Perfect Harmony w 2. odcinku pokazało, że oparcie humoru na różnicach klasowych sprawdza się wyśmienicie. O dziwo 3. odcinek nie stara się jedynie powielać tych rozwiązań, a je rozwija i dodaje nowe. To jest cecha najlepszych seriali komediowych, które nie chcą osadzić się w ogranych schematach i starają się cały czas ewoluować, a przede wszystkim zaskakiwać widza rozwiązaniami. Ten odcinek idzie własnie tą drogą. Oczywiście nie brak różnic klasowych w humorze, gdzie często dyrygent nie rozumie, o co jego podopiecznym chodzi. Jednak tym razem gagi są bardziej sytuacyjne i przez to też, dodają wiele dobrego do walorów rozrywkowych Perfect Harmony. Sam wątek Jenny, która ma blokadę i nie jest w stanie występować solo, o tym doskonale świadczy. Jest w tym trochę prostych pomysłów (przedramatyzowane alter ego sceniczne), śmiesznych momentów (reakcje Jenny, tajemnicze ucieczki, reakcje profesora) oraz uroczych scen, które podkreślają, jak ta mieszanka zaczyna działać.  Kluczem do sukcesu dobrego serialu komediowego jest rozłożenie akcentów pomiędzy różne postacie. Nie można bawić tylko jednym bohaterem, gdy ma się ich grupę. Tutaj dostajemy grupę specyficznych postaci o ciekawych, nietypowych osobowościach, które tworzą kapitalnie działający kolektyw. Ich dziwności dobrze ze sobą współgrają i wręcz doskonale stoją w sprzeczności z tym, jaki jest ich opiekun. Dzięki temu, jak ich poznajemy, odczuwamy emocje i pojawia się nić sympatii. Każdy klocek jest na swoim miejscu.  Perfect Harmony też brzmi świetnie. Trzeci odcinek ma trzy muzyczne momenty, które podkreślają talenty wokalne Anny Camp, która tym samym trochę wyrasta na ważniejszy element tej wesołej układanki. Nie jest to może serial komediowy bawiący do łez, ale śmieszy i pozostawia w pozytywnym nastroju. A o to przecież chodzi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj