"Pamiętniki wampirów" ("The Vampire Diaries") w 14. odcinku 6. sezonu to taka kropla przelewająca czarę goryczy. Damon i Elena gruchający niczym gołąbki, a w pakiecie Stefan i Caroline zaczynający robić to samo. Ja rozumiem, że to okres walentynkowego szaleństwa, ale to już lekka przesada. Oczywiście, żeby nie było zbyt idealnie, Enzo ciągle prześladuje Matta, który niefortunnie zaczyna żywić uczucia do pięknej pani fotograf (co w żadnym stopniu nie jest zasługą przypadkowego sneak peaku jej rozbieranych zdjęć). Z dnia na dzień o Bonnie wszyscy zapomnieli, a Jeremy w cudowny sposób pogodził się z jej stratą i w tajemnicy przed siostrą wyruszył na polowanie na wampiry. Po wypaleniu z nią pokojowej fajki, rzecz jasna. Czy tylko mi coś tutaj nie pasuje? Wyraźnie widać, że odcinek miał być raczej statyczny, z drobnymi porywami takimi jak potrącenie Matta lub nierozwikłana sprawa wypadku rodziców Eleny dręcząca szeryf Forbes. Generalnie miałoby to sens, gdyby nie fakt, że od kilku tygodni każda sesja "Pamiętników wampirów" przynosi to samo. Caroline i jej miłość do Stefana zakrawa na hipokryzję - na początku znajomości z braćmi Salvatore nasza blondyneczka kręciła się obok Damona, dogryzała Elenie, a sama skończyła z motylkami w brzuchu. Koniec końców jestem to jeszcze w stanie zrozumieć - przyjaźń damsko-męska nie ma prawa bytu i tak dalej, jedna ze stron w końcu się zakocha. Ale Stefan flirtujący z Caroline, te niezręczne sytuacje, jego dobroduszność… Za łatwo przyszło mu opuścić miasto i zacząć nowe życie po rzekomej śmierci Damona, żeby teraz ot tak przeprosić się z widzami. Serial za bardzo miesza z osobowościami bohaterów; zupełnie jakby zafundowali każdemu z nich PMS. A o ile na niewytłumaczalną i naukowo niemożliwą ciążę Hayley można było przymknąć oko, o tyle to już nie przejdzie. [video-browser playlist="662277" suggest=""] Jedynymi postaciami zachowującymi poniekąd swoją godność i charakter są Damon i Alaric. Pierwszy z nich jest lojalnym przyjacielem Liz i naprawdę się o nią martwi. Prawdopodobnie jest to niespełniona synowska miłość i pewna doza sentymentu, ale nie można mu odmówić prawości w tej jednej relacji. Przykładowo, widać jak na dłoni, że Damon nigdy nie okłamałby Liz. Co do Alarica - przywołując jego postawę jeszcze z czasów, gdy był z Jenną, można dostrzec, że tak naprawdę niewiele się zmieniło. W dalszym ciągu jego kręgosłup moralny jest prosty, a intencje - dobre. Odnoszę wrażenie, że najchętniej sam wyjechałby z Mystic Falls... Ale zatrzymuje go pewna pani doktor. Skoro o wilku mowa, to wyłączenie całego wątku Kaia i jego rodzeństwa z tego odcinka było nieuzasadnione. Najpierw cały paranormalny wszechświat zaczyna się kręcić wokół nich, a potem wystarcza jedno trzaśnięcie drzwiami Tylera - i koniec. Fabuła mota się zupełnie bez celu, a całość jest chaotyczna i pozbawiona ładu. Śmierć szeryf Forbes tak naprawdę “ginie w tłumie”, a już najbardziej irytowała mnie postawa Caroline, która co odcinek płacze i zawodzi, że nie będzie ze swoją matką w jej ostatnich chwilach, obwiniając przy tym wszystkich dookoła, zamiast odkleić się od Stefana i usiąść na swoim wampirzym tyłku przy łóżku Liz. Trochę logiki "Pamiętnikom wampirów" by nie zaszkodziło. Czytaj również: Miał być hit, a wyszedł kit. Nowa czwartkowa ramówka NBC zawodzi – wyniki oglądalności Morał? Nic nie trwa wiecznie, nawet historia o ogromnym potencjale i wielu wątkach. Trzeba wiedzieć, kiedy odejść - będąc jeszcze zwycięzcą. Liz Forbes i Jeremiemu dziękujemy i wkład w tworzenie serialu szanujemy. Pora przyszykować czarne stroje i parasolki, drodzy widzowie, bo coś czuję, że za tydzień nie obejdzie się bez deszczu łez. Ciekawe, kto będzie niezapowiedzianym gościem na przyjęciu pogrzebowym - Mystic Falls działa przecież niczym magnes na persony dźwigające w swoim bagażu kusze i kłopoty.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj