Serial Pokonani w finałowych odcinkach zamyka pewne wątki, zaś niektóre zostawia z otwarte, z perspektywą kontynuacji, co w przypadku niektórych z nich wydaje się kompletnie niepotrzebne. Karin Mann była dla mnie do tej pory jedną z najciekawszych postaci, z dużym potencjałem. Jednak ostatnie odcinki kompletnie zatraciły ten potencjał, pchając bohaterkę w różne, nie do końca logiczne sytuacje. Na przykład bardzo dziwnym zabiegiem scenarzystów była scena z podłożeniem bomby na komisariacie przez kobietę, by chwilę później pod wpływem jakiegoś impulsu Mann uratowała część załogi policjantek. Problem w tym, że ten impuls, który pchnął ją do dobrego uczynku, jest niezrozumiały, niepodparty jakimiś konkretnymi rozterkami, po prostu pasował scenarzystom do sekwencji. Sama Karin znika bardzo szybko w ostatnich odcinkach i zostaje zepchnięta gdzieś w tło, co świadczy o pewnej nieudolności narracyjnej. Szkoda, bo miała ona o wiele większy potencjał na rozwój. Ostatnie dwa odcinki właśnie charakteryzują się tym, że bardzo źle wykorzystują do tej pory prezentujące się dobrze postacie, a przy tych słabo napisanych pogłębiają ich nieprzydatność w produkcji. Dobrym przykładem jest Tom Franklin. Michael C. Hall już udowodnił, że jest dobrym aktorem. Jednak w tych odcinkach (zresztą jak w całym sezonie) twórcy nie wykorzystują jego umiejętności. Ograniczają go właściwie do kilku zdań i sceny, w której zostaje poddawany torturom przez Moritza. Jak dla mnie to za mało, żeby określić go postacią z ciekawym wątkiem i historią. Również Claire, żona Toma, to właściwie statystka w tym serialu, co potwierdziły omawiane odcinki. Scenarzyści nawet nie próbowali dać jej jakiegoś ciekawego elementu fabuły czy obdarzyć ją odrobiną  interesującego rysu psychologicznego. Tak właściwie tej postaci mogłoby w tym serialu nie być i historia toczyłaby się swoim torem bez przeszkód.
Canal+
+3 więcej
Niestety Elsie, która do tej pory wydawała mi się najlepiej napisaną postacią, straciła swój blask w ostatnich odcinkach. Stało się to nie z winy aktorki, która wciela się w bohaterkę, ale ze wspomnianej nieudolności scenarzystów. To wszystko wyglądało tak, jakby twórcy nie mieli kompletnie pomysłu jak zakończyć kwestię dotyczącą Elsie i jej męża, dlatego po prostu ograniczyli ją do minimum. Przez to ciekawie zapowiadający się w poprzednich odcinkach wątek zniknął gdzieś pod naporem innych elementów historii. Sama kwestia tej zdrady Elsie wobec męża tak naprawdę nie została dobrze wyjaśniona przez twórców, jakby w trakcie prowadzenia tej kwestii scenarzyści stwierdzili, że jest im niepotrzebna dla dalszej opowieści. Dlatego wrzucili w tym miejscu wątek Engelmachera, który nie miał zbytniej mocy. Trochę lepiej prezentuje się wątek Moritza i Maxa, chociaż Taylor Kitsch wcielający się w drugiego z bohaterów nie udowodnił w finale, że potrafi wyciągnąć swoją postać do czegoś więcej niż roli bezbarwnego, pozbawionego charyzmy gliny. O wiele lepiej prezentował się Logan Marshall-Green jako Moritz, ukazując psychopatię i bezkompromisowość swojego bohatera. Ich wspólny wątek był najmocniej eksploatowany w ostatnich odcinkach i przez to nawet nieźle został nakreślony, chociaż scenarzyści kompletnie nie potrafili nakreślić jakoś mocniej relacji obydwu bohaterów. To braterstwo prezentowało się sztucznie, dlatego jakoś nie przejąłem się postrzeleniem Moritza przez Maxa. Ten element fabuły powinien mieć jakiś ładunek emocjonalny. Niestety, nie posiadał go. Ostatnie dwa odcinki 1. sezonu Pokonanych dobitnie pokazują, jak zmarnowano potencjał tego serialu. Kiepsko rozpisane wątki postaci, bardzo słabo nakreśleni niektórzy bohaterowie - to wszystko sprawiło, że nie polecam tej produkcji. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj