Wszelkie nadzieje i wątpliwości zostają rozwiane już w pierwszej minucie odcinka – Grace Shelby jest martwa. Mimo cliffhangera, który pozostawiał dość szerokie pole do snucia przypuszczeń, w epizodzie trzecim rodzina Shelby jest już w żałobie. Przyznam, że wprawiło mnie to w nieliche zaskoczenie – ten serial, mimo wszystko, nie przyzwyczajał widzów do częstych zgonów głównych bohaterów. Ponadto od wesela minęły zaledwie dwa odcinki, a sam wątek małżeństwa wydawał się solidnym fundamentem dla przyszłych rozterek Tommy'ego, opierania na nim elementów zagrożenia i krzyżowania z motywami biznesowymi (które przecież nie mogą tak szybko zostać wyparte przez legalne interesy), a przede wszystkim sprawiały, że głowa Peaky Blinders w końcu okazywała uczucie, które wcześniej wydawało się jej obce - strach. Jak widać, twórcy mają wobec głównego bohatera zgoła inne plany, a ja po seansie trzeciego odcinka jestem skłonny w pełni im zaufać. No url Śmierć Grace musiała przynieść konsekwencje. Były one osią fabularną większej części odcinka, nadały mu ponurej, gorzkiej (choć z elementami słodyczy – mam tu głównie na myśli odstąpienie Arthura i Johna od bezrefleksyjnego posłuszeństwa i bezwzględności) atmosfery, dały szanse bohaterom na ukazanie kolejnych aspektów ich osobowości. Z zachwyceniem obserwowałem już nie znakomitego, a doskonałego Cilliana Murphy'ego w roli Thomasa, zazwyczaj chłodnego i wyrachowanego, teraz targanego emocjami i – jakkolwiek jeszcze niedawno trudno byłoby tę postać o to posądzić – tak prostą, atawistyczną wręcz żądzą brutalnej, bezmyślnej zemsty. Scena w podziemiach była wizualnym (świetne ujęcia i oświetlenie!) i aktorskim majstersztykiem. Kto by pomyślał, że głosem rozsądku w zaistniałej sytuacji okażą się dwaj bracia Toma, z naciskiem na Arthura, którego przemiana wydaje się już zachodzić znacznie głębiej, wzbogacając tę postać i coraz bardziej przykuwając do niej uwagę widza? Scenarzyści nie pozwalają bohaterom popaść w schematyczność; każdy z nich jest na swój sposób nieprzewidywalny, a to jest niewątpliwie jedną z najmocniejszych stron Peaky Blinders. Klimat i ścieżka muzyczna wciąż utrzymują świetny poziom, nie ma więc sensu rozwodzić się nad nimi przy okazji każdego epizodu. To jedna ze stałych składowych serii, element flagowy i - aktualnie - niezmiennie satysfakcjonujący. Ostatnia partia odcinka, w której wracamy do upolitycznionego przymusem, obecnie głównego biznesu Tommy'ego, choć krótka, jest bardzo intensywna. Zdrajca wydaje się ujawniony (choć przyznam, że jego tożsamość nie zaskakuje), a wyrok pozostaje już tylko kwestią czasu. Jak więc widać, mimo tego, że serialowi zdarza się czasem podążyć za innymi wątkami, nie przytrafiają mu się zastoje fabularne. Końcówka satysfakcjonuje, a zarazem zastanawia – jak bardzo do przodu w swych planach wybiega Shelby i czy przypadkiem nie trafił jednak na kogoś, kto w końcu mógłby prześcignąć go w umiejętnościach przewidywania prowadzonej gry? Emocje konsekwentnie rosną, a Peaky Blinders bez najmniejszego elementu zawodu wzmagają oczekiwanie na kolejne odcinki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj