„Polina” to wnikliwe studium dążenia do doskonałości, trzymająca w napięciu opowieść o skomplikowanej relacji mistrz-uczennica, a także modelowy proces inicjacyjny młodej kontestatorki sztywnego systemu nauczania. Powieść graficzna w sam raz dla miłośników tegorocznego oscarowego hitu „Whiplash” - dzieło równie emocjonujące, dramatyczne i elektryzujące co film Damiena Chazelle'a.
Ogromny stres i oczekiwanie na popisowy występ. Trwoga przed krytyką ze strony uznanego, niekonwencjonalnego baletmistrza oraz pełne skupienie przed solowym numerem - takie odczucia towarzyszą małoletniej Polinie Ulinowej i innym kandydatkom ubiegającym się o przyjęcie do słynnej Akademii Bożyńskiego. Taniec protagonistki zakończył się nadspodziewanym sukcesem - dziewczynka została uhonorowana udziałem w zajęciach z samym Bożyńskim, wraz z uczennicami klasy IV, czym wywołała ogólny zachwyt zazdrosnych rówieśniczek. Szybko jednak została ostrzeżona, iż kontrowersyjny profesor jest surowy i despotyczny, a udział w prowadzonych przez niego zajęciach często kończy się potokiem łez wśród załamanych uczennic. Nie zważając na demoniczny wizerunek baletmistrza, Polina niepewnie wkracza w świat Bożyńskiego, w którym liczą się przede wszystkim emocje, pasja i energia.
Brodaty profesor od lat poszukuje wybitnej baletnicy, która sprosta jego wygórowanym wymaganiom. Dla Bożyńskiego albo jesteś perfekcjonistą i mistrzem w uprawianej dyscyplinie, albo nikim, zwykłym trybikiem w skostniałym systemie rządzonym przez mało kreatywnych nauczycieli. W wykreowanej przez niego hermetycznej rzeczywistości nie ma miejsca na półśrodki, tanie wymówki, życie prywatne czy przysłowiowe głaskanie po główce za drobne sukcesy. Liczy się wyłącznie doskonałość – absolut, do którego powinien dążyć każdy uczeń. Kreowany na antybohatera nauczyciel to surowy, acz skupiony na swej świętej misji tyran, jakże podobny do Terence'a Fletchera z „Whiplasha” czy Thomasa Leroya wprost z „Czarnego łabędzia” Darrena Aronofsky'ego. Bożyński walczy również z całym systemem szkolenia, powielającym utarte schematy i chełpiącym bylejakości – czego wyrazem jest jego ostra wymiana zdań z krytyczną wobec jego metod pracy profesor Litowską.
Oś fabularna recenzowanego albumu koncentruje się wokół rozgrywających się na przestrzeni dekady perypetii tytułowej dziewczyny. Znany w naszym kraju z historycznej serii „Za Imperium” Bastien Vives umiejętnie ukazał kolejne etapy dojrzewania Poliny i jej nieustanne poszukiwania spełnienia, radości oraz miłości – również do samego tańca. Z niekłamanym skupieniem obserwujemy sprawnie zaprezentowane wątki z jej życia – począwszy od wstąpienia do Akademii Bożyńskiego, indywidualnej pracy z mentorem nad nowatorskim występem, uczestnictwem w zajęciach w szkole baletowej, wyjazdem z paczką przyjaciół na festiwal taneczny, wstąpieniem w szeregi zespołu cenionego Michaiła Laptara, po występy w mocno eksperymentatorskiej grupie teatralnej.
"Polina" w nietuzinkowy sposób opowiada o namiętności i wulkanie uczuć drzemiących w filigranowym ciele Poliny Ulinowej. Dziewczyna spotyka osoby pełne pasji i marzeń, które znacząco wpływają na jej życie i kształtującą jej młodą osobowość. Komiks zachwyca niesamowitą narracją, przenikliwymi dialogami, wachlarzem nietuzinkowych postaci oraz bezbłędną kompozycją. Mamy tutaj do czynienia (niczym w najlepszych opowieściach obyczajowych) z elementami dramatycznymi, zadziwiającymi twistami fabularnymi, momentami zawahania, niepewności i poświęcenia. Z postaci pojawiających się w woluminie pierwsze skrzypce odgrywa, słusznie ukazany na okładce komiksu, profesor Bożyński. Równie udanie wypadają epizodyczne występy: czarnoskórego tancerza Williama, krytycznego Michaiła czy zdradliwego Adriana.
Szata graficzna rzeczonego komiksu to czysta maestria. Vives kapitalnie oddał urok układów baletowych, zręcznych akrobacji i grację Poliny – jakbyśmy współuczestniczyli w przepięknych, wizjonerskich występach scenicznych tancerzy światowej klasy. Specyficzna kreska francuskiego artysty (częste ujęcia zamazanych twarzy, nagłe zmiany fizjonomii i cech charakterystycznych postaci, choćby brody Bożyńskiego), pozostanie przy biało-czarnej i szarej kolorystyce oraz niewyraźny, nieco halucynogenny dalszy plan tworzą nieprawdopodobny klimat i intensywnie uzupełniają niespieszną, dopieszczoną pod każdym względem warstwę fabularną. Zwieńczeniem ocierającego się o arcydzieło komiksu jest trafiona okładka oraz ekskluzywne wydanie ufundowane przez niezastąpione wydawnictwo Timof Comics.
Czytaj również: Frank Miller, Mike Mignola, Joe Sacco i inni ilustrują klasyczne powieści
Uczta dla oka i emocjonalny rollercoaster w wyśmienitym wydaniu. Oryginalna przypowieść o sile determinacji, marzeniach, pędzie ku doskonałości i szacunku do nauczyciela. Jednym słowem – mistrzostwo!