Jestem rozczarowany kierunkiem, w jakim podąża serial, ciągłym ożywianiem niedawno zabitych bohaterów i udowadnianiem, że czarownice są niepokonane i mogą robić, co im się podoba. Egoizm i przedmiotowe traktowanie mogło mieć sens na początku, ale obecnie jest zwyczajnie przesadzone. "Coven" nie jest sezonem strasznym czy też przerażającym. Przypomina mi czarną komedię, której nie da się brać na serio, a wszystko, co oglądamy, powstało w bardzo bujnej wyobraźni scenarzystów. Gdy na początku sezonu szkoła czarownic funkcjonowała tak, jak powinna, można było traktować ją poważnie. Obecnie Fiona i jej podopieczne przypominają patologiczną rodzinę zepsutych, irytujących i zgorzkniałych bab, dla których nie ma już ratunku. Świetnie udowodniła to choćby scena pogrzebu Nan, która zapewne jeszcze pojawi się w serialu (podobnie jak Queenie).
Gdy wydawało się, że LaLaurie na zawsze pozostanie w formie, w której głowa znajdować się będzie w innym miejscu niż ciało, bohaterka nieoczekiwanie wraca do serialu, ujawniając przy okazji swoją mroczną stronę. Torturowanie niewolników traktuje jako hobby, a w jej wątku nie byłoby zupełnie nic dziwnego, gdyby nie pojawienie się ducha Spaldinga. To kolejny przykład dawno zabitego bohatera, którego obecność w serialu jest zupełnie niepotrzebna. W wątku LaLaurie warto też szukać odniesień do czwartej serii American Horror Story, bowiem Ryan Murphy potwierdził, że w "Protect the Coven" znajdziemy kilka wskazówek. Zaskoczyło mnie brutalne postępowanie Cordelii, która obecnie wydaje się jedną z niewielu czarownic stojących po stronie dobra, o ile w ogóle można mówić o czymś takim. Drugą z nich jest Zoe, która zdając sobie sprawę z tego, co dzieje się w domu czarownic, postanawia razem z Kylem uciec. Pytanie, co na to Madison.
[video-browser playlist="633782" suggest=""]
Spodziewałem się, że ostatnie trzy odcinki American Horror Story: Coven skupią się na wyrównanym i emocjonującym pojedynku pomiędzy sabatem czarownic i organizacją łowców. Tymczasem sprawa załatwiona zostaje w kilkadziesiąt sekund dzięki bezwzględnemu mordercy z siekierą, w którego wciela się Danny Huston. Tak proste rozwiązanie całego wątku sprawiło, że do prawdy nie wiem, o czym opowiadać będą dwa ostatnie odcinki "Coven". Napięcie z tygodnia na tydzień powinno rosnąć, tymczasem po takim załatwieniu sprawy spadło niemal do zera.
AHS rozczarowuje i podąża w złym kierunku. Po cichu liczę, że Fiona niebawem zostanie rozliczona za swoje czyny choćby przez tajemniczego demona, który pojawił się przed tygodniem i na pewno do serialu jeszcze powróci. Podobnie jak czekająca na ratunek Misty Day.