Po niezłym i tajemniczym cliffhangerze 2. sezonu, trudno było tak naprawdę czegokolwiek oczekiwać, bo mógł on rozwinąć się w każdą stronę. "Pod kopułą" nadal raczy nas zabawnymi głupotami, ale ma swoje momenty.
Grupa stoi przed tajemniczym światłem, które ma ich zaprowadzić do domu. Taki cliffhanger oferował w sumie wielką zagadkę, bo o co chodzi i w jakim kierunku to może się rozwinąć? W sumie pomysł na rozwiązanie tego wątku jest poprawny i chyba nawet ciekawszy, niż masa innych nieudanych z tego serialu. Najważniejsze w tym jest to, że dostajemy zaledwie strzępki informacji, które mają intrygować - to nawet działa w tych odcinkach.
"
Under the Dome" to serial o dość specyficznej konwencji. Praktycznie od początku raczy on widza niewiarygodnymi głupotami, absurdami, idiotycznymi zachowaniami i rzeczami, które w normalnym serialu sprawiłyby, że złapalibyśmy się za głowę, przerwalibyśmy seans i zapomnielibyśmy o istnieniu czegoś takiego. To jednak w tej produkcji działa inaczej, bo pomimo głupot, które często są przekomiczne (choć raczej nie jest to zamiar twórców), ogląda się to dobrze. Każda scena z dziwacznym dialogiem, nielogicznym zachowaniem czy pięknym absurdem (ten opatrunek na spodniach Julii...) na swój sposób działa i chyba mogę śmiało powiedzieć, że jako widz jestem przyzwyczajony do tego w tym serialu i nawet czekam na głupoty, bo tutaj z nich czerpie się przyjemność. Mnie to tutaj przekonuje. Można to porównywać trochę do serii "Szybcy i wściekli", która pomimo absurdów, jest obecnie najlepszym kinem akcji, a jej popularność ciągle rośnie. Oczywiście "
Under the Dome" to nie ten poziom rozrywki, ale działa to podobnie.
Sceny w świecie iluzji są nawet ciekawe, bo pokazują widzom hipotetyczną sytuację, jak bohaterowie poradzą sobie po upadku Kopuły. I choć twórcy próbują przez jakiś czas wmówić widzom, że to wszystko jest na serio, otoczka szybko sugeruje, że nic z tego nie jest prawdą. Łopatologicznych sugestii jest sporo przed ostatecznym wyjawieniem, więc tym razem twórcom nie wyszło.
[video-browser playlist="720102" suggest=""]
Nadal jest to przesycone wesołymi momentami, kiedy bohaterowie rzadko myślą o tym, co tak naprawdę robią. Weźmy za przykład Barbiego, który zaczyna podejrzewać, że to wszystko jest iluzją i mówi o tym swojej dziewczynie, którą poznał po upadku Kopuły. W takim wypadku raczej nie powinien ufać tej osobie i to byłoby naturalne. A tak mamy zachowanie w stylu tego serialu. Kwiatków w tym odcinku jest sporo, ale jakoś to szczególnie utkwiło mi w pamięci.
W byciu niezamierzenie zabawną bryluje tradycyjnie Julia, której zachowanie w komnacie z kokonami jest tego najlepszym dowodem. Można wysnuć tutaj jeden wniosek - bohaterowie tego serialu nie wiedzą, co to znaczy "domyślić się czegoś oczywistego". Problem rodzi się też w wyeksploatowanym wątku Jima. Jego bycie szaleńcem robiło się nudne w 2. sezonie, więc tutaj czas na zmianę lub zabicie bohatera, bo choć aktor daje wiele, jego postać staje się jedynie irytująca.
Premierowe odcinki "
Under the Dome" osiągają jeden znaczący sukces - budują atmosferę tajemnicy, która zaskakująco dobrze działa. Wszystko rozwija się powoli, a każde kolejne wyjawienie szczegółów niewiele nam mówi, ale pobudza ciekawość. Dobrze przynajmniej, że ostatecznie potwierdzono nam kim jest Melanie, więc koniec z podchodami i gdybaniem nad wskrzeszeniem.
Czytaj także: „Zoo” – zapowiedź kolejnych odcinków
Jest głupio, absurdalnie i zabawnie, czyli tak jak w 2. sezonie. Jeśli ktoś w poprzedniej serii zdążył przyzwyczaić się do specyfiki tego serialu, raczej 3. sezon także go zainteresuje. W innym wypadku, nawet odrobinę ciekawsza historia niczego tutaj nie zmieni. Ja to kupuję.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h