduje przebudzonego ze śpiączki Eliota Carrolla, który mógł odpowiedzieć na wszystkie pytania stawiane i przez czytelników, i przez agenta Fincha. Tym samym moment ujawnienia prawdy na temat Buckaroo znowu odsuwa się w czasie, jednak tym razem wystarczy posiedzieć dłużej nad lekturą i w końcu całą prawdę dostaniemy. Zanim wszystko wyjdzie na jaw, czekają nas niemałe emocje, ponieważ akcja znowu na całego wraca do miasteczka. Wracają również wszyscy (ci wciąż żywi) bohaterowie. Jako bonus dostajemy możliwość poznania Blondyny, która tak jak wcześniej Palcojad zostaje uniewinniona i pojawia się w Buckaroo z zamiarem ponownego uruchomienia Składu Zbrodni. Wszystko idzie w stronę wybuchowej kulminacji, która zaważy na losach każdej, istotnej dla serii postaci.
Źródło: Egmont
O ile uwaga twórców w poprzednich tomach była poświęcona w głównej mierze Finchowi i szeryf Sharon Crane, którzy zrobili najwięcej, by rozwiązać tajemnicę Buckaroo, tak w ostatnim tomie jej centralnymi postaciami staje się Alice, córka Crane i wreszcie Edward Charles Warren, który staje się bohaterem zasługującym na to, by być właśnie tym tytułowym. To w jakimś sensie postać bardziej groteskowa niż diaboliczna, a rezultacie na swój sposób tragiczna, borykająca się nieustannie z wątpliwościami co do swojej prawdziwej natury. Dlatego też w końcówce bardziej istotne staje się nie rozwiązanie wszystkich zagadek Buckaroo, tylko bolesna wiedza na temat samego siebie, która dociera w kluczowej scenie komiksu do Warrena.
Palcojad nie zasługiwałby w pełni na miano horroru, gdyby jak taki się nie zakończył. Mamy zatem po fabularnej kulminacji swego rodzaju horrorowe post scriptum, może ciut przeszarżowane, ale zgodne z wymogami gatunku. Finał przenosi środek ciężkości tej opowieści odkładając na bok groteskę i wpuszczając Palcojada w buty standardowego horroru, w którym potwory zawsze muszą powrócić, nawet jeśli wcześniej byliśmy świadkami ich śmierci. Jakby w finałowych scenach autorzy odpowiadali na podstawowe pragnienia lubujących się w krwawych, popkulturowych dziełach czytelników. Wcześniej mieliśmy grę z tymi oczekiwaniami, fabularne szarżowanie i niedorzeczne zwroty akcji. Fabuła jednak zatoczyła pełne koło i dostajemy to, co zazwyczaj sprawdza się najlepiej w oparciu o twarde, gatunkowe zasady. Potworów nie powinny dręczyć żadne wątpliwości, potwory są po to, by nas straszyć, najlepiej wiele razy. I może dlatego w tym roku seria o Palcojadzie ponownie pojawiła się na amerykańskim rynku, zapowiadając w nowym tytule powrót jej bohatera.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj