Głównym motywem w tym epizodzie jest pogrzeb Tylera, który nagle jest dla wszystkich niezwykle ważny. Do przewidzenia było zaznaczenie tego elementu tym razem, bo przez dłuższy czas był on główną postacią. Jednak poświęcenie na to całego odcinka to lekka przesada, zwłaszcza, że nie wnosi do serialu nic nowego, a jedynie znów zaprasza stałą bywalczynię – nudę. Brak w tym również większych emocji, z tego względu, że ostatnimi czasy praktycznie nie było tej postaci, a więc stała się ona obojętna dla widzów i jej śmierć niewiele znaczy. To pokazuje, że twórcy nie mają ciekawszych sposobów na zakończenie wątków poszczególnych postaci niż uśmiercenie ich. Kolejny wątek, który również nie prezentuje zbyt wysokiego poziomu, to wątek Damona. Jest mocno przewidywalny i nie wzbudza emocji czy zainteresowania. Oglądamy to samo po raz, już ciężko zliczyć który, tylko na większą skalę. Starszy z braci Salvatore robi jeszcze straszniejsze rzeczy, burząc za sobą wszystkie mosty i zrywając wszelkie więzi. Ostatecznie i tak zapewne zostanie uratowany, a winy prędzej czy później zostaną mu wybaczone, bo przecież Stefan nie może go nienawidzić cały czas. Widzowi jest więc wszystko jedno, a oglądanie cały czas tego samego Damona, pomimo że podobnego do tego z pierwszych sezonów, staje się monotonne. Podobnie sprawa ma się również z pozostałymi wątkami. Powrót Matta także jest mało istotny, ponieważ tak jak wcześniej, tak i teraz nie wzbudza on zainteresowania i jest bezbarwny. Na ekranie bardziej irytuje, niż wnosi coś ciekawego, więc również i jego twórcy mogliby się pozbyć. Dziwnie prowadzony jest wątek Alarica, którego potencjał cały czas jest marnowany, choć przy tej produkcji to standard. Nie przekonuje fakt, że zatrudnia on stażystów do pracy w Armory, naszpikowanego magicznymi obiektami i nie wyjawia im prawdy. Dziwi taki stan rzeczy, ale widocznie twórcy mają ważniejsze rzeczy na głowie. Chyba najciekawiej wypada tym razem wątek Bonnie i Enzo, chociaż i tak nie jest to zadowalający poziom. Tę dwójkę po prostu ogląda się dobrze i jakaś minimalna chemia między aktorami jest odczuwalna, w przeciwieństwie do Stefana i Caroline. Interesująco zapowiada się także wątek Seline i dziewczynek, jednak obawiam się, że i on zostanie zaprzepaszczony. ‌The Vampire Diaries serwują najgorszy odcinek w tej serii. Odbijają się od dna, by bardzo szybko na nie wrócić. Twórcy zapowiadali uhonorowanie poprzednich sezonów w tym finałowym, szkoda tylko, że honorują te najsłabsze serie. Większość pozbawiona jest emocji, sensu oraz ma duży problem ze wzbudzeniem zainteresowania u widza. Wiele postaci irytuje, a twórcy niewiele robią, aby to zmienić. Nie zależy im też na rozwijaniu wątku głównego, bo wolą zapychać czas zbędnymi rzeczami. Jedyna rzecz, która nadal jest dobra w tym serialu to ścieżka dźwiękowa. Przeważnie kiedy serial dobiega końca, żegna się go z żalem i smutkiem. W przypadku The Vampire Diaries będzie to ulga i radość, chyba że stanie się cud.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj