Wyprawa do Japonii jest dla wielu z nas nieosiągalnym marzeniem. Nie myślimy za to zupełnie o Polsce w kategoriach kraju egzotycznego – a jednak, nasza szara rzeczywistość potrafi zaskoczyć… pewną Japonkę.
Studio JG postanowiło uszczęśliwić nas wydaniem małej komiksowej ciekawostki. Tym razem nie mamy do czynienia z typową mangą, choć dzieło to jest także produkcji japońskiej. Pewna Japonka, Keiko Kikkawa, opowie nam o swoim życiu… w Polsce. Japońskie jedzenie jest dla nas wielką abstrakcją, co więc musi czuć mieszkaniec tak odległego kraju jak Japonia, kiedy musi zmierzyć się z naszymi schabowymi, kiszoną kapustą, pierogami i innymi typowo polskimi potrawami? Za to mamy centralne ogrzewanie, co Keiko bardzo sobie chwali. Polacy wydają jej się często szarmanccy, prawda jest jednak taka, że to Japończycy są po prostu bardzo nieśmiali. Z racji swojego wyglądu autorka Polife - Moje życie jako Japonki w Polsce często stanowi ciekawostkę na warszawskich ulicach. A to jacyś państwo nie wiedzą, czy jest kobietą czy mężczyzną, a to ktoś chce zrobić sobie z nią zdjęcie, a to od razu wymaga od niej nie wiadomo jakich umiejętności rysunkowych, składania origami… Keiko stanowi wręcz nie lada atrakcję. W dodatku nie radzi sobie z językiem polskim, przez co jej życie jest mocno zróżnicowane, no i ta polska komunikacja miejska, z notorycznie spóźniającymi się pociągami i autobusami… Aha, szkoda, że nie każde mieszkanie ma wannę na swoim wyposażeniu, ale za to mamy mniej karaluchów! No i można spotkać jeża w środku miasta.Autorka na przeszło 80 stronach mangi pokazuje Polskę ze swojej perspektywy. To, co dla nas jest oczywistością, dla niej bywa nie lada szokiem – ot choćby ta nasza komunikacja miejska. No i jak to możliwe, że mamy tylko jedną linię metra?! Dla mieszkanki Tokio trudniej o większe zaskoczenie. Spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość dzięki temu komiksowi sprawia, że trochę inaczej spoglądamy na te nasze codzienne absurdy czy udogodnienia. Centralne ogrzewanie jest przecież dla nas normą, w Japonii luksusem. Choć w tym miejscu wypada wspomnieć urządzenie zwane kotatsu. To niezrealizowane marzenie wielu fanów kultury japońskiej. Posiadanie takiego piecyka pod stolikiem musi być fantastyczne… Przykryć się kocykiem, coś zjeść…Keiko Kikkawa nieraz opowiada o zabawnych wydarzeniach, które spotkały ją w naszym kraju. Zapewniam, że czytając ten komiks, nieraz się uśmiechniecie. Z racji swojego pochodzenia autorka często brała udział w różnych akcjach. Moja ulubiona to reklama gry znajomych, w której autorka zagrała, a raczej biegała z kataną po warszawskim blokowisku. Często przedstawione są różnice czysto kulturowe pomiędzy naszymi krajami. W Japonii wdowa niekoniecznie wyjdzie ponownie za mąż, co u nas zdarza się dość często. Mnóstwo elementów kultury japońskiej przeniknęło do naszej i tym sposobem układamy na przykład haiku, co autorka kwituje prostym stwierdzeniem, że ona by tak nie potrafiła. Zapewne nasze wyobrażenia o mieszkańcach Kraju Kwitnącej Wiśni wyglądają trochę inaczej. No, ale nie każdy Polak potrafi tańczyć mazura... Autorka z całą pewnością potrafi rysować – w końcu z mangi dowiadujemy się, że jest graficzką, jednak Polife. Moje życie jako Japonki wygląda dość skromnie, co nie znaczy, że brzydko. Rysunki są proste, ale bardzo sugestywne, dowcipne i zwyczajnie świetnie oddają dany temat, nie brakuje też tęsknoty za ojczyzną Keiko w chwilach, kiedy jest jej szczególnie ciężko odnaleźć się w tym naszym tak obcym dla niej kraju. Całość oparta jest na typowym japońskim komiksie w formie czterokadrowym, nazywanym po japońsku yonkoma lub 4-koma. Ta forma jest typowo komediowa, co sprawdza się świetnie także w tym przypadku.
Warto sięgnąć po Polife. Moje życie jako Japonkiw Polsce z prostej przyczyny. Czytelnik dowie się czegoś nowego nie tylko o Japonii, lecz przede wszystkim o odczuciach obcokrajowców względem Polski, przy okazji często się śmiejąc. Spokojnie mógłby powstać komiks o odwrotnej sytuacji czyli o życiu Polaków w Japonii. Zapewne także pełen byłby masy ciekawostek i zabawnych sytuacji. Przełamywanie barier kulturowych tak już wygląda – czasem jest śmiesznie, czasem strasznie, a czasem dziwacznie. A gdyby ktoś chciał przećwiczyć japoński, można także zakupić wersję japońskojęzyczną Polife. Moje życie jako Japonkiw Polsce.