Sam pomysł na produkcję nie jest nowy. Szalony geniusz wspomagający pracę FBI – chyba to skądś znamy? Tak, to uboższa wersja Sherlocka z BBC. Różnice, które dzielą te seriale są zaiste niewielkie. Można je sprowadzić praktycznie do dwóch kluczowych: miejsca, gdzie rozgrywa się akcja i metod detektywistycznych jakimi posługuje się główny bohater. W zasadzie nie jest on detektywem, a dużo lepiej pasuje nazwa zawodu, którą wymienił właśnie Sherlock: konsultanctwo doradcze. W ten schemat idealnie wpisuje się dr Daniel Pierce – geniusz, wykładowca, ale też i chory umysłowo szaleniec, który rozumie swoją chorobę.
Niewątpliwie Eric McCormack dobrze wczuł się w swoją rolę, nieco ekscentrycznego błyskotliwego naukowca z ciekawą przeszłością. Smaku całej postaci dodaje jego pomocnik Max Lewicki, który pomaga mu odróżnić rzeczywistość od świata wyimaginowanego, co doprowadza pod sam koniec pilotażowego odcinka, do bardzo zabawnej sytuacji. Natomiast osoba Lewickiego, to nikt inny jak odpowiednik dr. Watsona. Zresztą podobieństw jest cała masa i są one widoczne jak na dłoni. Na przykład to, że dr Pierce lubuje się w muzyce klasycznej. Ponadto nie można go nie polubić. Mimo odmienności fascynuje nas od pierwszych minut swoją niezwykłą wiedzą i umiejętnościami oraz przebłyskami inteligencji. Nawet jego zaburzenia psychicznej mają swój urok, ale co ważniejsze odgrywają kluczową rolę w rozwiązaniu pierwszej sprawy, jak i doprowadzają do małej niespodzianki.
[image-browser playlist="600810" suggest=""]
©2012 TNT
Sama sprawa dosyć złożona, zgrabnie przygotowana. Co prawda, oparta na schemacie, ale to w niczym nie przeszkadza, bo ogląda się ją całkiem przyjemnie. Akcja jest prowadzona płynnie i w przemyślany sposób przez co nie ma czasu na nudę. Na uwagę zasługuje natomiast nie sama sprawa, ale współpraca głównego bohatera z przedstawicielką FBI, która de facto była jego najlepszą i chyba ulubioną studentką. W rolę Kate Moretti (Moretti – Moriarty – czyżby kolejne nawiązanie?) wciela się Rachael Leigh Cook. Chemia jaka zachodzi miedzy tymi postaciami jest nie tylko miła dla oka, ale i napędza fabułę. Pokazuje nam kawałek wspólnej przeszłości. jak i sugeruje pewnej rozwiązania fabularne jakie zaplanowali dla nas twórcy w przyszłych odcinkach.
Perception po pierwszym odcinku wydaje się być naprawdę przyzwoitą kalką Sherlocka z BBC. Ma wiele podobieństw, ale i znaczące różnice. Zapewne za wiele w tym serialu nas nie zaskoczy, ale będzie można się dobrze bawić, oglądając go, gdyż chyba nie będzie to typowy procedural, który zanudzi na śmierć. Ma wszystko to, czego potrzeba, żeby zaciekawić widza: wyraziste postacie, ciekawe interakcje, dobrą motorykę fabuły i odrobinę humoru. Perception powinno przynieść godziny przyzwoitej rozrywki, jeśli już tęsknicie za Sherlockiem z BBC, ale wielki hit z tego serialu raczej nie będzie. W końcu nie jest on praktycznie w żadnym aspekcie oryginalny.
Ocena: 7/10