Tym razem nowa seria ulubionego melodramatu Brytyjczyków i nie tylko, powraca z ośmioma odcinkami - szkoda, ponieważ poprzedni sezon liczył o jeden epizod więcej. Bardziej dziwi taki stan rzeczy, kiedy zapozna się z książkami Winstona Grahama, na podstawie których powstaje Poldark. Objętościowo są one zdecydowanie grubsze, od poprzednich części. Co ciekawe jednak, już pierwszy odcinek sezonu pokazuje, że prócz znanych z kart powieści wydarzeń, widz zobaczy te też czysto scenariuszowej natury, czyli zwyczajnie dodane przez scenarzystkę Debbie Horsfield. Po raz pierwszy nowego Poldarka oglądam z nowej perspektywy z prostej przyczyny - nie wytrzymałam i w końcu najpierw sięgnęłam po książki, tak regularnie u nas się pojawiającymi dzięki wydawnictwu Czarna Owca. Trochę to odziera serial z tajemniczości, ale cóż poradzić… Już pierwszy epizod czwartego sezonu nie pozostawia złudzeń - dramaturgia to chleb powszedni zarówno dla bohaterów, jak i widzów. Ten wstęp do serii w dużej mierze z książką ma niewiele wspólnego, jednak potrzebna była najwyraźniej twórcom ta nutka ekscytacji i drżenia serc widzów, zamartwiających się o losy ulubionych postaci. To zresztą nie jedyny problem - Demelza wciąż jest pod urokiem młodego Hugh Armitage’a, z czego Ross doskonale zdaje sobie sprawę. Nie oznacza to jednak, że nie boi się odejścia żony, czego wyrazem jest świetna scena na plaży w pierwszych minutach odcinka. Można by zakrzyknąć, że scena kąpieli została dodana jedynie dla uciechy widzów (najpewniej tak właśnie było), co nie oznacza wcale, że to źle. Ten serial już od samego początku zwracał uwagę swoim wizualnym pięknem, atakując zmysł wzroku ładnymi widokami, zwierzętami - i ludźmi. Jago Martin, syn Zacky’ego wraca w rodzinne strony, co dla widza jest sygnałem, że będzie działo się coś ciekawego. Wprowadzenie nowego bohatera oznacza jedno - albo namąci w życiu pozostałych, albo zbyt długo nie pożyje, stanowiąc jedynie jednorazowy element fabularny. Niestety w tym przypadku okazuje się, że chodzi o tę drugą opcję. Wątek afery ze zbożem i szubienicą jest praktycznie dodany na siłę, aby zająć czymś czas i dodać jeszcze jeden pretekst, aby Sam Carne jeszcze chętniej złoił skórę Tomowi Harry’emu w epizodzie drugim, na festynie w konkursie zapaśniczym. Poza tym Morwenna kolejny raz trzęsie się o życie Drake’a, którego życie dosłownie wisi na włosku. Trzeba jednak przyznać, że ta nieszczęśliwa kobieta z odcinka na odcinek przedstawia sobą coraz twardszą postawę wobec głupiego, ogarniętego seksualną manią męża. Osborne Whitworth to wciąż najobrzydliwszy mężczyzna, jakiego nosiła od dawna telewizyjna ziemia. Liczę na wielką zmianę w życiu tych dwojga jeszcze w tym sezonie. Afera z wieszaniem ma na celu jeszcze jedną rzecz - po raz kolejny przypomnienie widzom, jak do cna złym człowiekiem jest George Warleggan. Od jakiegoś czasu staje się on coraz bardziej karykaturalny, a scena w oberży jak na dłoni pokazuje, że nawet Ross i Dwight Enys nie traktują już jego knowań serio. A co do Dwighta - nic tak nie cieszy, jak szczęśliwy związek, a do niego i jego małżonki, Caroline mam wielką słabość. Czas pokaże, czy serial w ich kwestii pokaże jeszcze coś nowego, bo tego na pewno nie zabraknie w kwestii relacji Demelzy i Rossa. Od nich mogłyby się uczyć niezliczone pary - próby nieustannego zrozumienia się. Rozmów, których celem jest jak najdokładniejsze wyjawienie tej drugiej osoby tego, co nosi się w sercu. To właśnie te momenty serialu są jednymi z najlepszych, a aktorsko Aidan Turner i  Eleanor Tomlinson nie zawodzą - jak zresztą cała obsada. Ross w końcu zgadza się zostać posłem do Izby Lordów, czeka więc widzów oraz rodzinę Poldarka ogromna zmiana - także ta wizualna. Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, jak też zaprezentuje nam się Londyn ze swoimi brukowanymi, zasnutymi mgłą ulicami, z ich rozpieszczonymi mieszkańcami w ogromnych apartamentach. Całe szczęście, że nie zdecydowano się na przeciąganie wątku Hugh Armitage’a, co mogłoby grozić znacznym przesytem emocji i dramatyzmu. To już zarówno za nami, jak i rozpaczającą Demelzą. Czas na otwarcie nowego rozdziału… Otwarcie sezonu nie odbiega od tego, do czego przyzwyczaił nas do tej pory serial - no może poza nową sukienką Elizabeth, która rzeczywiście się wyróżnia i wpada w oko. Wciąż to pierwszorzędnie wykonany ze strony technicznej serial, urzekający widokami (galop w wykonaniu Rossa i Demelzy to miód na oczy) i śliczną, kameralną muzyką oraz jak zawsze cudnymi przyśpiewkami żony Poldarka. Jeżeli twórcy nie przesadzą w częstotliwości zagrażania życiu bohaterów i ratowania ich w ostatnim momencie pompatyczną przemową Rossa, będzie jak zwykle bardzo dobrze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj