Peaky Blinders w 2 ostatnich odcinkach zaserwowało tyle zmieniającej się dynamiki, napięcia i zwrotów akcji, że niektórym serialom nie udaje się tego zrobić w czasie trwającego ponad 20 odcinków sezonu. Kiedy już się wydawało, że wszystko wiemy, scenariusz zmieniał się gwałtownie, a twórcy odwracali kota ogonem. Oglądało się to świetnie, nie było ani chwili czasu na nudę czy na wątki zapychacze. Wszystko zostało zresztą rozegrane po mistrzowsku, dopracowane pod każdym kątem i przemyślane. W ten sposób w ciągu 2 odcinków przeszliśmy przez upadek imperium Shelbych do jego wielkiego tryumfu, a wszystko to zostało doskonale uargumentowane.

W 5. odcinku wydawało się, że Thomasa już nic nie może uratować, że zabił go własny spryt. Wrogowie go przechytrzyli i zadali bolesny cios w postaci aresztowania Arthura i Michaela, a przy okazji praktycznie roznieśli ich interes w drobny mak. A wszystko to stało się w czasie, gdy sam Tommy miał głowę zajętą kobietami. W 1. sezonie wątek romansu pomiędzy nim a Grace był najsłabszym elementem, ale teraz jego relacje z płcią piękną naprawdę zostały dopracowane. Zarówno ta między May, jak i powrót do wątku Grace, który miał całkiem przyzwoity finał. Jestem zdania, że z tego zamieszania może wyniknąć coś całkiem ciekawego, bo po 2 sezonach obecna forma serialu faktycznie może się wyczerpywać. Scenarzyści musieli więc sięgnąć po coś nowego.

Postać Tommy'ego także musi ewoluować, zmieniać się, bo wszystkie doświadczenia, które go spotkały, nie mogły nie pozostawić na nim śladu. To wszystko doskonale widać w scenie pisania listu czy pogodzenia się ze swoim losem. Nowy sezon, który został już przez BBC zamówiony, szykuje dla niego całkiem nowe wyzwania. Jak i zresztą dla całej rodziny. Wiele wydarzyło się u Polly, i mam tu na myśli nie tylko zjednoczenie się z synem, ale także ukazanie jej z innej strony. Widzowie przypomnieli sobie, że Polly jest z Shelbych - to kobieta twarda, bezlitosna i niesamowicie duma. Nie zostawia swoich spraw niezałatwionych.

[video-browser playlist="632915" suggest=""]

Po raz kolejny wspaniały występ zaliczył Tom Hardy. Jego rola w Peaky Blinders to jedna z najlepszych rzeczy, jaka mogła spotkać ten sezon. Hardy kradł każdą scenę, w której się pojawiał, i miał niesamowitą dynamikę z Cillianem Murphym. Ich wspólne sceny stanowiły esencję serialu. Oczywiście Peaky Blinders nadal imponuje swoistym klimatem, umiejętnością czynienia bohatera z miasta, muzyką oraz dopracowaniem wszelkich detali związanych z charakteryzacją i scenografią. Zakończenie wątków w finałowym odcinku całkowicie mnie usatysfakcjonowało. Cały sezon prowadził do takiego rozwiązania i wszystko zostało idealnie wyjaśnione. Cieszy mnie fakt takiego zakończenia losów majora Campbella, ponieważ postać ta została już faktycznie wyeksploatowana, a Shelbym trzeba nowego godnego przeciwnika.

W 3. sezonie życzyłabym też sobie dopracowanego wątku dla Ady i Johna, ponieważ na razie stoją oni w cieniu Tommy'ego, a przecież postacie te mają potencjał. Arthur też zasługuje wreszcie na historię, która będzie reprezentowała sobą coś więcej niż traumę.

Czytaj również: Będzie 3. sezon "Peaky Blinders"

Ostatecznie trzeba jednak powiedzieć, że 2. sezon Peaky Blinders oglądało się znakomicie, a serial ma przed sobą świetlaną przyszłość. Oby tak dalej, bo to jedna z ciekawszych i oryginalniejszych produkcji, które mamy okazję oglądać w telewizji.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj