Na polskim rynku ukazały się Pokolenia, komiks pokazujący 10 spotkań herosów z ich następcami. Czy warto po niego sięgnąć?
W świecie Marvela spotkania starego z nowym trwają nieustannie i przybierają rozmaite formy. Rzadko kiedy jednak twórcy decydują się na pozornie wyrwaną z kontekstu, nostalgiczną w wydźwięku wędrówkę, mającą na celu połączyć przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Jedną z tego typu historii stały się
Pokolenia, efekt pracy przeszło 20 scenarzystów i rysowników, z takimi tuzami jak
Jason Aaron,
Brian Michael Bendis,
Tom Taylor,
Szymon Kudrański i
Ramon Perez na czele. Opowieść ta jest jednocześnie swoistym postscriptum do
Tajnego imperium, przy czym autorzy w pierwszej kolejności nie skupiają się tyle na pokłosiu walki ze złowrogim Kapitanem Ameryką, co na postawieniu pytań o kondycję nowej generacji herosów. Jej przedstawiciele z natury rzeczy powinni przecież podążać szlakiem wytyczonym przez ich bardziej doświadczonych kolegów po fachu, zdradzając przy okazji objawy fascynacji swoimi mentorami. Tylko czy taki obrót spraw i postrzeganie w oczach opinii publicznej faktycznie daje im satysfakcję?
Pokolenia są więc całkiem intrygującą, choć niepozbawioną wad historią o uwspółcześnieniu superbohaterskiego mitu, który w ramach międzypokoleniowej sztafety siłą rzeczy musi nieustannie się przeobrażać.
Stworzona przez legendarnego
Alexa Rossa, kapitalnie prezentująca się okładka komiksu jest zwodnicza: widzimy na niej 20 postaci przybierających takie pozy, jakby ilustracja miała zapowiadać kolejne wydarzenie odciskające piętno na całym uniwersum. Nic z tych rzeczy; w
Pokoleniach odnajdziemy 10 historii spotkań doskonale nam znanych trykociarzy z ich następcami tudzież spadkobiercami, które na fundamentalnym poziomie mają kameralny charakter. Dzięki sile sprawczej Kosmicznej Kostki mocno doświadczeni w niedawnym starciu z Hydrą reprezentanci młodszej generacji herosów przenoszą się w czasie, aby skonfrontować się ze swoimi idolami i przyjaciółmi. Bruce Banner spotyka więc Amadeusa Cho, Thor - Jane Foster, Hawkeye - Kate Bishop, Iron Man - Ironheart, Peter Parker - Milesa Moralesa, a Steve Rogers - Sama Wilsona, choć na tym wcale nie koniec. W większości przypadków te superbohaterskie połączenia odbywają się w przeszłości, pokazując, że początki karier trykociarzy posiadają zaskakująco wiele elementów wspólnych. Owszem, blisko stąd do banalnego wniosku, iż starsi z herosów są tacy sami jak ci młodsi, lecz na całe szczęście twórcy opowieści mają nieco ambitniejsze intencje; w uniwersum Marvela skala oddziaływania sentymentów i subtelnego humoru może być naprawdę potężna.
W moim odczuciu najlepszymi częściami
Pokoleń są historie poświęcone Kapitanowi Ameryce i Iron Manowi - w pierwszym przypadku mamy do czynienia z próbą odczarowania mocno podupadłego po
Tajnym imperium wizerunku Capa, w drugim zaś autorzy pokusili się o nakreślenie utopijnej wizji przyszłości uniwersum Marvela. Gorzej lub nawet dużo gorzej jest w pozostałych opowieściach, co może prowadzić nas do konkluzji, że jakość fabuły całego tomu wypada naprawdę nierówno. Choć niektóre ze spotkań dwóch pokoleń superbohaterów ujmują swoim urokiem czy nienachalnym humorem, inne z kolei nie wnoszą absolutnie nic do szerzej rozumianego mitu danego herosa. O pewnych składowych historii zapomnicie więc w mgnieniu oka, by po lekturze zastanawiać się nad ideą przyświecającą powstaniu tego albumu. Jeśli spojrzycie jednak na niego przez pryzmat umiejętnie tu rozpisanej warstwy sentymentalnej,
Pokolenia mogą koniec końców przypaść Wam do gustu. Ten komiks jest skierowany przede wszystkim do czytelników szukających w świecie powieści graficznych subtelności i niuansów, zaklętej pod heroicznymi powinnościami nostalgii, przekraczającej czas i łączącej przeszłość z przyszłością. Nie, nie jest to zabieg rewolucyjny, ale z pewnością daje oddech pomiędzy nieustannymi jatkami z dążącym do unicestwienia naszej planety złem.
Choć za powstanie oprawy graficznej odpowiadało aż kilkunastu rysowników,
Pokolenia w tej materii prezentują się całkiem przekonująco. Styl pracy artystów jest zbliżony, przez co odbiorca nie będzie mieć większego problemu z odnalezieniem się w kolejnych historiach. Zwraca uwagę systematyczne stawianie na dynamikę akcji, potęgowaną przez bogatą kolorystykę i serwowane tu raz po raz zmiany lokacji. Być może nieco brakuje artystycznej swady i podejmowania ryzyka, lecz "bezpiecznie" podejście do tworzenia ilustracji sprawia, że rysunki z tej opowieści trafią do szerszego grona czytelników.
Pokolenia nie są ani rewolucją, ani nawet ewolucją w obrębie komiksowego uniwersum Marvela. To raczej mocno nostalgiczny w swojej formie eksperyment, mający w zamierzeniu pokazać przekazywanie pałeczki w międzypokoleniowej sztafecie herosów. Jestem niemal przekonany, że dla części najmłodszych odbiorców stanie się on dobrą okazją do rozpoczęcia swojej przygody z trykociarzami - ich geneza potrafi tu przecież wybrzmieć naprawdę dobrze. Długoletni miłośnicy Domu Pomysłów mogą jednak poczuć się mniej lub bardziej zawiedzeni, jeśli przyciągnięci okładką Alexa Rossa nastawiali się na jeszcze jedną, wiekopomną opowieść spod znaku supermocy i peleryny. Tak to już w świecie postaci większych niż życie bywa: czasami potęgę odnajdziemy w samym tylko stwierdzeniu, że po burzy znów wzejdzie Słońce. Ot, dzień za dniem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h