Biorąc pod uwagę taktykę obraną przez Tomasza, ten odcinek Bez tajemnic można zaliczyć do udanych, bo nie mamy odtwarzania typowych motywów grupowej terapii i najpierw poznajemy wersje obu stron. Tomasz rozmawia z Maksem i dowiadujemy się, co dziecko tak naprawdę myśli oraz w czym leży problem. W tych scenach zgrzyta mi tylko i wyłącznie nie najlepsza gra młodego aktora, który jest okropnie nieprzekonujący jako Maks. Szczególnie razi to na tle takich indywidualności, jako Radziwiłowicz i Stuhr.
Gdy przechodzimy do wspólnej rozmowy, wszystko wydaje się zbyt oczywiste. Twórcy wykorzystują książkowy schemat problemów dziecka po rozwodzie, które boi się reakcji ojca na jego przyjaźń z ojczymem. Liczyłem na głębsze pokazanie tematu, ale niestety wszystko jest zbyt powierzchowne, potraktowane za prosto. Trudno w tym odcinku poczuć jakieś emocje, gdy scenarzyści nie próbują poruszyć jakiegoś ciekawego problemu i opierają się na sztampowości.
Lepiej jest, gdy Andrzej zaczyna opowiadać o swoim związku z dziećmi i wspomina o sytuacji, gdy terapeuta nawiązał intymną relacją z pacjentką. Świetnie ukazano reakcję Tomasza na te słowa. Stuhr nieźle odegrał tę scenę, gdy wyraźnie widać, jak rośnie mu ciśnienie. Końcowe momenty z pojawieniem się Dagmary są jedynie tego potwierdzeniem. W niej czuć gwałtowne emocje i napięcie, z czego obronną ręką wychodzi Tomasz. Raczej wątpię, że słowa pacjentki są prawdziwe. W tej sytuacji zachował zbyt wielki spokój w towarzystwie Andrzeja.
Bez tajemnic oferuje nam odcinek przeciętny, który powinien był dostarczyć więcej emocji i lepiej zagłębić się w temat relacji ojca z synem.