Pamiętniki wampirów nabierają wiatru w żagle i rozwijają się ciekawie, nie atakując widza banalnymi i dziwacznymi rozwiązaniami. Czuć poprawę poziomu w 7. sezonie.
W przypadku nowego odcinka serialu
The Vampire Diaries najbardziej obawiałem się wskrzeszonego Juliana, którego wątek skupi się na romansowaniu z Lily. Twórcy jednak wyciągają wnioski i starają się nie przesadzać, tworząc coś bardziej interesującego dla widza zmęczonego ciągłymi romansami. Julian okazuje się, jak na razie, postacią ciekawszą i bardziej wyrazistą niż większość czarnych charakterów w ostatnich kilku sezonach, a to już duży plus. Jego relacja z Lily i zniszczenie przez przebywanie w Kamieniu Feniksa również są motywami nieźle rozwijającymi tę postać.
Futurospekcje nadal są ważne i pomysłowe. Za każdym razem twórcy pokazują coś, co może wywołać zdziwienie i jednocześnie sprawia, że inaczej patrzymy na wydarzenia z teraźniejszości. Na przykład w tym odcinku wyjawiono, że w przeciągu trzech lat Caroline będzie z Alarikiem. Dlatego też, gdy obserwujemy sceny, w których Alaric żegna się z Joe, a Caroline dziwnie patrzy na ten intymnym moment, odbiera się to inaczej. Może to ta chwila, gdy Caroline tak naprawdę postrzega go trochę inaczej? Pierwszy krok w stronę czegoś, co może doprowadzić do wspólnej relacji? Najlepsze i tak pojawia się na samym końcu, gdy wyjawiona zostaje prawda o dzieciach Jo. Wiedziałem, że twórcy jakoś wprowadzą do serialu ciążę aktorki, ale nie sądziłem, że zrobią to w tak naprawdę niezły sposób. To ma potencjał na fajny rozwój. Nie zapominajmy też o wydarzeniach na imprezie pokojowej u Lily - zupełnie inaczej patrzymy na wspólne sceny Bonnie i Enzo, wiedząc, co będzie później.
No url
Damon w końcu staje się coraz bardziej tym, kogo lubimy. W szóstym odcinku pokazuje wiele swoich sympatycznych zalet i uroku. Chyba można powiedzieć, że mdły Damon z poprzedniego sezonu na dobre zniknął. Jego zachowanie na imprezie czy historyjka o Stefanie mogą się podobać. W końcu ten odcinek pokazuje to, na co mogliśmy czekać od dawna - romanse schodzą na dalszy plan, pogłębienie więzi braci jest najważniejsze. Naprawdę udaje się to zrealizować w sposób zaskakująco pozytywny. W tym wszystkim nadal nie przekonuje mnie Lily, której nagłe uczucie do rodzonych synów jakoś mi nie pasuje. Jest to trochę sprzeczne z tym, co prezentowano widzom pod koniec poprzedniego sezonu. To, że ona nie chce ich śmierci i w jakimś stopniu traktuje ich jak synów, nie zostało dobrze nakreślone, dlatego ta zmiana nie jest najlepsza.
The Vampire Diaries rozwijają się nieźle i pomimo niewielkich niedociągnięć frajda z seansu jest spora. Dobrze, że w końcu mogę oglądać ten serial dla historii i bohaterów, a nie dla śmiechu z głupoty scenarzystów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h