"The Vampire Diaries" mają w 18. odcinku naprawdę niezłe momenty, w których można zapomnieć, co złego stało się z tym serialem. Mowa o całym wątku Enzo i jego opowiadaniu o przeszłości. Co prawda nic w tym wszystkim szczególnie odkrywczego ani zaskakującego nie ma, ale ogląda się to dobrze. Potrafi zaciekawić, nie razi niedorzecznościami i przede wszystkim pozwala lepiej poznać tego bohatera. Enzo ostatnio wpadł w sidła schematu (jak wszyscy), więc stawał się nijaki, ale teraz nabiera trochę charakteru. Szczególnie widać to w momencie, gdy decyduje się uwolnić panią Salvatore. Cały ten wątek to jednak jedyny plus tego odcinka.
A cała reszta, o dziwo, zapuszcza się coraz dalej w rejony autoparodii. Wątek Caroline i Stefana aka urodzonych morderców jest tak głupi, że momentami brak słów. Twórcy chyba sami już zapomnieli, o co chodziło w motywie "wyłączania człowieczeństwa". Kiedyś to wyglądało zupełnie inaczej, bo choć dany człowiek nic nie czuł, mimo wszystko miał dalej swój rozum i na przykład nie zaczynał zabijać swoich przyjaciół bez powodu. To tutaj oczywiście zmienia się bez żadnego większego powodu, bo tak, więc razem z człowieczeństwem traci się rozum. Takim sposobem Caroline zapomina, że Tylera i Matta zna całe życie oraz z oboma była w związku - i chce ich zabić, bo tak. Trudno doszukiwać się w tym jakiejś logiki czy sensu. Jeśli chcecie spróbować, powodzenia.
[video-browser playlist="685143" suggest=""]
Wątek z matką Salvatore rozwija się zgodnie z oczekiwaniami. Przewidywalność jest tutaj tak wielka, że twórcy chyba nawet nie chcą się z tym kryć. Raczej nikt nie kupił tej całej otoczki dobrej Salvatore, prawda? Fakt, że ostatecznie stanie się ona główną złą końcówki sezonu, wydawał się naturalny, a zakończenie wyraźnie kieruje fabułę w tę stronę. Nie wzbudza to żadnych emocji, nie jest ciekawe i można to przyjąć jedynie z obojętnością. Nie wiem, co twórcy musieliby zrobić, by odbudować w tym serialu jakiś dramatyzm. Chyba zbyt wiele nieodwracalnych błędów popełniono, aby coś z tym zrobić. Nie zapominajmy też o komicznej otoczce nowej "rodziny" pani Salvatore, którą trudno tak naprawdę komentować.
Wszelkie sceny z tego odcinka (tak jak z wielu poprzednich) są swoistym potwierdzeniem plotki o przyczynach odejścia Niny Dobrev z obsady serialu, czyli jej niemożności pracy z Ianem Somerhalderem, z którym była w związku. Zauważcie, że w ostatnim czasie Elena i Damon mają bardzo niewiele wspólnych scen, a w tych pojawiających się nie ma gorących pocałunków ani nic z tych rzeczy. Momentami można zapomnieć, że oni się tak mocno kochają. W tym epizodzie widać kilkakrotnie, jakimi prostymi trikami twórcy unikają przedstawiania różnych czułości, zmniejszając wszystko do absolutnego minimum.
Czytaj również: Elena Gilbert – oto, jak powinna odejść z serialu. 10 scenariuszy
"The Vampire Diaries" to obecnie jeden z najlepszych seriali komediowych - niektóre głupoty potrafią rozbawić do łez i ogląda się go dobrze, gdy podejdzie się do niego z odpowiednim dystansem. Początkowo wielu krytyków mówiło, że "The Vampire Diaries" prezentuje o wiele wyższy poziom niż "Saga Zmierzch", ale teraz twórcom udała się rzecz niemożliwa: stworzyli coś, w porównaniu do czego przygody Belli i spółki to arcydzieło kina.