Fabuła skupia się na Michaelu, młodym i utalentowanym prawniku, którego poznajemy w momencie rozmowy z Afrykańskim imigrantem. Mężczyzna długo zastanawia się czy podjąć się obrony Afrykańczyka, by koniec końców dojść do wniosku, że nie jest zainteresowany jego sytuacją. Postać jawi nam się jako wyniosła i nieprzychylna imigrantom, na każdym roku demonstrująca, że jest Niemcem z krwi i kości. Jak się za chwilę okazuje, Michael to tak naprawdę Michał, który po studniówce także wyjechał z kraju w poszukiwaniu lepszego życia. Film jest w połowie zrealizowany po niemiecku, a w połowie po polsku. Dlatego na początku jesteśmy przekonani, że Michael naprawdę jest Niemcem. Wszystko zmienia się, gdy zaglądamy mężczyźnie do domu – obserwując go w codzienności, widzimy, że nieustannie uczy się języka, by nikt nie doszukał się w jego wymowie obcego akcentu. Cała sytuacja zmienia się, gdy do Berlina przyjeżdża ojciec Michała (Andrzej Chyra), którego ten nigdy nie miał okazji poznać. Wówczas przerzucamy się na język ojczysty, a główną osią filmu staje się trudna relacja między ojcem a jego synem. Przez fakt, iż film mówi o zupełnie różnych problemach – emigracji i sytuacji rodzinnej – trudno tak naprawdę wyczuć, co jest jego najważniejszym przesłaniem. Gdy ojciec i syn spędzają razem czas na rozmowach, mamy wrażenie, że fabuła dąży do ich końcowego pojednania – wskazują na to ich działania, rozmowy i powroty do przeszłości. Za chwilę okazuje się jednak, że na powierzchnię znów wypływa zagadnienie imigracji, a Michał po raz pierwszy zaczyna dostrzegać w sobie obcego przybysza, a nie jak początkowo myślał – prawdziwego Niemca. Powrót ojca zupełnie zmienia mniemanie młodego mężczyzny o samym sobie, prowadząc go do emocjonalnego rozchwiania, tak różniącego się od jego pewnej siebie postawy. Zamknięcie historii jest dość naiwne i przerysowane, co uniemożliwia zachowanie pełnej powagi. Film nie porusza tak, jak prawdopodobnie zamierzał, na co wpływ ma także narzucone z góry stanowisko wobec problemu migracji. Niemniej jednak, produkcję można nazwać prawdziwym dziełem. Całość zachowana jest w tonacji czarno-białej, dzięki której film nabiera unikatowego lodowatego wyrazu. Przepiękne zdjęcia są świetnie zestawione z poruszającą fortepianową muzyką, która nadaje mu niezwykłej elegancji. Nie mam żadnych zarzutów do płaszczyzny techniczno-wizualnej – Pomiędzy słowami pozytywnie wyróżnia się na tle innych festiwalowych produkcji i pozostawia po sobie wrażenie poetyckości. I wreszcie - wymowny staje się już sam tytuł filmu. Tego, co w nim najważniejsze nie znajdziemy w dialogach, których rzeczywiście jest niewiele. Emocji trzeba szukać właśnie pomiędzy słowami, bo to tam dzieje się najwięcej – w samych gestach i spojrzeniach bohaterów, którzy są w dodatku naprawdę świetnie zagrani. Na medal spisuje się zwłaszcza Jakub Gierszał w głównej roli. Niestety, mimo to, zaproponowana historia nie jest na tyle poruszająca, by wywołać w widzu większe emocje. Film przywodzi na myśl raczej wydmuszkę – poza piękną otoczką, trudno doszukać się w nim czegoś odkrywczego.
PKO Bank Polski jest sponsorem głównym 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj