Bartosz M. Kowalski opowiada o wydawałoby się zwyczajnych dzieciakach, które idą na zakończenie roku szkolnego, by chwilę później zacząć wakacje. Mamy trójkę bohaterów - Gabrysię, Czarka i Szymka. Na pierwszy rzut oka to grzeczni, normalni uczniowie szkoły, jakich wiele. Niczym się specjalnie nie wyróżniają, nie przyciągają uwagi i nie zaskakują. Gabrysia w tym wszystkim jest najnormalniejszą dziewczynką, która chce wyjawić koledze, że jej się podoba. Jest to pierwsza sytuacja, która zaczyna napędzać rozwój fabuły. Obnaża ona mało sympatyczne oblicze chłopców, którzy okazują się wredni, podli i pozbawieni empatii. Dręczą dla frajdy, ale to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Całość jest opowiedziana zaskakująco ciekawie, mimo że taki temat mógłby się wydawać nudny, mało atrakcyjny dla widza. Narrację podzielono na kilka segmentów, w których możemy lepiej poznać bohaterów. W nich też reżyser rzuca różne sygnały, że z Czarkiem i Szymkiem coś jest nie tak. Wymaga od widza skupienia na detalach i niuansach, by dokonał własnej interpretacji tego, co się z nimi dzieje. Co sprawia, że nie odczuwają praktycznie żadnych emocji? Nie mają empatii? To wszystko pozostawione jest dla widza, bo reżyser nie próbuje odpowiadać na pytania w żaden sposób. Porozrzucane okruszki mogą coś sugerować, ale nie muszą. Reżyser bardziej stawia na to, że na zło może nie znaleźć się odpowiedź. Jest to jeden z najmocniejszych filmów 41. Festiwalu Filmowego w Gdyni, a wszystko za sprawą finałowej, niesamowicie drastycznej, długiej sceny nakręconej na jednym ujęciu. Kamera stoi w pewnej odległości od tragicznych wydarzeń, których widzowie są świadkami. Jeśli myślicie, że nie rusza Was przemoc w kinie, ta scena to zmieni. To jeden z niewielu przypadków, gdy ludzie tłumnie opuszczali salę kinową, bo nie mogli wytrzymać tego, co widzieli. Drastyczne sceny w wykonaniu dzieci zawsze mocniej działają na emocje, a tak znakomita realizacja jedynie potęguje efekt. Zmusza do myślenia nad ciągle aktualnym problemem zła wśród dzieci, które popełniają zbrodnie. Czy da się temu zaradzić? Co jest przyczyną? Czy naprawdę czasem tej odpowiedzi nie ma? To wszystko działa jeszcze potężniej, gdy zdamy sobie sprawę, że ta historia oparta jest na prawdziwych wydarzeniach z lat 90. ‌Plac zabaw to film nie dla wszystkich, a na pewno nie dla widzów, dla których drastyczne sceny są trudne w odbiorze, bo tej sekwencji po prostu nie da się wytrzymać. Najtwardsi na niej wymiękają, ale zarazem jest to duży atut obrazu Kowalskiego, bo pokazując coś tak drastycznego i prawdziwego, reżyser zwraca uwagę na ważny problem i robi to w sposób ciekawy, inteligentny oraz znakomicie zagrany przez trójkę dzieciaków. Jest w tym wiele wiarygodności, świetnego kunsztu operatorskiego i emocji. Film na długo zapadający w pamięć. Recenzja została pierwotnie opublikowana 26 września 2016 roku
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj