Piekło i niebo to tom wieńczący monumentalną trylogię Johna Jakesa. To emocjonujące i dramatyczne zakończenie porwie sympatyków poprzednich dwóch części bez reszty.
Piekło i niebo rozpoczyna się w momencie zakończenia wojny secesyjnej. Wydawałoby się, że pisarz powinien swoim bohaterom dać chwile szczęścia i wytchnienia po trudach, jakie im zgotował w poprzednich częściach. Niestety. Ani im, ani czytelnikom nie będzie dane odpocząć. Charles i Madeline, opłakując swoich ukochanych, starają się żyć dalej. On wstępuje do wojska i dołącza do oddziałów zajmujących się kontrolą Indian. Jest to oczywista ucieczka od syna, który przypomina mu zmarłą Augustę. Natomiast Madeline stara się na plantacji ryżu zadbać o edukację czarnoskórych i w ten sposób jakoś przybliżyć ich do wyrównania szans.
Ashton natomiast sięgnęła dna i zaczęła się prostytuować, co oczywiście nie przeszkadzało jej w żaden sposób marzyć o potędze i zemście na swojej rodzinie. Skoro o czarnych charakterach mowa, Elkanah Bent żyje i knuje, żeby zaszkodzić najbardziej, jak się da, zarówno Hazardom, jak i Maine'om. Ten czarny charakter jest w mojej ścisłej dziesiątce najbardziej przerażających antagonistów literatury.
Sięgając po tę część, można się spodziewać dramatycznych zwrotów akcji, dynamicznej fabuły i wielu innych przyjemności. Pewne momenty zabolą czytelnika, ale nic więcej nie zdradzę.
Jakes oprócz strony historycznej, która jak zwykle jest skonstruowana z dbałością o szczegóły, chce czytelnikowi przekazać pewne dość uniwersalne prawdy – że szczęście jest kruche i nie jest powiedziane, że będziemy żyć w spokoju i harmonii. Ktoś może powiedzieć, że są to wyświechtane truizmy, ale… Czy nie jest tak w życiu? Czy nie wystarcza moment, by runął metaforyczny domek z kart, który tak pracowicie układaliśmy?
Tak jak w poprzednich tomach dostaniemy solidną porcję historii, a realizm autor będzie podbijał przez zamieszczanie fragmentów z gazet. Jakes nie jest poprawny politycznie, za co go ogromnie cenię. Otwarcie mówi, że nie wystarczy dać czarnoskórym wolność. Trzeba im także pomóc odnaleźć się w nowej rzeczywistości. W tym tomie także porusza problem Indian. Na to zagadnienie patrzymy oczami Charlesa, który stopniowo zmienia swoje nastawienie do sprawy. Jakes także pisze o masakrze nad Washita River, której dokonał gen. Custer.
Piekło i niebo pokazuje, że Jakes do samego końca szanuje czytelnika i swoją pracę. Nie śpieszy się, nie pisze na siłę. Ta część stoi naprawdę na równi z poprzednimi. Jest dopieszczona i dalej zachwyca. Niektórzy mogą nieco skrzywić się na ckliwe zakończenie, które jest swoistą klamrą z wątkiem West Point, ale… Można to wybaczyć. Podobnie z wątkiem miłosnym najstarszych bohaterów. Wymuszone? Nie wydaje mi się, człowiek po prostu potrzebuje drugiego człowieka, a te osoby połączyła i miłość, i rozpacz. Powoduje to raczej słodycz rozlewającą się po sercu, a nie mdłości z przeładowania różem i cukrem.